Niedługo minie dekada od premiery pierwszego „Dungeon Siege”. Chociaż wiele się przez ten czas zmieniło w podejściu do cRPG (by zobaczyć jak wiele, wystarczy porównać schemat rozgrywki zaproponowany w „Baldur’s Gate” z tym, do którego przyzwyczaił nas „Mass Effect”), wśród pecetowych produkcji typu hack and slash od lat niepodzielnie rządzi i dzieli „Diablo”, pozostając niedościgłym wzorem i punktem odniesienia dla twórców kolejnych, mniej lub bardziej udanych przedstawicieli gatunku. Nowe dziełko Obsydian Entertainment, studia odpowiedzialnego za takie hity jak „Knights of the Old Republic 2” czy „Fallout: New Vegas”, raczej tej sytuacji nie zmieni, ale też nie wydaje mi się, by takie były ambicje jego twórców. Zamiast mierzyć się z legendą Blizzarda, Amerykanie postanowili pójść własną drogą. Efektem końcowym ich pracy jest gra niezwykle dynamiczna i wciągająca, ale też zupełnie inna od tego, do czego przyzwyczaiły nas liczne, niezbyt oryginalne klony Diabła czy nawet poprzednie odsłony serii autorstwa Gas Powered Games.
W „Dungeon Siege 3” po raz kolejny wracamy do Ehb – królestwa, które po upadku Imperium Gwiazd stało się schronieniem i domem dla legendarnego 10. Legionu. Przez wieki legioniści wspierali monarchię, zapewniając pokój i bezpieczeństwo jej mieszkańcom. Wszystko zmieniło się wraz z zabójstwem króla. Obarczony winą Legion popadł w niełaskę, zaś państwem wstrząsnęła wojna domowa. Trzydzieści lat po tych wydarzeniach Ehb nadal pozostaje podzielone. Większość kraju znajduje się co prawda w rękach fanatyczki i buntowniczki Jeyne Kassynder, jednak na zachodzie wciąż jeszcze stacjonują siły wierne monarchii i niepełnoletniej królowej Roslyn. Podczas gdy obie strony przygotowują się do ostatecznej konfrontacji, na północy, w Rukkenvahl, zbierają się ostatni przedstawiciele zdziesiątkowanego w czasie wojny Legionu. Chcą odbudować organizację i przywrócić pokój. Jak nietrudno się domyślić, to właśnie w jednego z nich przyjdzie nam się wcielić w trakcie zabawy.
Opowiadana historia, choć z początku może wydać się nieco wtórna i niezbyt interesująca, jest bez wątpienia mocną stroną gry. W przeciwieństwie do wielu innych produkcji typu hack and slash, by wymienić choćby „Torchlight” czy „Mythos”, nie sprowadza się ona do krótkiego wprowadzenia, po którym przychodzi bezmyślna rzeź tysięcy mniej lub bardziej groźnych mobów. W „Dungeon Siege 3” fabuła jest cały czas obecna. Od początku do końca mamy wrażenie, że to, co robimy, czemuś służy, że następujące po sobie zadania nie są jedynie kolejnymi bezsensownymi zleceniami (w rodzaju: ukradnij trollowi cukier do herbaty, najlepiej 50 razy), lecz stanowią rozdziały epickiej opowieści. Grze bez wątpienia na dobre wyszło również wprowadzenie scenek dialogowych, do tej pory w serii nieobecnych. Nie tylko pogłębiają one naszą wiedzę na temat dziejących się dookoła wydarzeń czy dostarczają nowych questów, ale również pozwalają niekiedy wpłynąć na rozwój fabuły. Niby nic wielkiego, a jednak cieszy. Szkoda tylko, że jakością wykonania bliżej im do premierowego wydania pierwszego „Wiedźmina” niż trylogii „Mass Effect” (czyżby efekt cięć budżetowych?).
Sama rozgrywka przedstawia się dość ciekawie, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie ona do gustu. „Dungeon Siege 3” jest bowiem tytułem mocno zręcznościowym. Walki (zwłaszcza na wyższych poziomach trudności) wymagają pozostawania w ruchu, częstego stosowania uników, bloków, czarów leczniczych i co najmniej kilku różnych ataków. Są przy tym bardzo widowiskowe i trzeba to przyznać – emocjonujące. Niezależnie od wybranej postaci (a są ich cztery: specjalizujący się w walce na miecze syn ostatniego mistrza Legionu, Lucas, posługująca się bronią palną wiedźma Lescanzi, Katarina, mag Reinhart i – last but not least – Anjali, archontka potrafiąca w dowolnym momencie przemienić się z walczącej włócznią wojowniczki w żywy płomień), wachlarz umiejętności bojowych jest na tyle duży, że nie pozwala zbyt szybko znudzić się tytułem, a o to przecież w tego typu grach przede wszystkich chodzi. Ogólnie dobre wrażenie psują tylko nie zawsze intuicyjnie poruszająca się kamera i niedopracowany system namierzania, który sprawia, że nasz bohater zamiast atakować przeciwnika stojącego na linii strzału, potrafi miotać zaklęciami na prawo i lewo, osmalając jedynie pobliskie ściany. Jest to szczególnie irytujące w walce z bossami, gdzie każdy źle wymierzony atak zmusza do dodatkowych uników.
„Dungeon Siege 3” to bez wątpienia udany action RPG, lecz trudno byłoby go polecić graczom, dla których jedynym wzorem dobrego hack nad slash jest „Diablo”. Dlaczego? Otóż przede wszystkim dlatego, że tytuł koncentrując się na fabule i walce, zaniedbuje rozwój postaci i kolekcjonowanie ekwipunku. Nasz bohater niby ma jakieś statystyki, ale na dobrą sprawę nie trzeba sobie nimi zaprzątać głowy. Wybór konkretnej zbroi czy miecza nie stanowi większego problemu (na ogół zamiast porównywać atrybuty wystarczy spojrzeć na cenę), a ich kształt i kolor w niewielkim stopniu przekładają się na wygląd awatara. Dla osób lubiących zabawę liczbami i tabelkami pozostaje w zasadzie tylko wzbogacanie umiejętności bojowych o dodatkowe efekty, np. spowolnienie, podpalenie czy tymczasowe ogłuszenie. Trochę mało, zważywszy na fakt, że tym, co przyciąga wielu do produkcji typu hack and slash jest właśnie połączenie prostej rozgrywki z możliwością ciągłego doskonalenia herosa.
Komu zatem można by polecić „Dungeon Siege 3”? Przede wszystkim miłośnikom dynamicznych, zręcznościowych walk w sceneriach fantasy, dla nich bowiem ta gra została stworzona i oni będą czerpać z niej najwięcej przyjemności. Zwolennikom mechaniki rodem z „Diablo” z pewnością bardziej przypadnie do gusty planowany na trzeci kwartał tego roku „Torchlight 2”.
Tomasz Kupiecki
Zalety: fabuła, dynamiczne i ładne wizualnie walki
Wady: system namierzania przeciwników, uproszczony rozwój postaci
Dla rodziców: PEGI 16
Wymagania sprzętowe gry Dungeon Siege 3: Windows XP SP3, Vista SP1, Windows 7, procesor Core 2 Duo 2,5 GHz lub odpowiednik, karta graficzna NVIDIA 9800GT, 1,5 GB RAM, ok. 4 GB miejsca na dysku twardym.
„Dungeon Siege 3” PC, hack and slash, producent Obsidian Entertainment, dystrybutor Cenega. Gra dostępna także na konsole PS3 i X360.
2 sierpnia o godz. 11:45 63544
Warto również wspomnieć o trybie dla 2 graczy. Niema o nim żadnej wzmianki w recenzji, chyba że coś pominąłem wzrokiem. (jest on podobno „zepsuty” o tyle iż drugi gracz nie buduje swojej postaci, przez co sprawia wrażenie bycia marionetką podobną do NPC. Umiera idea wymiany przedmiotami itp, ale nie grałem, dzielę się doświadczeniem z innej recenzji którą czytałem (niech ktoś mnie poprawi jeżeli się mylę)
Pozdrawiam
2 sierpnia o godz. 20:37 63545
@Vype
Przyznaję, powinna pojawić się wzmianka, że jest to recenzja trybu single player:) Po sieci grałem niewiele, głównie dlatego, że chciałem jak najszybciej ukończyć kampanię, ale nawet po kilku godzinach takiej zabawy można wyrobić sobie na jej temat jakieś zdanie. Przede wszystkim multiplayer niewiele różni się od trybu dla jednego gracza. Mamy tę samą historię, te same postaci, te same rozwiązania techniczne itd. Problem w tym, że to, co sprawdza się w singlu niekoniecznie pasuje do multi. Już wyjaśniam. Osoba, która rozpoczyna grę wieloosobową, staje się jednocześnie jej głównym bohaterem. To ona decyduje o przebiegu rozgrywki, ona prowadzi dialogi z NPC, zapisuje stan gry itd. Pozostali (drużyna może liczyć do czterech graczy) muszą zadowolić się rolą pomocników. Co więcej, w jednej grze nie mogą znaleźć się dwie takie same postaci. Jeżeli chcielibyśmy np. zagrać Lucasem, a ten już znajduje się w drużynie, będziemy musieli wybrać sobie kogoś innego. Z punktu widzenia fabuły ma to sens, jeżeli zaś chodzi o grywalność ? już niekoniecznie. Być może zmieni się to w kolejnych patchach, na razie jednak trudno nie ulec wrażeniu, że multi jest w DS3 jedynie dodatkiem do singla (całkiem udanego bądź co bądź).
4 sierpnia o godz. 16:32 63550
Teraz rozumiem o co chodzi. Dzięki wielkie za odpowiedź 🙂
(dobra recka btw, chętnie sprawdzę DS3 na mojej PS3)
Pozdrawiam
7 sierpnia o godz. 17:46 63557
@Vype
Dzięki za dobre słowo i również pozdrawiam 🙂