Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

14.05.2010
piątek

„Sam & Max: the Penal Zone” – recenzja gry

14 maja 2010, piątek,

Screen z gry Sam & MaxNIEZALEŻNI POLICJANCI ZNÓW W AKCJI

Miłośnikiem gier przygodowych jestem niemal od chwili, w której dostałem swój pierwszy sprzęt do grania, czyli od blisko dwudziestu lat. Z uwagą śledząc rynek przygodówek, przez cały ten czas nie byłem świadkiem bardziej spektakularnego powrotu niż pojawienie się w 2006 i 2007 roku nowych przygód Sama i Maxa – psa detektywa oraz jego nagiego, nadpobudliwego, psychopatycznego, królikopodobnego towarzysza. Starzy-nowi bohaterowie z miejsca podbili serca fanów, jednocześnie zdobywając uznanie recenzentów. Zaledwie kilka tygodni temu firma Telltale, zachęcona sukcesem „S&M” , wypuściła na rynek pierwszy epizod nowego sezonu. I co by nie powiedzieć – jest jeszcze lepiej niż dotychczas.

W Technopolis opublikowaliśmy już całkiem obszerny opis całej franszyzy spod znaku Sama i Maxa, więc żeby się nie powtarzać, tylko kilka słów wstępu na temat pierwszych dwóch sezonów.

Screen z gry Sam & Max

Gdy pierwszy sezon „Sama & Maxa” ujrzał światło dzienne, wielu graczy nie było przekonanych do nowych rozwiązań. Najwięcej sceptycznych reakcji budził nowy na rynku gier wideo model sprzedaży epizodów, dostępnych jedynie (przed ukończeniem sezonu) w dystrybucji elektronicznej. Pojawiały się one cyklicznie, co miesiąc, a samo rozegranie dość krótkiego odcinka zajmowało nie dłużej niż dwa wieczory. Jednak epizody okazały się strzałem w dziesiątkę. Nie dość bowiem, że twórcy każdą z części mogli umieścić w nieco odrębnym kontekście kulturowym, to jeszcze zyskiwali możliwość reagowania na uwagi użytkowników, oraz czas na dopieszczenie kolejnych odsłon pod kątem technicznym.

 

Efektem ich prac było sześć epizodów, w których Sam i Max odkryli hipnotyczny spisek wymierzony przeciwko mieszkańcom USA, uratowali Biały Dom, stoczyli walkę z Internetem, by w końcu udać się na księżyc i ocalić Ziemię. Niewątpliwie największą zaletą gry był, nierzadko zupełnie absurdalny, humor. Ze względu na charakterystyczne odniesienia kulturowe oraz specyficzny język, polska wersja straciła sporo na lokalizacji, również przez niezbyt fortunny dobór aktorów dubbingujących bohaterów. W pełni mogli się nią cieszyć tylko ci gracze, którzy znając angielski w dostatecznym stopniu, postanowili nabyć oryginalną wersję językową.

Screen z gry Sam & Max

Drugi sezon „Sama & Maxa” pojawił się niecały rok po zakończeniu pierwszej serii. Graczom zaserwowano pięć epizodów, połączonych nowym wątkiem fabularnym. Dość powiedzieć, że Sam i Max swoją kilkuodcinkową przygodę rozpoczynają na mroźnej północy, a kończą sześć stóp pod ziemią… w piekle. Większość zmian była czysto kosmetyczna. Nieznacznie ulepszono silnik gry, poprawiono animacje postaci oraz dodano wsparcie dla monitorów panoramicznych, zaś do rozgrywki zaimplementowano system podpowiedzi. Wystarczyło to, żeby drugi sezon przygód zwariowanej dwójki zyskał sobie jeszcze większe uznanie. Niestety, wyłącznie polskojęzyczni gracze musieli obejść się smakiem, gdyż dystrybutor gier Telltale Games – firma CD Projekt – nie podjęła próby lokalizacji kolejnych pięciu epizodów.

Screen z gry Sam & Max

Gdybym mógł, powiedziałbym, że trzeci sezon przygód Sama i Maxa zaczyna się od niezłego pie… mocnego uderzenia. Niezależni policjanci ponownie znaleźli się w sytuacji podbramkowej, a dokładniej: w celi intergalaktycznego goryla, którego zamiary nie pokrywają się z ustaleniami konwencji genewskiej. Kilka chwil później dowiadujemy się się, że nasz królikopodobny przyjaciel, Max, jakimś cudem posiadł umiejętność władania mocami umysłu, dzięki czemu..! Nie, nic więcej nie zdradzę. Fabuła pełna jest przekomicznych smaczków, które warto odkryć samemu. Interesującym zabiegiem wydaje się wprowadzenie narratora, który szczególnie na początku rozjaśnia nieco chaotyczną sytuację. Całość sprawia wrażenie przemyślanej i dopracowanej, a co najważniejsze wciąga – w takim stopniu, że tuż po obejrzeniu zakończenia, człowiek z miejsca miałby ochotę zabrać się za kolejny epizod.

Screen z gry Sam & Max

Formuła rozgrywki nie uległa drastycznej zmianie. Wciąż mamy do czynienia z dość klasyczną przygodówką point ‚n’ click, choć ze względu na multiplatformowość (trzeci sezon przygotowano również z myślą o Playstation 3) zostawiono użytkownikom możliwość wyboru kontrolera. Gracze, którzy na samą myśl o padzie dostają wysypki, nie muszą się martwić – grę wciąż można obsługiwać korzystając wyłącznie z myszy, jak komu wygodniej. Zagadki stoją na przyzwoitym poziomie, choć weterani nie będą mieli z ich rozgryzieniem żadnego problemu. Gdyby ktoś mimo wszystko się zaciął, z pomocą przyjdzie mu jedna z „zabawek” (urządzeń do kontrolowania paranormalnych mocy, a jednocześnie prawdziwa zabawka dla dzieci), dzięki której Max może przewidywać przyszłość. Momentami łamigłówki stają się przez to zbyt łatwe, ale spokojnie można przymknąć na to oko.

Przeskok graficzny między drugą a trzecią serią jest porównywalny do tego między dwoma pierwszymi sezonami. Strona wizualna uległa nieznacznej, aczkolwiek zauważalnej poprawie. Lepiej prezentują się modele postaci oraz ich animacje, zaś jakość teł pozostała na podobnym poziomie. Wciąż niczego nie można zarzucić oprawie dźwiękowej. Firma Telltale nie oszczędza na aktorach głosowych, co w połączeniu z prześmiesznymi dialogami daje piorunujący efekt. Nic, tylko uczyć się od najlepszych…

Screen z gry Sam & Max

„Sam & Max: the Penal Zone” to kolejny krok w dobrą stronę. Programiści z Telltale Games coraz częściej pokazują, że są jedną z wiodących sił na rynku gier przygodowych (dowodem na to są chociażby nie tak dawno wydane „Tales of Money Island”). Jeśli więc lubicie przemyślane humorystyczne przygodówki, a niestraszny wam język angielski i nie czujecie mdłości na myśl o cyfrowej dystrybucji, to trzeci sezon „Sama & Maxa” jest dla was pozycją obowiązkową. Gdyby tylko nie było trzeba czekać na kolejne odcinki…

Andrzej Jakubiec

Ocena: 85%

0% 100%

Zalety: świetna fabuła, Sam i Max!, dobra oprawa audiowizualna, humor.

Wady: chwilami nieco zbyt proste zagadki, konieczność czekania na kolejne epizody.

Dla rodzicówDla graczy 10+.

Wymagania sprzętowe gry Sam & Max: the Penal Zone: Procesor Intel Pentium 4 (3.0 GHz) lub odpowiednik AMD, 1 GB RAM, karta grafiki 128 MB, 1 GB HDD, Windows XP/Vista/ Win 7.

Sam & Max: the Penal Zone, gra przygodowa, od lat 10. Deweloper: Telltale, dystrybutor: Telltale. Cena: 34,95 $.

Polecamy także:

„Sam & Max Season 1: Culture Shock” – recenzja gry  

„A Vampyre Story” – recenzja gry

„So Blonde” – recenzja gry   

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 5

Dodaj komentarz »
  1. Naprawde nie potrafie przekonac sie do tej gry – w zyciu nie widzialem 2 bardziej bezplciowych bohaterow. Po prostu nie wzbudzaja ze mnie nawet ułamka sympatii. A szkoda, bo pominąwszy ten „szczegół” mogłoby być ciekawie:)

  2. Szalony królik z ADHD i gadający pies w kapeluszu, garniturze i pod krawatem – faktycznie, te postaci sa tak bezplciowe i sztampowe, ze aż zęby bolą…

  3. W pełni się zgadzam z przedmówcą. Do tego jeszcze postacie drugiego planu, jak wynalazca systemu anty-kradzieżowego Bosco, czy uprawiająca psychoanalizę Sybil Pandemic.
    JMD

  4. Nie wspominając o tym, że Bosco co chwila wciela się w inną rolę, a Sybil szuka szczęścia w przeróżnych zawodach, w tym jako królowa Kanady. No i nie zapomnijmy o płomiennym romansie między Sybil i głową pomnika Abrahama Lincolna. Bardziej barwnych i zabawnych postaci nie widziałem.

  5. Do tego hipnotyzer, wampir-emo, teczowy Scjentolog, stuknięci Soda Poppers (dawny zespol dzieciecy), lalkowa mafia, diabeł i stuknięty święty mikołaj 🙂

    a The Penal Zone wlasnie sciaga sie na moją PS3 😛

css.php