Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

22.12.2010
środa

„Need For Speed: Hot Pursuit” – recenzja trybu jednego gracza

22 grudnia 2010, środa,

Nowy stary Need

Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że seria Need For Speed cierpi na zaburzenie dysocjacyjne osobowości, zwane też osobowością mnogą. Kolejne odsłony, a było ich już szesnaście, realizowano w skrajnie różnych konwencjach – od twardego symulatora po świecidełkowe zręcznościówki. „Need For Speed: Hot Pursuit” jest kontynuacją „Need For Speed III: Hot Pursuit” oraz „Need For Speed: Hot Pursuit 2”. Nie przebija barier, nie wyznacza nowych kierunków. I bardzo dobrze. Ku uciesze najstarszych (ale chyba nie tylko) graczy, pamiętających pierwsze wcielenia serii z połowy lat 90., poprawia tylko to, co w NFS było najlepsze i oryginalne: prostą i raczej nieszkodliwą przyjemność ze ścigania się z pogwałceniem przepisów o ruchu drogowym.

NFS jest tym, czym anonsuje, że jest. Zręcznościową ściganką. Chodzi o to, by jechać jak najszybciej, i nie dać się złapać umundurowanym organom władzy wykonawczej. W czasach, gdy większość gier reklamowana jest jako przełomowa, innowacyjna, to godne odnotowania umiarkowanie. Ta odsłona NFS od poprzednich odsłon tego nurtu NFS różni się zasadniczo tym, że można nie tylko ścigać się, uciekać lub ścigać się uciekając przed policją, ale i gonić – występując po stronie stróżów prawa. A poza tym jest jak zwykle – tylko, że lepiej.

„Hot Pursuit” wydaje się minimalnie doroślejszy od poprzednich wcieleń. Niczemu nie służącej fabule powiedziano: basta. Chodzi o brawurową jazdę, której efektem jest rosnąca pozycja w rankingach drogowych piratów (lub policyjnych hierarchiach), dostęp do ulepszeń w wyposażeniu pojazdów (są raptem cztery rodzaje) oraz odblokowywanie nowych wyzwań. I tylko tyle. Żadnego zwodzenia gracza produktami fabułopodobnymi. Nowy NFS jest bardziej realistyczny niż poprzednie – być może stało się tak pod wpływem doświadczeń z ostatnią, udaną, odsłoną „Shift”. Żaden to symulator, rzecz jasna, bo na przykład zderzenia z dowolnymi obiektami lub drifty przy prędkościach rzędu 200 km/h w rzeczywistości nie kończą się zwykle happy endem, ale pojazdy mają pewną bezwładność i wyczuwalnie odmienne charakterystyki. Warunki drogowe i pogodowe odwzorowane są wiarygodniej niż kiedykolwiek wcześniej. Rodzaje nawierzchni, pył, piasek, wilgoć, śnieg, nagłe porywy wiatru – wyczuwalna obecność tych czynników zbliża „Hot Pursuit” do gatunku symulatora, ale nie zanadto. Tak w sam raz. Miłośników tuningów NFS odsyła do konkurencji. I słusznie – skończyła się raczej jałowa żonglerka sprężynami i spojlerami (pewną rekompensatę stanowi szeroki zestaw dostępnych superaut).

 

Dawno temu „Hot Pursuit” był prostą w obsłudze, ale dynamiczną, grywalną grą zręcznościową. I tak jest tym razem. Tym bardziej, że cieszy zmysły jak nigdy dotąd. Słowa pochwały dotyczą oprawy wizualnej. Na odcinku odwzorowania poddawanych wpływom czynników meteorologicznych krajobrazów wykonany został kawał dobrej roboty, jak mawiali towarzysze. Przy okazji – teren dostępny do wyścigania jest czterokrotnie większy niż w przypadku i tak rozległego „Burnout Paradise”. Łączna długość tras przekracza 160 kilometrów. Jest gdzie się rozpędzić i gdzie myszkować – dzięki skrótom można dotrzeć do celu szybciej niż przewiduje przewodnik. Oprawa dźwiękowa – analogicznie.

Dodatkowy atut „Need For Speed: Hot Pursuit” polega na tym, że wydaje się on wprost stworzony dla wyposażonej w parę tylko guziczków konsolę. Niewielka liczba opcji czy rodzajów wyposażenia nie razi, a tylko ułatwia okazjonalne, bezpretensjonalne odłączenie się od rzeczywistości, w której za każdy z czynów popełnionych na ekranie groziłaby utrata prawa jazdy lub/i wieloletnie więzienie. Na wyższych poziomach zaawansowania, podczas agresywnych pościgów z użyciem kolczatek, dział elektromagnetycznych, antyradarów i turbinek doładowania akcja zamienia się w prawdziwy ekstremalny survival. Uwaga: dopiero wtedy NFS, nieco ospały na niższych biegach, ujawnia swoją moc.


 
Przypuszczam, że najświeższy „Hot Pursuit” nieźle radzi sobie w trybie sieciowym. Z pewnością dzięki niemu nie jesteśmy skazani wyłącznie na dość bezrozumnych konkurentów (ich postępowanie na torze i taktyka są aż nadto przewidywalne). Rozgrywkę nowego NFS, a nawet interfejs podporządkowano rozgrywkom prowadzonym w trybie wieloosobowym – do tego stopnia, że samo uruchomienie gry bez jego włączania wymaga pewnej zręczności. Recenzenci chwalą chociażby wynalazek o nazwie Autolog, mini serwis społecznościowy umożliwiający m.in. porównywanie wyników wyścigów. Ale to już raczej dla dzieciaków – tych poniżej trzydziestki.

Karol Jałochowski

Ocena: 80%

0% 100%

Zalety: Konsekwencja. Gra jest dokładnie tym, czym anonsuje, że jest..

Wady: Brak ewidentnych wad – może poza mało wyrafinowaną SI pozostałych ścigantów.

Dla rodziców PEGI 7+. 

„Need For Speed: Hot Pursuit”; gatunek: gra zręcznościowa; PEGI 7; producent: Criterion Studios; wydawca: Electronic Arts Inc.; dystrybutor w Polsce: Electronic Arts Polska; cena wersji Xbox 360: około 200 złotych.

Polecamy także:

„Blur” – recenzja gry

„Forza Motorsport 3” – recenzja gry

„Need For Speed SHIFT” – recenzja gry  

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php