Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

9.10.2008
czwartek

„Aurora: The Secret Within” – recenzja gry

9 października 2008, czwartek,

AuroraNAJWIĘKSZA ZAGADKA AURORY

Odkąd w pobliżu  Roswell w Nowym Meksyku odnaleziono szczątki tajemniczego obiektu latającego, miasto stało się celem pielgrzymek ufologów i symbolem popularnej teorii spiskowej. Jej wyznawcy wierzą, że w 1947 r. miała tam miejsce katastrofa UFO, a ciała przybyszy z kosmosu przewieziono potem do amerykańskiej bazy wojskowej i poddano autopsji.

Tym tropem podążył detektyw Tex Murphy w wydanej w 1996 r. grze Pandora Directive. Niektórzy twierdzą, że sekcję kosmitów przeprowadzono na poligonie w Newadzie, w pilnie strzeżonej  Strefie 51. To miejsce przyciąga z kolei uwagę zwolenników innej sensacyjnej teorii; ponoć skonstruowano tam i testowano supertajny samolot hipersoniczny.

A może pod kryptonimem Aurora nie krył się samolot, tylko inny, jeszcze bardziej fantastyczny pojazd? A jeśli to on właśnie rozbił się w Roswell?… Nieważne, że musiałby się rozbić, zanim go stworzono, o ile… poruszał się w czwartym wymiarze!

 
Dzięki tej koncepcji twórcom z włoskiego studia BluMiAl udało się połączyć zagadkę Roswell z tajemnicami Strefy 51, przy czym dla ułatwienia ulokowali je w tym samym miejscu na mapie. Jakby nie dowierzając chwytliwości obydwu tematów, dorzucili do nich jeszcze jednego pewniaka: wehikuł czasu. Takiemu koktajlowi intrygujących wątków prawdziwy amator przygód nie może się oprzeć, choć w głowie mu od niego nieźle zaszumi.

Aurora
Screen z gry Aurora: The Secret Within

Przygoda zaczyna się już przy próbie uruchomienia gry: komunikat o błędzie, szukanie rozwiązania problemu, instalacja trzech łatek, w tym jednej wymagającej ręcznej zamiany folderów… Coś mi tu pachnie amatorszczyzną, ale na razie uznaję to za wstępny test przed trudniejszymi wyzwaniami.

Niespodziewanie wyruszam w podróż w czasie jeszcze przed znalezieniem wehikułu; środowisko graficzne sprawia, że od pierwszej chwili czuję się dziesięć lat młodsza. Odpowiada mi uproszczona nawigacja z lat dziewięćdziesiątych; klikam raz – widzę jedną stronę pomieszczenia z dwoma aktywnymi punktami, klikam ponownie – ukazuje się strona przeciwna, gdzie aktywne są drzwi. Tylko po co na pudełku z grą ktoś napisał  „wspaniała grafika 3D”? Niemal idealnie płaskie lokacje Aurory niewiele mają wspólnego ze współczesną grafiką trójwymiarową, wystarczyło napisać „wspaniała”.
 
Przez chwilę można ulec złudzeniu, że to gra z cyklu Tex Murphy; podobne otoczenie, zawiązanie akcji, bohater rodem z kina noir – z nieodłącznym kapeluszem, po uszy w długach, opuszczony przez żonę. Jednak komentarzom detektywa Pileggiego daleko do błyskotliwej ironii Texa, przy stoisku z gazetami nie czeka na niego Chelsea, a w dialogach… czegoś mi brakuje.

aurora
Screen z gry Aurora: The Secret Within

Podczas rozmowy postaci poruszają ustami jak świąteczny karp w wannie, ale podobnie jak ryby – głosu nie mają. Czyżbym cofnęła się w czasie do epoki filmu niemego? Treść rozmów pojawia się w napisach, a „oryginalną ścieżkę dźwiękową” tworzy muzyka oraz dość umowne odgłosy otoczenia. W plenerach będzie to zwykle świst wiatru, a w redakcji –  powtarzana w kółko sekwencja stukotu maszyny do pisania z uporczywym dzwonkiem telefonu w tle.

Dialogi nie są rozbudowane ani bogate w treści, ale zawarte w nich niejasności mobilizują do wnikliwego czytania. Stojąc przy oknie z rozbitą szybą, Pileggi zastanawia się, „dlaczego na podłodze nie ma kieliszków?”, po czym pyta policjanta, czy przyjrzał się kieliszkom pod oknem. Gracz, który widzi jedynie kawałki szkła, będzie podejrzewał bohatera o alkoholowe omamy, zanim pojmie, że owe kieliszki stworzył tłumacz, zwiedziony dwuznacznością angielskiego słowa glass.

aurora
Screen z gry Aurora: The Secret Within

Uratować świat, a przy okazji cofnąć czas i ocalić ukochaną – oto misja naszego bohatera. Po drodze przyjdzie mu rozwiązać wiele zagadek; czasami banalnie prostych, kiedy indziej wymagających zastanowienia lub szybkiego działania. Trzeba uważać i często grę zapisywać, bo w kilku momentach błędna decyzja prowadzi do przedwczesnego zakończenia rozgrywki.

Za nazwą BluMiAl kryją się przyjaciele ze szkolnej ławy: Michel Palucci i Alessio Restaino. Trudno się dziwić, że w pracy nad debiutanckim projektem sięgnęli po zlepek chwytliwych tematów i korzystali ze sprawdzonych – by nie powiedzieć: ogranych – schematów. Nawiązując stylem i tematyką do przygód Texa Murphy’ego, wykonali sympatyczny ukłon w stronę klasyki gatunku.

aurora
Autorzy gry Aurora: The Secret Within

Gdyby Aurora rozprowadzana była bezpłatnie albo ukazała się w taniej edycji kioskowej, wybaczyłabym niedostatki techniczne, nieporadną narrację i naiwność scenariusza. Polecałabym ich debiut miłośnikom staroci oraz wielbicielom teorii spiskowych i czekałabym na kolejne, już w pełni profesjonalne dzieło dwóch Włochów.

Dlaczego postanowili zarobić na produkcie pod każdym względem amatorskim? Jakim cudem znaleźli wydawcę? To największa zagadka Aurory.
 
Femina Ludens

Ocena: 2/6

Zalety: nieodparty urok amatorskiej produkcji garażowej.
Wady: jak na niedopracowany niskobudżetowy produkt – zdecydowanie zbyt wysoka cena.
 
Dla rodzicówNiewskazana dla dzieci, bo zniechęci młode pokolenie do przygodówek; poza tym zgodnie z klasyfikacją PEGI, czyli 12+.


kupAurora: The Secret Within, gra przygodowa, w polskiej wersji językowej (napisy), od lat 12 (PEGI 12+). Cena: 59,90 zł. Dystrybutor: IQ Publishing.
 
 


 Zobacz trailer gry:

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php