Hrabia Dracula jako wampir jest nieśmiertelny, co ewidentnie sprzyja jego popularności w naszej kulturze. Każdy bowiem twórca może wyciągnąć go z trumny, trochę odkurzyć i efektywnie wykorzystać w swoim dziele. Studio Frogwares, twórcy gry „Dracula: Początek”, także zdecydowało się na użycie tego najsłynniejszego na świecie wampira, ale ewidentnie zapomnieli o odkurzaniu.
Gra, oparta na powieści Brama Stokera, śledzi wysiłki profesora Van Helsinga w celu uratowania Miny, narzeczonej swojego przyjaciela, przed odrobinę przesadzonymi awansami Draculi. W trakcie swojej misji główny bohater podróżuje z Londynu, przez Egipt i Wiedeń, do Transylwanii, aby powstrzymać swojego wroga. W rzeczywistości jednak wszystkie te miejsca reprezentowane są przez około 3 – 4 lokacje każda, a długie podróże ograniczają się do śledzenia czerwonej kreski na mapie.
Sama fabuła jest absolutnie liniowa, prosta i, niestety, bardzo sztampowa. Wydawać by się mogło, że tworząc adaptację powszechnie znanej książki – twórcy nie mogą pozwoli sobie na dużą swobodę, jednak w tym przypadku jest to duży błąd. Bo ile razy można słuchać, oglądać bądź grac w tę samą historię, z tymi samymi bohaterami, tylko w różnych wariacjach? Szczególnie, jeśli jest ona opowiadana w tak elastycznym i otwartym środowisku jak gra komputerowa?
Twórcy Draculi nie spróbowali wprowadzić niczego innowacyjnego do legendy i potraktowali historię jako mało istotne tło dla rozwiązywania zagadek. I to widać, ponieważ jedyny dreszczyk emocji, jaki można poczuć w takcie gry, to irytacja przy niektórych łamigłówkach.
Screen z gry Dracula: Początek
Główny bohater, profesor Van Helsing, zdecydowanie nie jest pozytywnym punktem programu. Jest postacią absolutnie płaską, której bezbarwność można porównać jedynie do jego monotonnego głosu z silnym, dziwacznym akcentem, który brzmi gorzej niż symulatory mowy. Głos ten pozostaje niezmienny, bez względu na to, czy profesor jest w trakcie rozmowy ze znajomym, przeżył przed chwilą nieudany zamach na swoje życie czy przebywa w jednym pomieszczeniu z mnichami-kanibalami obgryzającymi właśnie swojego byłego towarzysza. To, co mówi nie poprawia sytuacji, ponieważ Van Helsing wyraża się w sposób, który w teorii miał zapewne być stylizowany na archaiczny, a w praktyce okazało się zwykle za długimi i dziwacznymi wypowiedziami.
Humor także nie jest jego silną stroną, ponieważ dowcipy (na szczęście bardzo rzadkie) są tak sztywne jak jego skórzany płaszcz, który wygląda nieczym gumowy worek przyklejony do reszty ubrania, i którego profesor nie zdejmuje przez cały czas trwania historii, nawet na pustyni.
Screen z gry Dracula: Początek
„Dracula” jest absolutnie typową przygodówką point and click, w której nie znajdziemy niczego innowacyjnego jeśli chodzi o interfejs i sterowanie, natomiast bardzo boleśnie odczujemy brak jednej podstawowej opcji – biegania.
Po pierwsze, czyni to czynność badania lokacji i zbierania przedmiotów nurzącą po kilku minutach, a po drugie, zabija jakiekolwiek pozory akcji w grze, bo w sytuacji, kiedy Van Helsing stwierdza, że musi uciekać z walącego się pomieszczenia, a potem nieśpiesznym, spacerowym i bardzo sztywnym krokiem zmierza do drzwi, nie ma mowy o jakimkolwiek budowaniu napięcia.
Gra jest krótka, ale można uznać to za zaletę, biorąc pod uwagę niebezpieczne poziomy absurdu, jakie osiąga pod sam koniec rozgrywki. Bo jak inaczej można nazwać sytuacje, w której profesor używa prostego precelka, okrągłego precelka, kła dzika i cynfolii, aby wykonać replikę klucza. Szczytem groteski jest umieszczenie w ostatnim akcie wyschniętego truchła bobra, którego bohater bez oporów podnosi i chowa do kieszeni, a potem używa do podtrzymania lejka, oczywiście przez cały czas zachowując absolutną powagę w głosie. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się dziać w kolejnej lokacji?
Screen z gry Dracula: Początek
Zagadki są zarazem największą zaletą i wadą gry, ponieważ ich poziom trudności i abstrakcyjność, połączone z brakiem wskazówek co do rozwiązania większości, czyną grę naprawdę trudną do przejścia. Teksty niektórych łamigłówek są źle napisane i dezorientują, a w jednym przypadku wręcz poważnie mylą gracza – tak, że złamanie szyfru staje się niemożliwe (ale o tym później).
Poziom trudności może być traktowany również jako zaleta – część z zadań pochłonie nawet najbardziej doświadczonych graczy na dłuższą chwilę i dostarczy sporo (może negatywnych, ale jednak) emocji, więc amatorzy takich właśnie „przyjemności” będą zachwyceni.
Grafika lokacji jest definitywnym plusem programu . Jako że graficy nie musieli poświęca czasu na tworzenie zbyt wielu teł, te, które zwiedzamy, są dopracowane w każdym szczególe. Nieważne, czy jest to świątynia na pustyni czy biblioteka uniwersytetu w Wiedniu, poziom grafiki i szczegółów stoi na przyzwoitym poziomie.
Niestety, jak można było się domyślić z opisu głównego bohatera, nie można tego samego powiedzieć o modelach postaci. Nie spełniają one aktualnych standardów, są sztywne i sztuczne, a pula ruchów dostępnych dla Van Helsinga ogranicza się do chodzenia, wyciągania ręki i schylania się. Doprowadza to do absurdalnych momentów, kiedy to profesor zamiast przesunąć ruchome, ponad dwumetrowe schody – pchając, chowa je do kieszeni i wyciąga w wybranym miejscu.
Screen z gry Dracula: Początek
Muzyka, nastrojowa i dobrze dobrana do lokacji, na początku wzbogaca rozgrywkę, jednak jej powtarzalność szybko zaczyna irytować.
Tłumaczenie gry wzbudza mieszane uczucia. Wersje kinowe (tak jak ta zastosowana w Draculi), zwykle uważane są za lepsze od bardziej ryzykownych dubbingów, jednak w tym przypadku zastąpienie fatalnego głosu głównego bohatera i nielepszych postaci pobocznych działałoby zdecydowanie na korzyść gry. Widać, że tłumacze próbowali odrobinę ożywić dialogi, przekładając sztywne dowcipy na trochę mniej fatalne. Ponadto, w jednym miejscu tłumaczenie poprawia błąd w grze, gdzie jedna z postaci, dając wskazówkę głównemu bohaterowi, zamiast poprawnego „dwa” mówi „trzy”.
Podsumowując, Dracula: Początek jest grą dla wąskiej publiczności. Liniowa i niezbyt ekscytująca fabuła przypadnie do gustu tylko oddanym fanom opowieści o wampirach. Natomiast bardzo wysoki poziom trudności i abstrakcyjność zagadek odstraszą większość graczy, którzy w grach poszukują rozrywki i zabawy, a nie znoju rozwiązywania łamigłówek i nie do końca sensownego łączenia ze sobą przedmiotów (na przykład martwego bobra i lejka). Gra jest na tyle bezbarwna, że w pamięci graczy zostanie prawdopodobnie tylko to: wampir, bóbr i precelki.
Beata Marczyńska-Fedorowicz
Ocena: 3/6
Zalety: Motyw Draculi – dla zagorzałych fanów, trudne łamigłówki, grafika lokacji.
Wady: Nieciekawa fabuła, nieciekawe postaci, źle napisane i zbyt trudne zagadki, niski poziom grafiki postaci, monotonna muzyka.
Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI +12, jednak przemoc i elementy grozy są nieodpowiednie dla młodszych graczy.
Minimalne wymagania sprzętowe gry Dracula: Początek: system Windows XP SP2/Vista, Pentium IV 1.5 GHz, 512 MB RAM, 64 MB karta graficzna zgodna z DirectX 9, karta dziwękowa zgodna z DirectX 9, DVD-ROM, 3 GB wolnego miejsca na dysku.
„Dracula: Początek” gra przygodowa w polskiej wersji językowej, od lat 12 (PEGI 12+). Cena: 49.99 zł. Dystrybutor: City Interactive.
Zobacz trailer gry: