Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

14.03.2008
piątek

Dziennikarze obywatelscy

14 marca 2008, piątek,

KlawiaturaOBYWATELE Z PIÓRKAMI

Salvatora i Jadwigę różni wszystko: od poglądów na ortografię po życia całość. Gdyby nie zostali internetowymi dziennikarzami obywatelskimi, los by pewnie ich nigdy nie zetknął.

Enter

Salvatore o Jadwidze: – Średnio lubię jej teksty. Czytam je bardziej z szacunku dla jej siwych włosów. Podobał mi się jeden. Bardzo prowokacyjny – o krzyżu powieszonym w klasie. Ale ona jako ta, co ma więcej przyznanych piórek i może moderować innych, pcha łapy w moje teksty, a to mnie wkurwia.

Jadwiga o Salvatorze: – Tylko raz, za jego zgodą, pozwoliłam sobie poprawić jego tekst. Ale pisząc kolejny raz, nie wyciągnął z tego wniosków. Salvatore i Jadwiga mają odmienny pogląd nie tylko na zasady interpunkcji i pisania „nie” przed czasownikami.

Gdyby Salvatore miał napisać swoje curriculum vitae, mogłoby ono wyglądać tak. Wykształcenie: szkoła życia w bidulu Zabrze-Helenka plus ośrodek wychowawczy pod Krakowem. Kilka lat pracy na budowie. Dwa razy karany (jeden wyrok zatarty, jeden odsiedziany). Zainteresowania: pisanie do portalu obywatelskiego. Szczególne osiągnięcia: udział w reportażu telewizyjnym, bohater tekstu w prasie. Stan cywilny: 32-letni bezdomny kawaler.

Właśnie przez tę bezdomność Salvatore został przed rokiem dziennikarzem obywatelskim. Pomieszkuje w kawiarenkach internetowych na Śląsku. Przychodzi wieczorem, kupuje dwanaście godzin dostępu do netu, ma ciepło, swoje krzesło i nieograniczony kontakt z wirtualną rzeczywistością.

W czasach, gdy Jadwiga (68 lat) była aktywna zawodowo, curriculum cośtam nazywało się po prostu życiorys. Napisała ich kilka, w końcu przepracowała 35 lat. Ale w żadnym nie opisała swojego prawdziwego życia.

Bo na przykład przyznanie się zaraz po wojnie, że ojciec i brat działali w bojówce polskiej nacjonalistycznej organizacji Miecz i Pług, mogło się skończyć tylko źle. Ten garb długo ciągnął się za Jadwigą, córką „bandyty”.

– W szkole średniej uchodziłam za dobrą polonistkę i pamiętam, że jedno z wypracowań nauczycielka odczytała w klasach maturalnych jako wzór kompozycji i stylu.

To jedno z niewielu dobrych wspomnień Jadwigi.

Escape

Salvatore: – Bezdomny jest jak Indianin, ciągle na czujce. Pod koniec nocy kiwam się na krześle i w końcu przysypiam. Śpię na siedząco już trzeci rok. Lepsze to niż odzieżówki – wszy, pchły – brrr, cały ten bioterroryzm, który jest w noclegowniach. Zaliczyłem ich sporo, to wiem.

Dobytek Salvatore mieści się w plecaku: dwa mydła, szczoteczka do zębów, dwie pasty, szczoteczka do czyszczenia rąk, obcinacz do paznokci, pałeczki do uszu i dezodorant. Ręcznik też ma, ale rezerwowy, na wszelki wypadek. Bo jakby się nim wytarł i potem schował do plecaka, to by było niehigienicznie – nie ma gdzie go wysuszyć. Dlatego jak idzie do łaźni, korzysta z jednorazówek albo taniej chińszczyzny, którą po użyciu wyrzuca.

Żyje z mycia samochodów na skrzyżowaniu, handlu kadzidełkami i różnym badziewiem. Monika, która sprzedaje słodycze na stoisku pod zegarem na dworcu w Katowicach, gdzie Salvatore lubi przestawać, wręcz podziwia bezdomnego: – On jest inny niż te wszystkie słupy. Nawet zęby ma zdrowe!

Salvatore jest samotnikiem. Jadwiga też. On pisze w necie wprost o sobie. Ona swoje przeżycia ukrywa pod postaciami bohaterów swoich opowiadań. Bo czym tu się chwalić? Że w wieku 20 lat z szalonej miłości wyszła za mąż za miejscowego artystę plastyka, który okazał się kobieciarzem? Zanim się rozwiodła, miała już z nim dwoje dzieci. O tym Jadwiga nigdy nie napisała w swoim życiorysie. Dla innych użytkowników portalu jest tylko miłą, uśmiechniętą starszą panią.

Enter

– Higieny nauczyło mnie życie w bidulu – Salvatore rozwija wątek martyrologiczny. Jest, powiada, z tych odtrąconych. Gdy miał rok, matka podrzuciła go rodzinie na Śląsku. Zobaczyła, że sobie nie da rady. Rodzinka przygarnęła, państwo im dopłacało do podrzutka. Ale jak poszedł do szkoły, zaczął chuliganić, więc oddali do domu dziecka. – Ojca nie znałem, podobno to jakiś Włoch, stąd imię – Salvatore. Ale w bidulu nazywano mnie Rafał. Jak osiągnąłem pełnoletność, wychowawca wytłumaczył mi, że to było dla mojego dobra. Inaczej byś się wyróżniał, a nikt takich nie lubi. Sam miałbyś kłopoty i my też. A tak byłeś jednym z wielu, szara masa. Tak powiedział.

Przed rokiem, między jednym a drugim kiwnięciem się na krześle, Salvatore wrzucił do przeglądarki hasło: bezdomność. Wyskoczył „Gość Niedzielny”. Z ciekawości dodał komentarz na forum. Ukazał się! Euforia. Potem już był portal Wiadomości24. I pomysł, który przyszedł mu do głowy 4.30 nad ranem. A może i ja bym napisał artykuł o bezdomnych? Z portalu przyszła odpowiedź – daj swoje zdjęcie, to zamieścimy tekst. Ukazał się.

Jadwiga nie lubi martyrologii. Więc nie opowiada publicznie, że po urodzeniu córki kilka razy była bliska samobójstwa, bo dziewczynka cierpiała na zespół złego wchłaniania, a w sklepach nie można było dostać potrzebnej mąki kukurydzianej (lata 70.). Na półkach stała tylko słona margaryna. Dlatego Jadwiga w akcie rozpaczy najpierw zadzwoniła do miejscowego komitetu partii. Odebrał jakiś trzeci sekretarz. Czy pańska żona już upiekła na słonej margarynie ciasto na Wielkanoc? – zapytała. Rzucił słuchawką. Napisała więc skargę do Edwarda Gierka. Przyjechało trzech smutnych panów. Przepytali ją o poglądy na partię i państwo, i wetknęli kilka kartek na cukier. Poprosili, żeby na drugi raz pisać skargę do komitetu wojewódzkiego, a nie od razu do Warszawy. A ona na to: jak się modlę, to też wprost do Pana Boga, a nie do świętych. Po kilku dniach sklepy w miasteczku zostały zawalone masłem i margaryną.

Jadwiga nigdy nie przypuszczała, że odkryje Internet. Syn i córka nakłonili ją do pierwszego kliknięcia. Mamo, ty, technik radiologii, umiałaś obsłużyć każdy aparat rentgenowski, a komputerowi nie dasz rady?

Pokonała lęk. Enter.

– Trafiłam przypadkiem na Wiadomości24. Zalogowałam się i napisałam pierwszy tekst na proponowany przez redakcję temat. Przyjęli go po poprawkach. Pisałam kolejne, powoli przywykłam do krytyki.

Enter/Escape

– Jesteśmy otwarci na wszystkich – mówi Tomasz Kowalski z Wiadomości24. – Nie tylko na uczniów czy studentów, którzy chcą zostać zawodowymi dziennikarzami. Wystarczy, że ktoś chce się podzielić tym, na czym się zna, coś zobaczył, sam przeżył. – Oczywiście, zależy nam na niusach. Za te wyjątkowe przyznajemy co tydzień 150 zł nagrody. Ale ludzie piszą o wszystkim.

Na portalu zarejestrowanych jest około 10 tys. użytkowników, z tego jedna czwarta to autorzy.

Tomasz Kowalski wymienia sukcesy: jako pierwsi napisali o kolejkach w ZUS, potem pociągnęła to „Wyborcza”. A także o zagrożeniu danych osobowych na jednym z portali społecznościowych. No, i o przecieku na ubiegłorocznej maturze.

– Staramy się sprawdzać niusy naszych autorów. Dzwonić, pytać bohatera tekstu, czy na pewno powiedział to, co jest w materiale. To pozwala unikać wpadek – dodaje.

Jakości tekstów strzeże też system piórkowy. Każdy autor otrzymuje piórka za ilość i jakość opublikowanych materiałów. Im więcej piórek, tym więcej uprawnień. Od drugiego można na przykład kasować komentarze, które naruszają prawo. Posiadacze czwartego piórka (najwyższy stopień wtajemniczenia) mogą umieszczać, poprawiać i usuwać teksty innych autorów.

Podobnie działają inne portale obywatelskie, takie jak Ithink, Alert24 czy interia360. Jest gdzie pisać. Wśród autorów W24 są lekarze, nauczyciele, jest ksiądz misjonarz. Są emeryci. Są Salvatore i Jadwiga.

Enter

Salvatore pierwsze piórko (i ostatnie jak dotychczas) dostał za korespondencję z aresztu śledczego. Trafił tam po tym, jak zgarnął go patrol policji na ump – ustalenie miejsca pobytu. Nie mogli mu dostarczyć wezwania na sprawę. A sprawę miał, jak zwykle, „za głupstwo”. Poszarpał się z jakimś gościem w salonie telefonii komórkowej. W ogóle Salvatore tak ma, że jak go ktoś wkurzy, to zaraz mu ręka sama wchodzi na wysokie obroty. Jak go policjanci zapytali o adres, podał: Katowice, Park Wolności, ławka nr 2. Dlatego go zamknęli. – Napisałem spod celi prawdę o warunkach w areszcie. Na portalu puścili jego tekst, nawet skan koperty z adresem nadawcy – żeby nie było, że jakaś ściema albo redakcyjny prefabrykat.

– Salvatore jest autentycznie bezdomny, sprawdziliśmy – mówi Tomasz Kowalski z W24. – W swoich tekstach pokazuje, jak działa w Polsce system pomocy dla bezdomnych. Pisał, że woli trafić do aresztu niż do noclegowni, bo za kratkami ma lepsze posiłki, opiekę lekarza. Ja tego nie wiedziałem, dla mnie to szokujące. On sam przyznaje, że portal stał się dla niego sposobem na życie.

Jadwiga dostała pierwsze pióro, potem następne. Dziś ma cztery, co oznacza, że może poprawiać teksty innych, umieszczać je, usuwać. – Ale rzadko z tego przywileju korzystam. Zawsze starałam się żyć po cichutku. Na wychynięcie ze swojej kryjówki zdecydowała się w przypadku Salvatore. Zaciekawił ją ten młody człowiek. Sam bezdomny, nie potrafi pisać poprawnie, ale żarliwie walczy o prawa ludzi ulicy.

– To, co pisał, było cenne, tylko że obrażał się na jakąkolwiek krytykę. Przysyłał brzydkie odpowiedzi.

Escape

Salvatore przekonał się, że pisząc może pomóc innym. Jego kolejne teksty: „Prawda o ośrodkach dla bezdomnych”, „Bezdomni – ludzie drugiej kategorii”, „Upały zmorą bezdomnych”. Jeden z internautów pod wpływem Salvatore napisał nawet osobny tekst: „Bezdomny, który zmienił moje życie”.

Kiedyś Salvatore wystartował w konkursie internetowym na życzenia bożonarodzeniowe. Napisał, że chciałby dostać przyczepę kempingową, co rozwiązałoby problem jego bezdomności. Zdobył poparcie wielu kolegów po obywatelskim piórze. Tylko niejaki guest-88 przytomnie zapytał, czy Salvatore ma prawo jazdy. Nie miał, ale problem zniknął, bo przyczepy Salvatore nie wygrał.

Zainteresowały się nim zawodowe media. Z opisującego stał się opisywanym: Salvatore po wyjściu z więzienia (za czynną napaść na policjanta) stracił mieszkanie, ale nie załamuje się. Napisał podanie o przydział mieszkania komunalnego. Uczestniczy w programie wychodzenia z bezdomności. Czy spełnią się jego marzenia? Potem nakręciła go telewizja. Salvatore rósł jak bańka mydlana. Aż w końcu jego popularność zaczęła przeszkadzać niektórym internautom. Zaczęli bardziej krytycznie patrzeć na jego pisanie, a Salvatore zaczął się obruszać.

– Ja i tak nie wszystko piszę w tych artykułach. Jakbym wszystko wywalił na wierzch, toby dopiero była afera. Redakcja zresztą mi trochę zmienia. Jak napisałem o samotności bezdomnych, a oni wjechali mi w tekst i wyszło, że samotni przesiadują w parku i karmią ptaki. Wyszedłem na głupka. Rozumiem: są lepiej wykształceni, ale ja piszę prawdę, a prawdy nie można moderować.

Zresztą, co oni mogą wiedzieć o życiu? Na ulicy nie ma się przyjaciół, każdy stara się przetrwać. Salvatore ma jednego kolegę, na którego zawsze może liczyć. Ale ten prowadzi tak zwane normalne życie. Fedruje w kopalni. Znają się z bidula. Salvatore mówi, że jest dla niego takim choćby bratem. Jak jest jeden talerz zupy, to się nim dzielą.

– Byłem kiedyś u niego w domu, akurat jadł obiad. Drugie danie stygło, on mówi: przepraszam cię, ale ja nie mogę sam jeść, źle się z tym czuję. Nie byłem głodny, ale wziąłem drugi widelec.

Żeby przeżyć na ulicy, nie można też dać się zfrajerować. Dlatego Salvatore po rozmowie z każdym dziennikarzem prosi o parę złotych za wywiad. Niby to wszystko w słusznej, społecznej sprawie, ale jak wróci na ulicę bez niczego, to mu jeden czy drugi zarzuci: coś ty, i nic nie wziąłeś? A tak Salvatore postawi piwko. Będzie kimś.

Save

Chociaż Salvatore walczy o prawa innych bezdomnych, sam dobrze w tym stanie się odnajduje. Zapisał się do programu wychodzenia z bezdomności i na kurs spawacza, ale głównie dlatego, że zrobią mu bezpłatne badania. A o wychodzenie z bezdomności zadba sam. Jak zechce.

I tego nie może zrozumieć Jadwiga. – Poradziłam mu w necie, żeby zrobił kurs na sanitariusza, to jest zajęcie użyteczne społecznie, a przy tym dosyć samodzielne. Na co on, że wolałby raczej zostać kelnerem. W końcu, że kelnerem to też nie, a w ogóle wszyscy, co pracują i płacą podatki, to frajerzy.

Jadwiga pisze, bo to dla niej rodzaj psychoterapii po ciężkim życiu. Broni się też w ten sposób przed otępieniem starczym. Miała w rodzinie chorego na Alzheimera. Jadwiga panicznie się tego boi.

Salvatore o Jadwidze: – Ale zawsze jej grzecznie dziękuję za uwagi. Choć tak naprawdę to mam ochotę ją zjebać za to korygowanie, poprawianie błędów.

Jadwiga o Salvatore: – Nie ma w nim chęci, żeby stosować ortografię. I chyba w ogóle, by przystosować się do otaczającego świata.

Jerzy Danilewicz

Tekst opublikowany w tygodniku „Polityka” (9/2008). Fot. tnarik, Flickr (CC BY SA).

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php