Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

10.08.2009
poniedziałek

„Transformers: Zemsta Upadłych” – recenzja gry

10 sierpnia 2009, poniedziałek,

Screen z gry Transformers: Zemsta UpadłychGRA DO LAT DWUNASTU

Wyobraźmy sobie, że trzeba by komuś nieświadomemu zawiłości współczesnej pop-kultury (na przykład uczonemu miłośnikowi antycznej literatury) wyjaśnić, czym są Transformersy. Jak należałoby sformułować wypowiedź, by nasz hipotetyczny latynista nie orzekł, że upadliśmy na głowę? Jak w ogóle można wyjaśnić fenomen opowieści o mechanicznych kosmitach zamieniających się w ciężarówki, sportowe auta czy samoloty, toczących wojnę ze swoimi metalowymi współbraćmi, mając za sojuszników amerykańskich komandosów?

Jest tylko jeden człowiek na świecie, który potrafi obronić tę piramidalną (dosłownie, jak się okazało po obejrzeniu drugiej części filmu) bzdurę, a jest nim Michael Bay, reżyser obu epizodów filmowej adaptacji przygód Optimusa Prime’a i jego kamandy.

Niezawodną bronią Baya jest ironia, która tylko wtedy jest naprawdę zabawna, gdy ironizuje się ze śmiertelnie poważną miną. I rzeczywiście – komuś słabo zaznajomionemu z twórczością George’a Lucasa i Stevena Spielberga trudno by było ostatecznie rozstrzygnąć, czy Bay i trzej scenarzyści są nadętymi bufonami, czy może facetami z fantastycznym poczuciem humoru (osobiście stawiam na to drugie). Niestety, zgrywa, która udała się doskonale w filmie, okazała się nieprzekładalna na język gry wideo.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

„Transformers: Zemsta Upadłych” to typowy przedstawiciel gier filmowych (czyli wspierających promocję kinowych obrazów), nie mający ambicji wybicia się na niezależność wobec swojego filmowego suwerena. Historia ogranicza się do przeskoków pomiędzy lokacjami pokazanymi w filmie Baya, i nikt, kto go nie oglądał, nie ma szans zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
 


 

Rozgrywka w „Transformersach” nie jest skomplikowana. Polega na rozwalaniu, skakaniu, jeżdżeniu/lataniu, strzelaniu i jeszcze raz rozwalaniu. Twórcy programu oddali nam do dyspozycji czternaście stref (mniej więcej odpowiadających lokacjom pokazanym w filmie), w których rozgrywają się dwadzieścia trzy misje. Tryb single zawiera dwie kampanie – dla Autobotów i Decepticonów. Przy pierwszym podejściu zwykle nie możemy wybierać swobodnie spośród dostępnych w grze robotów (w każdej z drużyn jest ich pięć, dodatkowe pojawiają się w multiplayerze), dopiero po ukończeniu i odblokowaniu misji możemy ją powtórzyć, prowadząc naszego ulubionego bohatera.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Bez względu na to, co możemy usłyszeć podczas krótkiego briefingu, naszym głównym zadaniem jest zniszczenie wszystkich przeciwników na mapie. Są też oczywiście cele zadane nam przez programistów (zawieź Sama tu czy tam, uratuj Mikaelę, obroń budynek, przewieź rannych marynarzy), pełniące rolę łącznika pomiędzy fabułą filmu i gry (o ile w tym drugim przypadku można o czymś takim mówić). Przeciwników jest mnóstwo – większość z nich to zwykła drobnica, którą niszczymy bez problemu, zaś na końcu leveli czekają nas zwykle tradycyjne walki z bossami. Niezbyt to wszystko trudne, głównie dla tego, że SI Decepticonów (lub Autobotów, zależnie od tego, czy wybierzemy jasną czy ciemną stronę energonu) zdaje się być odwrotnie proporcjonalne do ich masy. Projektanci poziomów oszczędzili nam też wszelkich, tak irytujących dzisiejszego „przeciętnego gracza” elementów, przy których trzeba by użyć głowy. Największą trudnością w trakcie rozgrywki jest odnalezienie wrogów na rozległych mapach, oraz zmieszczenie się w czasie. Tak, bo żeby nie było za łatwo, zadania wykonujemy na czas.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Za szybkość, z jaką uda się wysłać na złom wszystkich przeciwników zostaje nam przyznany medal (platynowy, złoty, srebrny lub brązowy), za który dostajemy przydział energonu, zamieniany później na usprawnienia drużyny – prędkość regeneracji zdrowia (choć raczej należało by napisać „stanu technicznego”), wydajność chłodzenia broni, siłę ataków i podobne rzeczy.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Strona graficzna programu w porównaniu z wizualną orgią zaprezentowaną w filmie Baya wypada wręcz blado. Ogromne przestrzenie map wypełnione są obiektami składającymi się w większości z kątów prostych – budynki, ulice, pojazdy robią wrażenie narysowanych przy ekierce. Na skutek przyjętej perspektywy, typowej dla skakanych zręcznościówek, roboty nie zachowały wiele ze swojego imponującego charakteru – nawet potężni Optimus Prime i Ironhide wyglądają jak plastikowe zabawki. Nikt też nie postarał się, by przemiany bohaterów, jeden najfajniejszych elementów filmowych „Transformersów”, zostały przedstawione choćby w połowie tak efektownie, jak w kinowym pierwowzorze.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Środowisko jest zniszczalne w minimalnym stopniu, a kolory trudno nazwać żywymi. W sumie, grafika w „Transformers: Zemsta Upadłych” wygląda jak w grze na PS2. Jedna dobra rzecz, jaką da się o niej powiedzieć dotyczy zadawalającej płynności animacji – gra nie zacina się w żadnym momencie, bez względu na to, ile eksplozji (fakt, że niezbyt imponujących) pojawi się na ekranie.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Jednak najgorszą rzeczą w gameplayu nowych „Transformersach” nie jest przestarzała grafika czy monotonne walki, z których wyeliminowano pojęcie „taktyka”, lecz koszmarne sterowanie, mające nas zapewne zachęcić do kupna zalecanego „kontrolera Xbox 360 dla Windows”, bo z jednoczesną obsługą WSAD-u oraz klawiszy Shift, Ctrl i Spacji poradzi sobie chyba tylko leworęczny pianista.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Poza irytacją z powodu sadystycznie skonfigurowanego sterowania dominującym uczuciem w trakcie rozgrywki jest nuda, wierna towarzyszka wszelkiej powtarzalności. Zadania i misje są do siebie tak podobne, że gdyby nie zmieniające się scenerie, trudno byłoby je od siebie odróżnić.

Mimo wszystko, „Transformers: Zemsta Upadłych” może się podobać, pod warunkiem jednak, że trafi w ręce mocno nastoletniego gracza. Tytuł został opatrzony znakiem PEGI 12+, i moim skromnym zdaniem, tu właśnie uwidoczniła się niedoskonałość paneuropejskiego systemu klasyfikacji gier, bo w przypadku „Transformers” powinno być raczej 12- (to znaczy dla graczy poniżej lat dwunastu). Młodsi użytkownicy, szczególnie chłopcy, powinni być zachwyceni grą, Autobotami, Decepticonami, nadętymi tekstami Optimus Prime’a czy gigantycznym Devastatorem. Poważnie.

Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych
Screen z gry Transformers: Zemsta Upadłych

Jednak starszych zachęcałbym raczej do sięgnięcia po coś bardziej wymagającego, bo „Transformers: Zemsta Upadłych” to klasyczny przykład zręcznościowej gry akcji, w której zręczność liczy się znacznie bardziej niż akcja.

Jan M. Długosz
 
 

Ocena: 55%
 

0% 100%

Zalety: hmm, duże mapy?, płynne działanie programu?, pełna lokalizacja?

Wady: źle opowiedzian historia, powtarzalność, słaba SI, brzydka grafika.

Dla rodzicówGra otrzymała oznaczenie PEGI 12+. Nie zawiera żadnych niebezpiecznych treści, spodoba się raczej małoletnim chłopcom. 

Minimalne wymagania sprzętowe gry Transformers: Zemsta Upadłych: Dwurdzeniowy procesor 2.13 GHz, 1 GB pamięci RAM, karta graficzna z 256 MB pamięci, system operacyjny Windows XP/Vista.

Transformers: Zemsta Upadłych, gra akcji (TPP) od lat 12 (PEGI 12+), w polskiej wersji językowej. Producent: Activision, dystrybutor: LEM. Cena: 119,99 zł.
 

Zachęcamy także do przeczytania recenzji gier:

X-Men Origins: Wolverine

Dark Sector

Resistance 2

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. ta gra iest super!

css.php