POJEDYNEK
„Batman: Arkham Asylum”. Ten tytuł już od kilku miesięcy elektryzuje i graczy, i chyba wszystkich związanych w jakiś sposób z „video game industry”. Atmosferę skutecznie podgrzewa marketing – w branżowych serwisach pojawiają się magiczne formuły – „Rekord Guinnessa – najbardziej doceniona gra o superbohaterze w historii” (aż chciałoby się dopisać – od czasów wzniesienia Wielkiej Piramidy w Gizie…), raporty o doskonałych ocenach w Metacritic (w rzeczywistości wersja na Xboxa 360 z 92. punktami zajmuje 15. miejsce na liście najlepszych gier wszechczasów, wersja na PC miejsce 25.). Wydaje się również, że przedwczesne jest ogłaszanie „Batmana” grą roku, skoro przed nami jeszcze trzy, najbardziej gorące dla branży miesiące, a wciąż czekamy na premiery takich tytułów jak „Dragon Age: Origins”, „Borderlands” czy „Call of Duty: Modern Warfare 2”.
Jaką zatem grą jest „Batman: Arkham Asylum”? Przede wszystkim, mimo udziału w całym przedsięwzięciu Warner Bros. Interactive Entertainment, „Batman” nie jest grą filmową. To zupełnie niezależny od „Mrocznego Rycerza” tytuł, oparty na komiksowej licencji. Pomysł, by w jednym miejscu (tytułowym Azylu Arkham) zgromadzić największych przeciwników Batmana jest twórczym rozwinięciem scenariusza graficznej opowieści „Arkham Asylum: A Serious House on Serious Earth”.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
Skondensowana do maksimum akcja rozgrywa się w ciągu jednej nocy, tocząc się przeważnie w klaustrofobicznych korytarzach szpitalno-więziennego kompleksu. Złożony z kilku oddzielnych budynków zakład penitencjarny jest chyba najbardziej przerażającą wizją aresztu, z jaką można spotkać się w naszej obrazkowej pop-kulturze (często przecież wykorzystującej motyw). Pomieszczenia są zdewastowane w stopniu znacznie wyższym niż wynikałoby to z trwającego zaledwie kilka godzin buntu skazańców, strażnicy robią wrażenie sadystów, a liczne „lekarskie” gabinety kojarzą się raczej z nazistowskimi eksperymentami na ludziach (część więźniów nosi na sobie ich ślady) niż medycyną. Lęk potęgują: przytłumione oświetlenie, zimne kolory i jęki psychicznie chorych pensjonariuszy.
Przymusowych rezydentów Arkham można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to superzłoczyńcy, wrogowie Batmana, którzy znaleźli się w więzieniu za jego sprawą i mają szczere pragnienie wyrównania rachunków z Mrocznym Rycerzem. W imponującej galerii łotrów znajdują się, między innymi: Killer Croc, Bane, odrażający socjopata Mr. Zsasz, Scarecrow. Ponieważ gra adresowana jest raczej do dużych chłopców, poza wielką dawką przemocy musiał znaleźć się w niej również seks, reprezentowany tu przez Harley Quinn i znacznie bardziej kuszącą Poison Ivy, która, nawiasem mówiąc, inaczej niż jej zdzirowata koleżanka, wcale nie pełni w grze roli paprotki. Kategoria druga to zwykli przeciwnicy – przestępcy mniejszego kalibru, z którymi Batman rozprawia się głównie za pomocą ciosów i kopniaków.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
Osią intrygi jest chemiczna substancja zwana Tytanem – wzbogacona odmiana Jadu (czyli zielonego paskudztwa, które wstrzykiwał sobie Bane, by uzyskać nadnaturalną siłę). Joker pragnie użyć Tytanu do stworzenia armii mutantów, mającej zniszczyć Gotham, samotny Batman (siły policyjne zajęte są w mieście neutralizacją serii fałszywych zamachów bombowych) usiłuje go powstrzymać, starając się jednocześnie ocalić jak największą liczbę pracowników Azylu. W trakcie zmagań pomiędzy Batmanem i Jokerem możemy obserwować emocjonujący pojedynek głównych bohaterów, będący w istocie grą w grze – pojedynek, w którym pozbawione wszelkich atutów mroczne alter ego Bruce’a Wayne’a jest, w zasadzie, bez szans. Łatwość, z jaką Batman likwiduje kolejnych wrogów nie robi na przeciwniku żadnego wrażenia, sam Joker jest równie okrutny wobec ofiar, jak i licznych wspólników, pełniących w zaplanowanej przez niego zbrodni wyłącznie rolę narzędzi. Stawką w okrutnej zabawie są zakładnicy, używani przez zielonowłosego wesołka jako żywa (do czasu) przynęta, lecz jeśli nawet uda się Batmanowi wykonać kolejne zadanie (jasne, że się uda, to przecież warunek postępu rozgrywki), to i tak niebawem natknie się na martwe ciała ludzi, których uratował. Jego często powtarzane zapewnienie: „Zostańcie tu, będziecie bezpieczni” niemal zawsze okazuje się przechwałką…
Właśnie to, co mogłoby być największą dramatyczną zaletą „Azylu Arkham” – konflikt pomiędzy Jokerem i Batmanem – jest niestety największym rozczarowaniem gry, a to z powodu sposobu, w jaki stworzono postać Mrocznego Rycerza. W przeciwieństwie do wyrazistego antagonisty, jest postacią bez właściwości: nie wiemy, co naprawdę nim powoduje, nie potrafimy dostrzec w nim żadnego wahania czy słabości (choć nie jest z pewnością postacią bez skazy – potrafi się posunąć do szantażu, świadomie zadaje ból, nie dostrzega w przeciwnikach ludzi, najczęściej zresztą słusznie…). W sprzeczności z tym granitowym wizerunkiem pozostają spotkania Batmana ze Scarecrowem – narkotyczne wizje, w trakcie których zmienia się nie tylko sam Bruce Wayne, ale też i mechanika gry. Jednak wbrew temu, czego moglibyśmy oczekiwać, te przerażające powtarzające się sceny nie mają wpływu na charakter postaci ani relacje z Jokerem – dramatyczne walki ze Scarecrowem nie pozostawiają na Batmanie najmniejszego śladu. Maska pozostaje nieprzenikniona.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
Zdecydowanie lepiej niż warstwa fabularna prezentuje się gameplay. Rozgrywka, co coraz częstsze w grach akcji, jest różnorodna. Jej główny składnik to walka wręcz – niezwykle efektowny pokaz możliwości systemu motion capture, zatrudnionych przy produkcji kaskaderów, choreografów walk i grafików. Chyba jeszcze nigdy w żadnej grze wideo starcia nie wyglądały tak doskonale. Fizyczne możliwości wirtualnego Batmana są nieograniczone – bohater dysponuje niemal pełnym zestawem ruchów – używa pięści i łokci, robi uniki, wykonuje wszystkie rodzaje kopnięć, potrafi atakować w każdym kierunku, podcina, rzuca i zakłada dźwignie – wszystko to z niebywałą wprost gracją i techniczną maestrią. Jednak przyjęty model sterowania nie pozwala nam na pełną kontrolę nad postacią – wszystkie ataki wywołujemy jednym przyciskiem (LPM lub X na kontrolerze), kontrujemy drugim, a o rodzaju zastosowanej techniki decyduje kierunek, w którym obrócimy postać, dystans do przeciwnika i płynność, z jaką walczymy (ciosy układają się w sekwencje, im dłuższe, tym większa siła uderzeń).
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
Ta niezwykle widowiskowa cześć rozgrywki to głównie walki z masą bezosobowych przeciwników – komiksową grypserą, zwykłymi kryminalistami pracującymi dla Jokera w zamian za obietnicę odzyskania wolność. Są oni bardzo agresywni i silni, jednak nawet w większych grupach nie stanowią dla Batmana większego zagrożenia (przynajmniej w pierwszej części gry). Ot, komputerowy odpowiednik mięsa armatniego, rzuconego graczowi na pożarcie dla uatrakcyjnienia rozgrywki w miejscach, w których niewiele się dzieje.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
Jednak rola tych „zwykłych przeciwników” zmienia się diametralnie, gdy choćby cześć uzbrojona jest w karabiny. Wtedy „Batman: Arkham Asylum” z prostej w gruncie rzeczy gry akcji przeistacza się w wymagającą myślenia skradankę. Batman, mimo kuloodpornego kostiumu, wyjątkowo źle znosi kontakt z ołowiem, co zmusza nas do rozdzielania przeciwników (nie jest to łatwe zadanie – kiedy, na skutek naszych działań, bandziorom podnosi się wyraźnie poziom stresu, zerojedynkowy instynkt podpowiada im, że rozsądniej będzie trzymać się w grupie) i cichej eliminacji każdego z osobna. Pomocą służy otoczenie – szyby wentylacyjne, kanały pod podłogą i gargulce, po których możemy poruszać się niepostrzeżenie (jednym z najbardziej efektownych sposobów rozprawiania się z przeciwnikiem jest niemożliwy do obrony atak z gargulca, kończący się zawieszeniem na linie nieprzytomnego wroga głową w dół – przynajmniej dopóty, dopóki Joker nie wpadnie na pomysł, by zakładać tam ładunki wybuchowe…). Kiedy walka z uzbrojonymi przeciwnikami obwarowana jest dodatkowymi, narzuconymi przez Jokera warunkami (na przykład włączenie alarmu spowoduje natychmiastową egzekucję zakładników), gra staje się niezwykle emocjonująca. W walce możemy też użyć słynnych gadżetów Batmana – batarangu, wyrzutni haków czy wybuchowego żelu – jednak ich oddziaływanie będzie chwilowe (rodzaj krótkotrwałego zamroczenia), najczęściej zatem nie unikniemy bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
To paradoks, ale znacznie mniej ekscytujące są walki z bossami, w których największe znaczenie ma, po prostu, manualna sprawność gracza. Choć i tu pojawiają się ciekawe rozwiązania – możemy przejąć chwilowo kontrolę nad bossem, by ze zwiększoną siłą zaatakować pozostałych przeciwników. Skoro już mowa o bossach – szkoda, że twórcom nie udało się skuteczniej zmylić tropów, na przykład już po przejściu jednej trzeciej gry zaczynamy się domyślać, jak będzie wyglądał Le Grande Finale.
Zarówno w czasie eksploracji, jak i planowania niezwykle pomocnym narzędziem okaże się „tryb detektywa” – obraz przyjmuje wtedy charakterystyczny, niebieski odcień, a my widzimy wyraźnie wszystkich przeciwników (nawet przez ściany), ich uzbrojenie, aktywne elementy otoczenia, oraz różnego rodzaju tropy (opary alkoholu, krew, odciski palców, tytoń z fajki komisarza Gordona), których odnalezienie będzie konieczne w kilku fazach gry. Jest to jednak przysłowiowy kij z dwoma końcami – „tryb detektywa” tak bardzo ułatwia rozgrywkę, że po pewnym czasie rozleniwionemu użytkownikowi trudno będzie się bez niego obejść. Z powodu tego rozwiązania „Arkham Asylum” staje się znacznie prostsza (a szkoda) i brzydsza, bo w niebieskiej poświacie nie widzimy wnętrz w całym bogactwie detali i rzeczywistych kolorów.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
Użytkownicy, którzy zechcą poświęcić nieco czasu na eksplorację poziomów, mogą zmierzyć się z zagadkami Riddlera, kompletować taśmy wywiadów z pensjonariuszami Azylu Arkham, poznawać mroczną historię tej instytucji po odnalezieniu inskrypcji pozostawionych przez Amadeusza Arkhama lub zbierać trofea. Twórcy dali nam też okazję sprawdzenia umiejętności w oddzielonym od rozgrywki trybie wyzwań, gdzie można powalczyć z coraz większymi grupami wrogów lub eliminować ich „na czas” w trybie skradanki.
Screen z gry Batman: Arkham Asylum
„Arkham Asylum” to z pewnością „najlepsza w historii” gra o Mrocznym Rycerzu, być może również najlepszy tytuł w kategorii „gra oparta o komiksową licencję” (choć wcale nie deklasuje doskonałego „Wolverine’a”). Paradoksalnie, odbiorowi nowego „Batmana” zaszkodził „przegrzany” marketing, za bardzo rozbudzając oczekiwania. Obok świetnych rozwiązań program ma też kilka słabości – nieco zbyt prostą i przewidywalną fabułę, monotonną warstwę plastyczną, gdzieniegdzie twórcy niedowierzając naszej inteligencji zamiast wskazać trop, po prostu wykonują za nas całą robotę (jak w jaskini Killer Croca).
Nie pozbawiony kilku wad, „Arkham Asylum” jest naprawdę świetnym tytułem – pozycją obowiązkową zarówno dla fanów Batmana, jak i miłośników gier akcji, który, jednakowoż, do objęcia pozycji ósmego cudu świata nie powinien pretendować. To konglomerat świetnie dobranych i doskonale wykonanych składników, ale poszukiwaczy nowych rozwiązań, miłośników zagadek i złożonych scenariuszy „Batman” na kolana nie rzuci. Mimo to, „Batman: Arkham Asylum” jest z pewnością jedną z najlepszych (jak dotąd – nie wyprzedzajmy faktów) gier 2009 roku i, co najważniejsze, zdejmującą wreszcie z Mrocznego Rycerza, oby na stałe, piętno bohatera kreskówek.
Jan M. Długosz
Ocena: 85%
Zalety: Świetna walka wręcz, połączenie dynamicznej gry akcji ze skradanką, mistrzowsko wywołany nastrój grozy, toczący się przez całą grę pojedynek Batmana i Jokera. Wady: Nieco zbyt łatwy do przewidzenia koniec, nachalna pomoc twórców w niektórych momentach gry. Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI 16+. Rekomendowane wymagania sprzętowe gry Batman: Arkham Asylum: Procesor Pentium 4 3 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki z 512 MB (GeForce 7900 lub lepsza), 8 GB wolnej przestzreni na dysku twardym Batman: Arkham Asylum, gra akcji (TPP) od lat 16 (PEGI 16+), w angielskiej wersji językowej (polskie napisy). Producent: RockSteady Studios, dystrybutor: Cenega. Cena wersji PC: 99,99 zł. |
Polecamy także:
30 września o godz. 16:34 44495
Ciekawi mnie czym wersja PC rozni sie tak bardzo od konsolowej, ze nalezala sie jej oddzielna recenzja – wszystkie te wady i zalet odnosza sie zarowno do wersji konsolowej, a ocena wyzsza o 10%??
30 września o godz. 18:09 44504
Taa, a do tego jeszcze to są dwa, zupełnie różne teksty! Zgroza!
JMD
7 października o godz. 10:19 44626
Moj głos w dyskusji: Co kryje sie w sercu Nietoperze http://wco-grac.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14525340
10 stycznia o godz. 15:42 64212
To ja stroluję trochę: Świetna gra! O niebo lepsza od Arkham City!
serio serio, nawet chciałem o tym napisać jakiś tekst, ale mi przeszło 🙂
10 stycznia o godz. 16:01 64213
Ależ Kolegę daleko i niespodziewanie wyniosło z odległej galaktyki 😉
JMD