Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

14.08.2008
czwartek

„Soulcalibur IV” – recenzja gry

14 sierpnia 2008, czwartek,

soul_caliburBLASKIEM I MIECZEM

Bijatyki swoje triumfy święciły w dwóch ostatnich dekadach ubiegłego wieku. Dziś te czasy wydają się być już za nami, do czego znacznie przyczynił się spadek popularności salonów arcade, w których w tego typu produkcje zawsze grywało się najwięcej. Mimo to wciąż ukazują się kolejne części kilku znanych serii, na które z wypiekami na twarzy oczekują fani gatunku. Cykl „Soul”, który na domowych konsolach zadebiutował w 1996 roku, z całą pewnością się do nich zalicza.

„Soulcalibur IV” jest wbrew tytułowi piątą już odsłoną serii, a pod względem mechaniki oraz stylu niewiele różni się od swoich poprzedniczek. Dobrze znane elementy – charakterystyczne dla każdej z postaci uzbrojenie, możliwość efektownego parowania ciosów i zwyciężania poprzez wyrzucenie przeciwnika poza ring, rozbuchana oprawa audiowizualna – zostały ku uciesze miłośników cyklu zachowane. Podobnie postąpiono z głównymi trybami gry, czyli fabularnym (niestety dość krótkim i mało rozbudowanym), arcade (w ramach którego toczymy pojedyncze potyczki) i treningowym.

Nowością, która urozmaica rozgrywkę i zapewnia nowe wyzwania, jest tryb „Tower of Lost Souls”, w którym bierzemy udział w walkach z kilkoma przeciwnikami pod rząd, przy czym nie mamy możliwości zregenerowania paska energii. Za spełnianie specjalnych wymagań (np. wyprowadzenie określonej liczby kontr albo zadanie finalnego ciosu w odpowiednim momencie) otrzymujemy też możliwość zakupu dodatkowej broni i wyposażenia.

soul_calibur
Screen z gry Soulcalibur IV

Deweloperzy dostosowali „Soulcalibur IV” do współczesnych standardów, wprowadzając dwie kolejne opcje: możliwość zmierzenia się z innymi graczami za pośrednictwem internetu oraz znacznie rozbudowany względem poprzedniej części tryb kreacji własnego wojownika. Pierwsza opcja byłaby idealna, gdyby nie zdarzające się nawet na szybkich łączach lagi, które w przypadku bijatyk – gdzie liczy się każda sekunda, czy wręcz  ułamki sekund – potrafią znacznie zepsuć przyjemność z zabawy. W przypadku drugiej należy pogratulować nie tylko pomysłu, ale i wykonania; bogactwo strojów i ekwipunku oszałamia, a co więcej prawie każdy z elementów, w które wyposażymy swoją postać, zmienia jej współczynniki albo ulepsza umiejętności. Nadaje to grze lekko RPG-owego charakteru.

soul_calibur
Screen z gry Soulcalibur IV

Nie sposób nie wspomnieć też o pewnym sprytnym ruchu marketingowym, zresztą nie pierwszym tego typu w historii cyklu. To występy gościnne, w ramach których w „Soulcalibur IV” pojawiają się postaci spoza uniwersum serii. Mowa o wymachujących świetlnymi mieczami bohaterach „Gwiezdnych Wojen” – w recenzowanej edycji na X360 jest to Yoda, w wersji na PlayStation 3 Darth Vader, a w obu dodatkowo postać ucznia z zapowiedzianej na wrzesień gry akcji „Star Wars: The Force Unleashed”.

O ile ten ostatni wydaje się być niezbyt  dobrze zbalansowany (zwyczajnie za łatwo nim wygrać), o tyle Mistrz Jedi to mała perełka grywalności. Jest zwinny, skoczny i ślicznie animowany, a uroku dodają mu skonstruowane za pomocą charakterystycznej „Yodowskiej” składni kwestie. Fani sagi filmowej George’a Lucasa poczują się jak w domu.

soul_calibur
Screen z gry Soulcalibur IV

Co ciekawe, „Soulcalibur IV” jest tytułem, który do gustu przypaść powinien nie tylko zagorzałym, zaprawionym w bojach miłośnikom gier walki – ci, jak już zostało wspomniane, znajdą tu mnóstwo wyzwań – ale też osobom, które mają ochotę na niezobowiązującą, lekką rozrywkę. Wystarczy ustawić niższy z dwóch dostępnych poziom trudności i zamiast frustrować się niemożnością uniknięcia morderczych kombinacji konsolowych przeciwników, cieszyć oko spektakularnymi ciosami, lśniącymi ostrzami i wymyślnymi strojami postaci.

Warto też zaznaczyć, że grze daleko jest od cechującej choćby inną popularną serię bijatyk, „Mortal Kombat”, brutalności. Brakuje krwi, stylistyka jest celowo przerysowana i momentami wręcz humorystyczna, a zamiast podpalania żywcem przeciwników i wyrywania im kręgosłupów, mamy fatalities w wersji soft, zwane tu Critical Moves.

soul_calibur
Screen z gry Soulcalibur IV

Dopracowana oprawa wizualna jest ważnym elementem każdej szanującej się bijatyki i na tym polu „Soulcalibur IV” nie zawodzi. Modele postaci wykonane są starannie i szczegółowo, animacja jest płynna, otoczenie i uzbrojenie w wielu aspektach zniszczalne, a całość lśni charakterystycznym, kolorowym blaskiem. Tak jak poprzednie części wyciskały ostatnie soki ze sprzętu poprzednich generacji – kolejno konsol PlayStation, Dreamcast, PlayStation 2 i GameCube – tak i najnowsza korzysta w znacznym stopniu z możliwości X360 i PS3.

Nie owijając w bawełnę, „Soulcalibur IV” to bodaj najlepsza z wydanych ostatnio bijatyk. Może szczycić się tym tytułem przynajmniej do początku przyszłego roku, kiedy to ukaże się najnowsza odsłona legendarnego „Street Fightera”, a na PlayStation 3 trafi dostępny na razie jedynie na automatach „Tekken 6”.

Marzena Falkowska
 

Ocena: 5/6
 

Zalety: Zróżnicowana, pełna wyzwań rozgrywka; rozbudowany tryb tworzenia postaci; możliwość zabawy dla graczy o różnym stopniu zaawansowania; bardzo dobra oprawa graficzna.
Wady: Krótki tryb fabularny; lagi w trybie rozgrywki online.
 

Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI +16, z powodzeniem poradzą sobie z nią jednak i młodsze nastolatki, w dodatku bez konieczności oglądania drastycznych scen.
 

Soulcalibur IV, zręcznościowa gra walki na konsole Xbox360 i PS3, od lat 16 (PEGI16+), w oryginalnej wersji językowej. Cena: 239,90 zł. Dystrybutor: Cenega.
 
 
Zobacz trailer gry:

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. Autorka niestety nie zna się na grach wideo ale z pasją godną wyższej sprawy dzieli się swoimi przemyśleniami. Przetrawienie info z wikipedii i napisanie na podstawie takiej wiedzy „Recenzji” nie przynosi żadnej chluby

css.php