Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

27.04.2012
piątek

„A Crack in Time” – recenzja gry

27 kwietnia 2012, piątek,

Wisienka na torcie

Nie dalej jak trzy miesiące temu zaproponowałem na Technopolis powstanie działu „Próba czasu”, w którym oceniam produkcje sprzed kilku lat, dawne hity, wciąż jednak potrafiące przykuć do ekranu monitora lub telewizora na długie godziny. Na pierwszy ogień poszły dwie części trylogii „Ratchet & Clank Future”. Dla przypomnienia, tylko jedna z nich („Tools of Destruction”) zdała w moim przekonaniu ten egzamin. Środkowa odsłona trylogii okazała się niezbyt udanym wypełniaczem, który przy obecnej filozofii wydawniczej większości dużych koncernów zapewne zostałaby wypuszczona jako zwykłe DLC. Na szczęście twórcy serii poszli po rozum do głowy i zmobilizowali siły, czego efektem jest zwieńczenie serii „Ratchet & Clank Future” pod wdzięcznym tytułem „A Crack in Time”.

„A Crack in Time” to iście królewski deser. Oferuje nam wszystkie te elementy, za które można było zakochać się w „Tools of Destruction”, eliminując kilka drobnych niedogodności, które pojawiły się przy okazji „Quest for Booty” i dodając sporo od siebie. Tym sposobem otrzymujemy dzieło, będące nie tylko godnym zakończeniem historii opowiedzianej w „Ratchet & Clank Future”, ale grę stanowiącą jeden z najlepszych tytułów, jaki pojawił się na konsoli Playstation 3 od początku jej istnienia.

Gra kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzednich częściach (uwaga: niewielkie spojlery) – cesarz Percival Tachyon został pokonany, a Clanka porwała rasa dziwnych, latających Zoni. Z pomocą kompanów Ratchet dowiaduje się, gdzie może szukać swojego przyjaciela i wyrusza na misję ratunkową, która przy okazji pozwoli mu poznać część owianej tajemnicą historii swojej rasy Lombaxów. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że w całą sprawę zamieszany jest szalony robot-naukowiec dr Nefarious (znany miłośnikom przygód Ratcheta i Clanka jeszcze z czasów PS2), który zamierza wykorzystać Wielki Zegar kontrolujący czas, by odmienić bieg historii i zawładnąć wszechświatem. Nasi tytułowi bohaterowie nie mogą do tego dopuścić.

Rozgrywka nie różni się w zasadzie niczym od swoich poprzedniczek. Jako Ratchet lub Clank (albo Ratchet i Clank w jednej postaci) pokonujemy kolejne poziomy, wykazując się sprytem oraz zręcznymi palcami podczas rozwiązywania zagadek logicznych albo podczas potyczek z wrogami. Przy okazji gromadzimy śrubki stanowiące coś na kształt waluty, pozwalającej na ulepszanie broni, kupowanie nowych gadżetów oraz mocniejszych pancerzy.

Jednym z elementów, którego brakowało w „Quest for Booty” były właśnie gadżety Clanka. Pozbawiony ich Ratchet był niczym nie wyróżniającym się bohaterem, który skakał, wspinał się, strzelał i w zasadzie tyle. Twórcy gry postanowili naprawić to niedopatrzenie i choć do spotkania starych przyjaciół dochodzi dopiero po pewnym czasie, to już niemal od początku Ratchet dostaje do dyspozycji buty antygrawitacyjne, pozwalające na wykonanie niesamowitych skoków, szybowanie w powietrzu oraz podróżowanie z zawrotną prędkością. Dzięki temu poszczególne plansze mogą być o wiele bardziej urozmaicone i dostarczają grającemu znacznie więcej frajdy.

Kolejnym elementem, powracającym po krótkiej nieobecności, jest backtracking. Co ważniejsze jest to powrót w doskonałym stylu. Nie dość, że niektóre planety zmieniają się w trakcie rozgrywki przez co powroty nie nudzą, to na dodatek w nasze ręce oddany zostaje myśliwiec kosmiczny, dzięki któremu stoczymy kilkadziesiąt potyczek z wrogimi statkami, a także odwiedzimy mniejsze ciała niebieskie, jak księżyce i asteroidy, gdzie będziemy mogli liczyć na pomoc tubylców lub na otrzymanie misji pobocznej. To ostatnie nadaje grze dodatkowego, nieco RPG-owego smaczku, którego również brakowało w „Quest for Booty”.

Osobiście bardzo przypadły mi do gustu system trofeów oraz poziom trudności. Po pierwsze, platynę można zdobyć poświęcając grze ponad trzydzieści godzin solidnej rozgrywki. Dla oddanego, ale już nie hardcorowego gracza, takiego jak ja, było to niczym gwiazdka z nieba. Aby zdobyć drogocenne trofeum, grę należy uczciwie ukończyć dwa razy, na najwyższych poziomach trudności, znaleźć co jest do znalezienia i wymaksować co jest do wymaksowania. W końcu nie musiałem zastanawiać się, skąd wziąć dziesiątki godzin na grindowanie kolejnych poziomów albo szukanie dziesiątek nieistotnych drobiazgów. Po drugie, poziom trudności jest wyważony wprost idealnie. Na poziomie trudności „hard” gra stanowi wyzwanie, ale nie jest aż tak „nerwogenna”, żeby rzucić ją w kąt w przypływie bezsilnej wściekłości. Na najbardziej wytrwałych czeka jeszcze tzw. „challenge mode”, który – jak sama nazwa wskazuje – stanowi szczególne wyzwanie. Przystępujemy do niego posiadając cały arsenał ulepszonych broni, dzięki czemu tryb ten daje ogromną frajdę z niczym nieskrępowanej rozwałki.

Po tych wszystkich ochach i achach, a także wstępowi sugerującemu, że „A Crack in Time” jest pozycją ponadprzeciętną, z góry wiadomo, jak zabrzmi ostateczny werdykt. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się aż tak dobrego zakończenia trylogii. Sądziłem, że będzie to gra na poziomie „Tools of Destruction”, solidna i dająca wiele zabawy, ale nie aż tak. Jeśli ktoś nie miał jeszcze przyjemności zapoznać się z tą produkcją – szczerze zachęcam. Jeśli ktoś rozważał, czy warto sięgnąć po ostatnią przygodę Ratcheta i Clanka , a może nawet całą serię – szczerze zachęcam. Jeśli nie zastanawialiście się nad tym wcześniej – rekomenduję z całego serca. Obok tej gry nie warto przechodzić obojętnie.

Andrzej Jakubiec

OCENA: 90%

Zalety: świetny backtracking; humor; obszerny świat; rozgrywka.
Wady: nic co znacząco psułoby zabawę.

Wymagania sprzętowe: Playstation 3

PEGI: Dla graczy w wieku 7+.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 4

Dodaj komentarz »
  1. Kurcze, ile fajnych gier wychodz ekskluzywnie na ps3… A jak ktoś nie umie pada obsługiwać, to kompletna klapa. Trochę tu zazdroszczę koledze Autorowi.
    JMD

  2. Ale co to znaczy „nie umie”? Niech się nauczy bo warto:)

  3. Niema co… Grafika zapowiada się piękna 🙂

  4. Grafa śliczna więc czas na pady w dłoń i do boju 🙂

css.php