Użytkownicy Macintoshy to najlepszy gatunek klienta. Każda nowość Firmy-Matki przyjmowana jest z religijnym entuzjazmem. Gdy więc tylko wpadło mi w ręce czarne pudełeczko kryjące Leoparda, najnowszy system operacyjny, niemal na miejscu chciałem rozerwać opakowanie i oglądać płytkę pod światło.
Po chwili zmagań zdołałem odzyskać profesjonalny chłód, przeczytałem więc starannie listę wymagań sprzętowych. Apple twierdzi, że Leopardowi wystarczy 512 MB pamięci RAM. Akurat tyle posiada mój MacBook z pierwszej generacji maszyn z procesorami Intela, więc śmiało rozpocząłem eksperyment.
Instalowanie zajmuje nieco czasu, przebiega jednak zupełnie bezboleśnie. Po prostu należy „odpalić” proces zgodnie z instrukcją. Tak też uczyniłem późnym wieczorem, poszedłem spać, a nazajutrz rano czekał na mnie zupełnie odmieniony komputer. W pierwszej kolejności rzuciłem się na najbardziej ponętne nowości oferowane przez Leoparda.
1. Nowy Finder z funkcją Cover Flow. O takiej funkcji marzyłem od dawna: przeglądać zawartość ukrytych na dysku dokumentów bez konieczności otwierania ich w oryginalnych programach. Co ważne, można przeglądać cały dokument, a nie tylko stronę otwierającą, kartkując pliki pdf lub wertując prezentację multimedialną. Funkcja Cover Flow działa także wobec plików multimedialnych, można za jej pomocą przejrzeć film lub odsłuchać zapis dźwiękowy. Oczywiście, pod warunkiem, że są one zarejestrowane w formacie obsługiwanym przez komputer. Za tę funkcję najwyższa nota, choć na pewno przydałoby się nieco więcej niż 512 MB RAM. Na moim słabiutkim MacBooku przygotowanie podglądu zajmuje chwilę, warto jednak poczekać. Wszak otwieranie wszystkich aplikacji potrzebnych do przejrzenia plików jest jeszcze bardziej RAMochłonne.
2. Spaces, czyli funkcja wirtualnych biurek. Szczególnie przydatna podczas podróży, bo pozwala podzielić pracę na kilka niezależnych procesów, między którymi łatwo się przemieszczać. Kto jednocześnie pracuje w kilku programach i musi korzystać z wielu otwartych dokumentów, szybko doceni uroki Spaces.
3. Apple dodało trochę zabawnych wodotrysków do poczty i programu iChat. Uprawiający korespondencję emailową mogą teraz w łatwy sposób zamienić swoje listy w graficzne cuda, importując bez problemu fotki i wykorzystując gotowe szablony. Mnie jednak w poczcie bardziej podoba się integracja maila z „Notatkami” i listą zadań do zrobienia. Znowu bez otwierania dodatkowych aplikacji mam wgląd w najważniejsze dane (z możliwością ich edycji). Poczta stara się także rozpoznawać strukturę dokumentu i gdy widzi w korespondencji datę, proponuje jej zapisanie jako nowego terminu w kalendarzu. Z poziomu poczty można także subskrybować kanały RSS.
4. Częścią Leoparda jest nowa wersja przeglądarki Safari. Nie jestem jej największym miłośnikiem, regularnie używam Firefoksa. Nowe Safari ma jednak jedną interesującą funkcję: możliwość kopiowania widgetów (klipów WWW) do dashboardu. Proste i przydatne, gdy chce się ustawić podręczne kanały z informacjami.
5. Kontrola rodzicielska: w Leopardzie rodzice zyskali wiele narzędzi do monitorowania, co ich dzieci robią na komputerze i w Sieci, z możliwością, rzecz jasna, blokowania dostępu. Niestety, zbyt krótki okres testowania nie pozwolił mi stwierdzić, ile czasu potrzebują dzieci, by poradzić sobie ze swoimi rodzicami.
6. Time Machine. Sprawdzenie tej funkcji to zadanie, którego jeszcze nie wykonałem, bo potrzebuję do tego zewnętrznego twardego dysku. Na pewno jednak się w dodatkowy sprzęt zaopatrzę, bo dzięki temu zyskam, jak obiecuje Apple (a inni recenzenci potwierdzają), funkcję automatycznej archiwizacji danych z komputera. TimeMachine umożliwia, od chwili uruchomienia tej funkcji, powracać w przeszłość i odtwarzać stan dowolnych dokumentów w dowolnym czasie (rozdzielczość czasowa tego poszukiwania zależy od ustawienia parametrów archiwizacji). Podróż w czasie ułatwia też interfejs wykorzystujący funkcję Cover Flow.
7. Niestety, nie jestem zadowolony z funkcji synchronizacji z serwisem Mac. Ma podobno działać lepiej niż wcześniej. Niestety, nie zdołałem poradzić sobie z najprostszym zadaniem polegającym na synchronizacji kalendarza i kontaktów.
8. Skoro już zacząłem narzekać, to ponarzekam jeszcze trochę. Największym negatywnym zaskoczeniem było odkrycie, że z Leopardem nie chce współpracować oprogramowanie mojego modemu 3G (modem USB Option Globetrotter).
Skorzystałem oczywiście z mądrości zbiorowej Sieci. Najpierw przez pierwsze dni po wypuszczeniu Leoparda widać było tylko wpisy z lamentami. Wkrótce jednak pojawili się pierwsi triumfatorzy, którzy odkryli, że problem można rozwiązać bez konieczności instalowania software’u producenta – wystarczy do tego oprogramowanie systemowe.
Podsumowując, Leopard wzbogaca pracę na Macintoshu o wiele funkcji, część z nich jest bardzo istotna, część ma charakter rozrywkowy. Leopardzi skok był dla mnie skokiem do przodu, zwłaszcza gdy już poradziłem sobie z uruchomieniem modemu 3G. Zapewne zdecyduję się w końcu na dokupienie pamięci RAM (brakowało jej już wcześniej, zwłaszcza podczas pracy z Firefoksem i NeoOfficem, również pod Leopardem te aplikacje OpenSource pracują powoli i „zamulają” komputer). Pomyślę też o dokupieniu zewnętrznego dysku, by skorzystać z dobrodziejstw przyjaznej archiwizacji.
Przeglądając Sieć pod kątem recenzji Leoparda zauważyłem, że nie wszyscy są zadowoleni z przesiadki na nowy system. Donoszę więc, że są głosy krytyczne, sam jednak zapisuję się do grona jego zadowolonych użytkowników. Mam nadzieję, że nie jest to, jak często twierdzą wyznawcy innych systemów operacyjnych, wyraz zaślepienia właściwego zwolennikom Maków.
Edwin Bendyk
Apple Mac OS X v. 10.5 Leopard – sugerowana cena 499 zł za licencję dla jednego użytkownika.
Pakiet Mac OS X Leopard Family Pack – sugerowana cena 769 zł za licencję dla jednego gospodarstwa domowego z pięcioma użytkownikami.
Zobacz reklamę Leoparda:
27 listopada o godz. 17:08 10762
ach, ci wyznawcy Maka 🙂
28 listopada o godz. 12:56 10788
Od siebie dodam tylko, że mój macbook pro (równiez pierwsza generacja) ma 1 GB RAM i też się „zamula” na aplikacjach Open Sourcowych. Polecam rozszerzenie od razu do 2 GB.
Pozdrawiam,
ciasto
29 listopada o godz. 19:48 10877
> Po chwili zmagań zdołałem odzyskać profesjonalny chłód […]
Proszę nabrać jeszcze więcej profesjonalnego chłodu i przeczytać ten artykuł: http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33407,4708608.html