DAMA Z NIETOPERZEM
Mona de Lafitte jest wschodzącą gwiazdą opery paryskiej. Obiektywnie rzecz biorąc, jest też wampirzycą, choć pewnie temu zaprzeczy. Nie przyznaje się do spania w trumnie i sama siebie oszukuje, że tak lubiany przez nią napój to wino merlot o słonawym posmaku. „Merlot 0 Rh+” – dodałby zaprzyjaźniony nietoperz Froderyk.
Młoda śpiewaczka wciąż ma nadzieję wrócić do Paryża, ale najpierw musi wydostać się z niewoli natrętnego wielbiciela, barona Szprytka von Kiefera, który uczynił z niej wampira i uwięził w Draxsylwanii. Ucieczka z zamku Warg – do tego sprowadza się fabuła A Vampyre Story i nie ma co więcej się nad nią rozwodzić. Nawet mi za bardzo nie przeszkadza, że w ostatniej scenie akcja się urywa w oczekiwaniu na ciąg dalszy, który nastąpi w kolejnym epizodzie, a przewidziano ich aż cztery.
Opowiadana tu historyjka stanowi jedynie pretekst do zabawy. Nie fabułą stoi ta gra, ale humorem, który przejawia się nie tylko w dialogach i komentarzach, lecz także w konstrukcji postaci. Na pierwszym planie dama próbująca odnaleźć się w skórze wampira w duecie z rezolutnie rezonującym nietoperzem. Stanowią razem nierozłączny tandem; gdzie Mona nie może, tam Froderyka pośle. W razie potrzeby sama przybierze postać nietoperza, jak to wampiry mają w zwyczaju. W tle galeria nietuzinkowych, często groteskowych postaci: żelazna dziewica jako sekretarka-stenotypistka, snobistyczny gargulec, szczurzy mafioso, sadystyczna kicia, kobieta niezbyt ciężkich obyczajów itd.
Screen z gry A Vampyre Story
Do zabawy zapraszają również pochowane po wszystkich kątach aluzje popkulturowe; można się bawić w wyszukiwanie nawiązań do Hitchcocka, Kinga czy klasycznych gier LucasArts. Sporo jest żartów językowych, w tym także tych najtrudniejszych do przetłumaczenia, opartych na idiomatycznych dwuznacznościach. Szczęśliwie i do nich mamy dostęp, bo AVS wydano u nas w wersji kinowej. Komu zatem nie przypadnie do gustu „dama negocjowalnego afektu”, ma szansę zastanowić się nad lepszym odpowiednikiem dla „woman of low moral fibre”, co wcale łatwe nie będzie. Mniej ambitni mogą w większości przypadków polegać na polskim tłumaczeniu, które brzmi całkiem przyzwoicie, a w porywach nawet zabawnie.
Aby krótko i węzłowato wyrazić, co mi się w tej grze podoba najbardziej, musiałabym użyć brzydkiego słowa, które oficjalnie w polszczyźnie nie istnieje: „oldschoolowość”. Jednym z przejawów tego zjawiska są prawdziwie interaktywne „hot-spoty”, czyli miejsca na ekranie, w których możliwa jest jakaś akcja do wykonania. Nie tylko jest ich wiele więcej niż w typowych przygodówkach nowej generacji, ale w każdym mamy do wyboru cztery działania: „przyjrzyj się”, „użyj”, „rozmawiaj”, „podfruń” (tak!). Co najważniejsze, nawet jeśli akcja typu „przefruń przez okno do piekieł” albo „rozmawiaj z kominkiem” teoretycznie pozbawiona jest sensu, to warto spróbować ją wykonać, aby usłyszeć zabawny (na ogół) komentarz.
Screen z gry A Vampyre Story
Generalnie gra „starej szkoły” nie mizdrzy się do szerokiej publiczności, niepotrzebnie siebie samą upraszczając i upodobniając do bardziej popularnych gatunków. Wręcz przeciwnie – otwarcie sięga do tradycji klasycznej przygodówki point&click, co spodoba się tym, o których względy przede wszystkim powinna zabiegać – graczom przygodowym. Sama jestem najlepszym dowodem, że przyklasną temu nie tylko wielbiciele Monkey Island. To oni od lat cierpliwie oczekiwali na pierwsze dzieło Autumn Moon, tj. zespołu pod wodzą Billa Tillera, złożonego z dawnych pracowników LucasArts. Ja zainteresowałam się tym projektem dopiero po obejrzeniu zwiastuna filmowego, który z jednej strony mnie rozbawił komentarzem, z drugiej skojarzył się odrobinę z twórczością Tima Burtona oraz zaintrygował kolorystyką.
Screen z gry A Vampyre Story
Wampirza Historia to gra niemal monochromatyczna, a jednocześnie pełna barw: dominująca tu purpura występuje we wszelkich możliwych odcieniach – od lawendy przez śliwkę i fiołki do bakłażana; czasem ocieplona żółcieniem, kiedy indziej skontrastowana z chłodnym szmaragdem. Malowane w ten sposób dwuwymiarowe tła radują oczy, podczas gdy postaci wymodelowane w 3D wydają się kanciaste i niezgrabne, co już nawet nie dziwi, bo to przywara nie tylko tej gry.
Głos Mony nie razi tak bardzo jak w wersji demonstracyjnej, a nawet trudno go nie polubić. Angielska obsada aktorska spisuje się świetnie, ze szczególnym wyróżnieniem Jeremy’ego Koernera w roli nietoperza. Ucztę dla uszu stanowi jedna z ciekawszych ścieżek dźwiękowych, jakich słuchaliśmy ostatnio w przygodówkach. Muzyka Pedro Macedo Camacho tworzy tło doskonale zharmonizowane z treścią gry; w jego kompozycjach słychać i horror, i operę, i dowcip.
Screen z gry A Vampyre Story
Rozwiązywanie zagadek wymaga tutaj odrobiny wyobraźni oraz – znowu – swoistego poczucia humoru; inaczej nie sposób podążać za ich pokrętną niekiedy logiką. Większość polega na używaniu przedmiotów oraz… hm… postaci, które Mona pakuje do swej podręcznej trumienki. Jednak to nie zagadki zatrzymywały mnie najczęściej, tylko liniowość konstrukcji polegająca na przykład na tym, że pewne zamknięte na głucho drzwi niepostrzeżenie okazują się otwarte w momencie, gdy wykonamy przewidziane w danej lokacji czynności.
Screen z gry A Vampyre Story
Gra humorystyczna nie ma szans spodobać się wszystkim. Nie wszystkie żarty są najwyższej próby, zdarzają się też dowcipy wymuszone, trywialne i lekko nieświeże, ale komu wyczucie absurdu nie jest obce, ten na pewno nieraz się uśmiechnie, a może nawet w głos zaśmieje. Komizm, jak wiadomo, leży w oku (i uchu) patrzącego.
tetelo
Zobacz trailer gry:
2 kwietnia o godz. 14:11 40071
Jak dla mnie, postać Froderyka to absolutne mistrzostwo, jedna z najlepszych w mojej historii grania w gry w ogóle, naprawdę fenomenalnie napisana i zagrana. W grę nie grałem zbyt dokładnie, tak mniej więcej po opuszczeniu zamku patrzyłem już tylko przez ramię jak gra moja dziewczyna i z tego co zdążyłem się zorientować, bardzo jej się podobało. Kawał świetnego rzemiosła.
Trochę tylko szkoda tego zakończenia…
Ale tak czy siak, dawać tej grze PEGI 7+ to jest jakieś nieporozumienie. Ale wiadomo, skoro gra nie ma scen przemocy, to od razu ma się nadawać dla dzieci.
2 kwietnia o godz. 14:33 40072
No właśnie. Jak jest jakaś afera z przemocą w grach, to oczywiście winni są mężczyźni. A jak coś fajnego się pojawi, to dziewczyny odganiają nas od komputerów, i co najwyżej można przez ramię popatrzeć… 🙂
3 kwietnia o godz. 8:53 40125
To raczej była kwestia tego, że gra była wspólnym zakupem i jednak trudno się gra w przygodówki we dwoje, bo jedno pójdzie do kuchni, wraca i nie wie co się stało w międzyczasie 🙂
Ale! Chciałbym skorzystać z okazji i ponarzekać publicznie na dystrybutora. Z dwóch powodów: po pierwsze, nie zamieścił na płycie patcha, bez którego gra nie działa pod Vistą. AVS ma już kilka miesięcy, więc gdy wydaje się grę w marcu, to chyba warto dodać łatkę z listopada, zwłaszcza, że podobno jakieś inne babole naprawiała.
No i szkoda, że nie przetłumaczyli internetowego pamiętnika hrabiny 🙂
3 kwietnia o godz. 21:01 40152
Pyszna lektura, ten pamiętnik. Dzięki, kmh, dopiero dziś tam weszłam. Baronowa ma szanse stać się moją ulubioną postacią, jak się już pojawi.
A tłumacze i tak się napracowali, choćby w pojedynku na wyzwiska 😉
4 kwietnia o godz. 10:31 40195
Oj nie wierzę, aby przebiła Froderyka 🙂
6 kwietnia o godz. 18:54 40309
Nietoperz to taki uskrzydlony osioł ze Shreka, więc trudno go nie lubić.
Za to w Baronowej wyczuwam pokrewieństwo z rodziną Addamsów:
Otrzymaliśmy pocztą katalog „Twoja wymarzona sala tortur”. Fascynujący, doprawdy. Żelazna dziewica wydaje się być szczególnie intrygującą. Chcę ją dostać na gwiazdkę!