Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

1.02.2011
wtorek

Gra w Chińczyka

1 lutego 2011, wtorek,

Z zalewu informacji branżowych mediów można wyłuskać dwia pozornie błahe doniesienia, które dopiero po zestawieniu ze sobą wywołują pewne nurtujące (przynajmniej mnie) pytanie: o co właściwie chodzi na chińskim rynku gier wideo? Z jednej strony docierają raporty o astronomicznych wycenach tamtejszego sektora gier online wartego nawet miliard dolarów, z drugiej dobiegają informacje o planach ekspansji Sony, a dokładniej chęci przeprowadzenia premiery PlayStation 3. Mimo światowej premiery w 2006 roku, W Chińskiej Republice Ludowej konsola ta nie została jeszcze dopuszczona do sprzedaży. Podobnie zresztą jak konkurencyjny Xbox 360 i Wii, sprzęt jest niedostępny w Państwie Środka. Pytanie brzmi dlaczego, skoro same tylko gry sieciowe cieszą się taką popularnością?

Odpowiedzią jest prozaiczne „bo tak”. Tak zadecydował rząd, a konkretnie minister kultury, w 2000 roku formułując zakaz sprzedaży gier i akcesoriów na terytorium całego kraju. Dekret ten poparty był żelazną argumentacją o zgubnym wpływie gier wideo na chińską młodzież. Decyzja zaskoczyła Sony – w 2000 roku odbywała się wszak światowa premiera PlayStation 2, flagowego produktu firmy. Początkowe problemy nie przekreśliły jednak dalszej współpracy japońskiego koncernu z sąsiednim, autorytarnym państwem. W 2003 roku Sony przeniosło produkcję PS2 do chińskich fabryk, konsole obecnej generacji również są składane przez Chińczyków, którzy oficjalnie nie mogą korzystać z tworzonego na ich terytorium produktu.

Sony planuje poszerzenie współpracy z Chinami i wprowadzenie na rynek PS3. Firmie nie chodzi bynajmniej o troskę o dyskryminowanych przez własne władze Chińczyków, a możliwość zmonopolizowania niewyobrażalnie chłonnego rynku. W kraju, gdzie nie da się legalnie kupić żadnej stacjonarnej konsoli mieszka blisko 100 milionów graczy MMO. Patrząc na te dane trudno dziwić się Sony, które wysłało list intencyjny do władz prowincji Guangdong z wiadomym zapytaniem. Nie wiadomo jeszcze jaka będzie odpowiedź chińskich władz, bo z jednej strony jest embargo, a z drugiej na rynku funkcjonują wybrane firmy związane z przemysłem gier. Pytanie brzmi, jak na prośbę Japończyków zaopatrywać będą się decydencji?

Najlepszym przykładem niekonsekwencji chińskiego rządu są oczywiście właśnie tytuły sieciowe. Z niewiadomych przyczyn uznawane za mniej deprawujące młodzież niż te tradycyjne, rozgrywane w trybie single-player, świecą triumf na tamtejszym rynku. Mimo sporej popularności zachodnich marek jest wielu lokalnych developerów i wydawców. Jak donosi firma badawcza Analysys International, chiński rynek jest podzielony między Tencent, Shande, NetEase, Perfect World i szereg pomniejszych, kompletnie nieznanych zachodnim komentatorom firm. Przedsiębiorstwa mające zaledwie parę procent rynku tylko pozornie wyglądają niewinnie – przy niemal półtoramiliardowej populacji skromne 0,7% zajmowane przez Ourgame, przyjmując zachodnioeuropejską perspektywę, wydaje się być istnym imperium . Niebagatelny wpływ na popularność gier online wywiera też ich cena. Przyjęty przez wydawców model „play 4 free” pozwala grać za darmo. Opłaty są pobierane dopiero za bardziej zaawansowane funkcje czy przedmioty. Forma abonamentów i mikropłatności ogranicza też zasięg piractwa, stając się na tak specyficznym rynku jedynym dochodowym modelem dystrybucji – wirtualnych dóbr w grze MMO w przeciwieństwie do realnych płyt DVD i kartridży nie można po prostu skopiować i sprzedać na czarnym rynku.

 

Napisanie, że ilość obywateli w Chinach nie idzie w parze z jakością ich życia byłoby truizmem. Nie sposób jednak zauważyć, że właśnie skromne warunki bytowe często nie pozwalają statystycznemu Chińczykowi na kupno własnego sprzętu i oprogramowania, stąd tak ogromną popularnością cieszą się kawiarenki internetowe. Te salony gier XXI wieku zdaniem analityków Niko Partners, firmy specjalizującej się w analizie rynków gier krajów wschodzących, nie zmieniły swojej roli ani rangi. Zmieniły się natomiast gry odpalane na kawiarnianych PeCetach. Miejsce hardcorowych MMO coraz częściej zastępują szeroko pojęte gry społecznościowe bądź sprytne hybrydy obydwu gatunków. Na przykład Perfect World mocno inspirowany serią World of Warcraft zarabia podobnie do FarmVille. Taki model biznesowy znakomicie sprawdza się w praktyce, jednak jak się okazuje nie wyklucza bardziej konwencjonalnego podejścia do grania. Wyklucza je rząd, ale w końcu przepisy są po to, żeby je łamać.

Embargo na popularne konsole do grania nie jest równoznaczne z ich brakiem na rynku. Ba, w Chinach często pojawiają się konsole, których oficjalnie jeszcze nie ma. Pierwsze zdjęcia PSP Phone, 3DS’a czy PS3 Slim pochodziły właśnie z Państwa Środka. Brak poszanowania dla praw autorskich skutkuje licznymi przeciekami, podziemnym rynkiem i wszechobecnym piractwem. Jak mówi raport Niko Partners, Xbox 360 i Wii w przeciwieństwie do oryginalnych gier dedykowanych tym konsolom są w Chinach całkiem popularne. W świetle ostatnich zawirowań związanych z zabezpieczeniami PS3 można też przewidzieć wzrost zainteresowania konsolą Sony.

Mimo specyfiki czy wręcz egzotyki tamtejszego rynku, w legalnym obrocie można znaleźć odpowiedniki konsol do gier. Nintendo sprytnie wykorzystało istniejące prawo zakazujące dystrybucji tradycyjnych konsol, ale nie normujące harware’u działającego na zasadzie plug’n’play. Zgodnie z dewizą „co nie jest zakazane jest dozwolone”, razem z firmą AiLive współtworzącą Wii MotionPlus stworzyło iQue Player. Konsola wygląda jak połączenie pada od Xboksa i Dreamcasta, w całości mieści się w tymże padzie i na dodatek kosztuje tylko 60 dolarów. W specjalnych punktach da się wgrać do 64MB pamięci flash konwersje starych hitów z Nintendo 64. Dostępne są Star Fox 64, Super Mario 64 czy The Legend of Zelda: Ocarina of Time. Cena usprawiedliwia skąpą bibliotekę gier – dostępnych jest raptem 14 tytułów. Sprzęt mimo wszystko jest całkiem popularny, a marka iQue stała się na tyle rozpoznawalna w Chinach, że „otagowano” nią tamtejsze DS Lite. Nadchodzący 3DS również dostanie specyficzny przedrostek do swojej nazwy.

Nintendo ominęło chińskie embargo inwestując w iQue, a w 2009 roku wypuściło DS Lite, w planach jest 3DS. Czy uda się wprowadzić do oficjalnego kanału dystrybucji Wii, Ps3 albo Xboksa 360? Trudno przewidzieć politykę chińskich władz, ale przyjmując optymistyczny scenariusz i zielone światło dla trzech rządzących rynkiem konsol firm, warto zastanowić się jak będzie wyglądała sytuacja gier. Po pierwsze, gracze przyzwyczajeni do modelu „play 4 free” masowo piracą, a po drugie, tytuły będące w legalnym obiegu przez ingerencję cenzorów znacznie odbiegają od swych pierwowzorów. Chiny w przeciwieństwie 32 krajów stosujących PEGI, japońskiego CERO, amerykańskiego ESRB czy niemieckiego USK nie koncentrują się na przemocy w grach. Oprócz względów moralnych, równie ważkie są dla nich kwestie polityczne, co dla obserwatora z zewnątrz wydaje się być istnym paradoksem. Przykładowo, Chiny to jedyny na świecie kraj gdzie zakazano dystrybucji Football Manager 2005. W zarządzaniu drużyną piłkarską problematyczna okazała się… lokalizacja Tybetu. Umiejscowienie tego kraju na równi z resztą niepodległych państw było dla chińskich cenzorów nie do przyjęcia. Podobnie zresztą jak Command & Conquer Generals w którym jednym z celów jest sabotaż Tamy Trzech Przełomów. Oprócz przesłanek politycznych o zakazie rozpowszechniania gry decydują kwestie moralne z naciskiem na sprawy damsko-męskie. Zakładając, że currnet-geny będą dostępne w Chinach warto zastanowić się ile gier ma szansę pojawić się w niezmienionej formie.

Sony, Microsoft i Nintendo cały czas łakomie zerkają na Państwo Środka nie zrażając się ich restrykcyjną polityką. Nie chodzi już nawet o trwające ponad dekadę embargo, a problem metali ziem rzadkich. Chiny zmonopolizowały wydobycie kluczowych dla nowych technologii surowców wprowadzając dumpingowe ceny. Świat mimo posiadania własnych zasobów uzależnił się od jedynego dostawcy, który ostatnio zaczął wprowadzać limity połączone z podwyżką cen. Działania te mogą się odbić na całym sektorze światowej gospodarki, w tym oczywiście na producentach konsol.

Kolejnym, choć nieporównywalnie mniej istotnym zgrzytem współpracy jest też zjawisko „psucia” gier MMO zachodnich wydawców. Wśród milionów subskrybentów Word of Warcraft parę procent stanowią tzw. chińscy farmerzy zawodowo trudniący się zdobywaniem wirtualnych przedmiotów. Co ważne, nie są to indywidualne przypadki, a zinstytucjonalizowane firmy gdzie pracownicy (bo nie można ich nazwać graczami) w systemie zmianowym produkują wędrujące na eBay dobra. Niekontrolowana przez wydawcę podaż dodatków rozregulowuje na ogół zbalansową rozgrywkę. Chińskie władze są obojętne na takie praktyki, choć nie bez winy pozostają też zachodni gracze stwarzający popyt na tego typu usługi. Bierność rządu dotyczy również piractwa, tematu poruszanego nawet w oficjalnych amerykańsko-chińskich stosunkach dyplomatycznych.

Mimo nieprzewidywalnej polityki autorytarnego rządu, specyficznych przepisów i niewystępujących nigdzie indziej barier, Chiny mimo wszystko wydają się być celem numer jeden przemysłu gier. Nasycony już tą generacją konsol rynek Ameryki Północnej i Europy kulminację zainteresowania PS3, Xboksem 360 i Wii ma już za sobą. A ciągle jeszcze pozostaje do podbicia  100 milionów chińskich graczy.

Paweł Olszewski

Polecamy także:

Product placement, DLC czy może mikrotransakcje – w którą stronę zmierza branża gier?

Hobby? Gra na konsoli i na giełdzie  

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 5

Dodaj komentarz »
  1. Jestem zaskoczony faktem braku ekspansji konsol next-gen na rynek chiński. Świetny artykuł, bardzo mi się podobał.

  2. Ciekawy artykuł. Pozdrawiam.

  3. Mnie to wcale nie dziwi, Chińczycy chcą zarabiać, a nie dawać zarobić innym. Przykładowo europejskie firmy nie mają szans na większość tamtejszych kontraktów państwowych, a Polska niedawno dała się okraść Chińczykom budującym autostrady.

  4. Wiem, że to trochę taka nekromancja, wskrzeszanie starego tematu, ale dziś wyskoczyło.
    @”Wśród milionów subskrybentów Word of Warcraft parę procent stanowią tzw. chińscy farmerzy zawodowo trudniący się zdobywaniem wirtualnych przedmiotów. Co ważne, nie są to indywidualne przypadki, a zinstytucjonalizowane firmy gdzie pracownicy (bo nie można ich nazwać graczami) w systemie zmianowym produkują wędrujące na eBay dobra. ”

    http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,9669710,Chinczycy_w_obozach_pracy_sa_zmuszani_do____grania.html

  5. @JG
    Przerażające.
    JMD

css.php