Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

14.10.2009
środa

„WET” – recenzja gry

14 października 2009, środa,

GRINDHOUSE GIER WIDEO

Grindhouse to określenie dawnych amerykańskich kin wyspecjalizowanych w specyficznym, pełnym seksu i przemocy repertuarze. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku niektóre z podupadających kin samochodowych starały się poprawić swą sytuację, uciekając w tę samą niszę.

Bezsensowna przemoc, groteska, horror i hektolitry sztucznej krwi bawiły rozentuzjazmowanych widzów skrytych w bezpiecznych wnętrzach swoich aut. Lata później Quentin Tarantino i Robert Rodriguez stworzyli dylogię „Grindhouse”, będącą zarówno parodią, jak i hołdem dla tamtych czasów. Mogliśmy w niej obejrzeć m.in. zwiastuny nieistniejących filmów, doświadczyć zerwania taśmy w najważniejszym momencie, a do tego nasze przyzwyczajone do cyfrowej jakości obrazu oczy zostały wystawione na próbę przez dodanie wyblakłych kolorów i charakterystycznej ziarnistości obrazu imitującej zużycie kliszy filmowej.

Screen z gry WET
Screen z gry WET

„WET” miał być „Grindhousem” gier wideo, nowoczesnym tytułem oddającym klimat szalonych lat siedemdziesiątych. Znajdziemy tu zarówno bezsensowną przemoc, naiwne dialogi, przedpotopowe reklamy, jak i zakłócający obraz szum i sporadycznie zrywającą się „kliszę”. Trup ściele się gęsto, budynki wybuchają, krew tryska, do walki zagrzewa szybka, energetyczna muzyka w stylu psychobilly. Wydawać by się mogło, że twórcy z Artificial Mind zadbali o wszystko, co potrzebne do szczęścia fanom twórczości Tarantino i starych filmów klasy B. Niestety, niechcący oddali jeszcze jedną cechę kina sprzed lat: niedoskonałość techniczną. Okazało się, że to, co nadaje niszowym niskobudżetowym filmom specyficznego smaczku, nie do końca sprawdza się w grach.

 

Tytuł „WET”, o czym uczynnie informują nas twórcy na samym początku rozgrywki, pochodzi od wyrażenia „mokra robota” (ang. „wet job”), stosowanego jako eufemistyczne określenie zabijania, najczęściej na zlecenie. Jak nietrudno się domyślić, osobą o mokrych (bynajmniej nie od wody) rękach jest bohaterka gry: Rubi Malone – świetnie wyszkolona, zwinna i zabójcza najemniczka-samotniczka. W zasadzie do końca gry nie dowiemy się o niej niczego więcej poza tym, że doprowadza sprawy do końca, a wszelkie próby oszukania jej traktuje ze śmiertelną (dosłownie) powagą. W swojej pracy posługuje się kilkoma rodzajami broni: pistoletami, pistoletami maszynowymi, strzelbą, kuszą o wybuchowych bełtach oraz mieczem. To wystarczy, by urządzić przeciwnikom krwawą jatkę.

Rubi nie potrzebuje osłon, bo najlepiej chroni ją własna zwinność. Wszelkiego typu skoki, przewroty, wślizgi, biegi po ścianach (i wrogach) sprawiają, że trafienie w nią staje się nie lada wyzwaniem. Co więcej, w trakcie wykonywania akrobacji zmysły bohaterki wyostrzają się, co zostało odzwierciedlone spowolnieniem czasu: wrogowie zaczynają poruszać się jak muchy w smole, a pociski leniwie przecinają powietrze, umożliwiając jej swobodne lawirowanie między nimi. Początkowo wygląda to efektownie, ale z czasem zaczyna irytować, bo niekorzystanie ze spowolnienia jest mało skuteczne. W związku z tym jesteśmy niejako zmuszeni do oglądania większości akcji w zwolnionym tempie. Wydłuża to może nieco samą grę, ale jednocześnie szybko zaczyna nużyć. Szkoda, że twórcy postanowili odejść od zastosowanego jeszcze w „Max Payne” wskaźnika spowolnienia, który nie pozwalał na nieustanne wykorzystywanie tej przydatnej możliwości. Dzięki temu gracz bardziej ją doceniał, a wykonywane w zwolnionym tempie akcje bardziej zapadały w pamięć.

Screen z gry WET
Screen z gry WET

Większość filmów sensacyjnych nie może się obyć bez pełnych efektownych kraks i kaskaderskich popisów pościgów samochodowych. Nie zabrakło ich również w produkcji Artificial Mind. Wykonano je z charakterystyczną dla leciwych pierwowzorów przesadą. Rubi nie prowadzi samochodu, lecz skacze między pojazdami, celnym ogniem eliminując ostrzeliwujących się przestępców. Całość wykonano w postaci sekwencji łączącej w sobie elementy tzw. celowniczków na szynach z Quick Time Events (momentami wymagającymi naciśnięcia odpowiedniego przycisku w odpowiedniej chwili) . Jeżeli nie zważać na jakość grafiki, pościgi prezentują się interesująco… dla postronnego widza, bowiem dla gracza dość szybko stają się nużące, głównie z powodu mało precyzyjnego systemu celowania i chaosu na drodze. Na szczęście sekwencje te nie trwają długo i stanowią jedynie odskocznię od głównego trybu rozgrywki.

Ten zaś składa się z sekcji, w których pozbywamy się przeciwników po drodze do wskazanego miejsca, przypominających nieco przygody perskiego Księcia momentów wspinaczki i zakradania się do z pozoru niedostępnych miejsc oraz aren – lokacji, w których wciąż pojawiają się nowi przeciwnicy, dopóki nie zablokujemy im dróg wejścia (zazwyczaj sprowadza się to do zabarykadowania drzwi). Naszym zadaniem jest pokonanie ich w jak najbardziej efektowny sposób,  z wykorzystaniem wszystkich dostępnych środków (zarówno arsenału Rubi, jak i elementów otoczenia).

Screen z gry WET
Screen z gry WET

Zdecydowanie najciekawiej przedstawia się tryb furii. Przechodzimy do niego w uprzednio zaplanowanych miejscach. Najpierw widzimy, jak Rubi z bliskiej odległości strzela do nadbiegającego przeciwnika. Krew zabitego rozbryzguje się na twarzy bohaterki, która uśmiecha się diabelsko i rusza przed siebie. W tym momencie gra przyjmuje komiksowy wygląd, stylistyką przypominając „Sin City” Franka Millera. Wszystko tonie w czerwieni, otoczenie zostaje sprowadzone do delikatnie zarysowanych konturów (co może nieco utrudnić orientację w terenie), a przeciwnicy i krew lśnią bielą. Bohaterka staje się szybsza i silniejsza, muzyka przyspiesza. Rozpoczyna się śmiertelny balet.

A skoro żaden balet nie może obyć się bez oprawy muzycznej, warto wspomnieć o ścieżce dźwiękowej do „WET”, którą śmiało można określić jako jedną z najciekawszych w grach wideo. Skomponował ją utalentowany muzyk Brian LeBarton, znany choćby z nie mniej oryginalnej muzyki do nie mniej oryginalnego filmu: „Nacho Libre”. W połączeniu z utworami takich zespołów jak The Hypnophonics, The Arkhams, The Chop Tops czy Gypsy Pistoleros powstała energetyzująca mieszanka psychobilly z latynoskimi naleciałościami, przypominająca nieco muzykę do „Desperado”. Co z resztą jest porównaniem jak najbardziej na miejscu, bo „WET” dość mocno przypomina klimatem dzieło Rodrigueza.

Screen z gry WET
Screen z gry WET

Niestety wrażenia z rozgrywki psuje… sama rozgrywka: mało precyzyjne sterowanie, brak możliwości zmiany ruchu w trakcie jego wykonywania, przez co nie zawsze można wyczuć bohaterkę oraz momentami kłopoty z zasłaniającą akcję kamerą. To wszystko sprawia, że w trakcie gry można odnieść wrażenie, iż ma się do czynienia z siermiężnym, niedopracowanym produktem. Szkoda, bo możliwości Rubi aż prosiłyby się o płynne i przyjemne sterowanie, takie jak choćby w serii „Devil May Cry”. O ile na liczne niedoskonałości grafiki można przymknąć oko (choć dla niektórych może być to trudne, gdyż grze sporo brakuje do obecnych standardów), o tyle niedociągnięcia w mechanice potrafią każdemu zepsuć zabawę.

W produkcji Artificial Mind fabuła nie ma największego znaczenia, dlatego też, zamiast rozpisywać się nad nią na początku tekstu, wystarczy poświęcić jej kilka słów na jego końcu. Scenarzyści przygotowali przerywaną oryginalnymi reklamami sprzed kilkudziesięciu lat dość typową opowieść o bezwzględnym najemniku (tu najemniczce), zdradzie, zemście i mafijnych porachunkach. Możemy liczyć na możliwość odwiedzenia dość różnorodnych lokacji, jak Londyn czy Hong Kong, kilka fabularnych twistów i standardowe zakończenie, w którym bohaterka stawia na swoim.

Screen z gry WET
Screen z gry WET

Rzadko kiedy zdarza się, że twórcy gry stawiają sobie za wzór do naśladowania niskobudżetowe filmy klasy B. Jest w tym pewien paradoks – główną zaletą „WET” jest to, że w udany sposób oddaje klimat filmów słynnych z tego, że są złe. Szkoda tylko, że podobieństwa nie skończyły się na warstwie fabularno-dźwiękowo-wizualnej, lecz dotyczą również niedoskonałości technicznej, która w przypadku naśladowanych filmów rozśmiesza, a w przypadku gier frustruje.

Artur Falkowski

Ocena: 65%
 

0% 100%

Zalety: Świetne oddany klimat exploitation movies z lat 70.; oryginalna i doskonale dopasowana do stylu gry ścieżka dźwiękowa; efektowny tryb furii.

Wady: Niedopracowane, toporne sterowanie; rozgrywka zmuszająca do stałego używania trybu spowolnienia czasu; odstająca od standardów oprawa graficzna.

Dla rodzicówGra przeznaczona jest zdecydowanie dla odbiorców dorosłych (klasyfikacja PEGI 18+); jest bardzo brutalna i krwawa, a dialogi również nie należą do delikatnych.

„WET”, platforma: Xbox 360 i PS3; gatunek: akcja/TPP; producent: Artificial Mind ; wydawca: Bethesda; dystrybucja w Polsce: Ceneg; cena: około 170 zł.

Polecamy także:

Zeno Clash” – recenzja gry

inFamous” – recenzja gry

X-Men Origins: Wolverine” – recenzja gry    

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php