BRYLANTY Z POMARAŃCZOWEGO PUDEŁKA
Valve Software produkuje gry tylko jednego rodzaju – dynamiczne strzelaniny FPP. Z tego amerykańskiego studia pochodzą takie tytuły jak „Day of Defeat”, „Team Fortress” czy znany każdemu graczowi na świecie „Counter-Strike”. Ale nawet gdyby żaden z tych doskonałych programów nigdy nie powstał, Valve Software i tak zajęłoby miejsce wśród najważniejszych deweloperów. Za sprawą serii „Half-Life”, oczywiście.
„Half-Life”, który ukazał się na rynku w listopadzie 1998 roku, szybko podbił serca fanów programów FPS – sprzedano ponad 15 milionów kopii – i zapoczątkował całą serię gier o przygodach doktora Gordona Freemana i innych postaci, mających kontakt z katastrofalnym w skutkach incydentem w laboratorium Black Mesa. Swój wielki sukces „Half-Life” zawdzięcza przede wszystkim konsekwencji w budowaniu fabuły i niezwykłej konstrukcji świata, w którym dzieje się historia opowiadana w „Half-Life”. A ze świat ten nie należy do najsympatyczniejszych, wie każdy, kto kiedykolwiek wcielił się w postać doktora Freemana.
Cała seria składa się, licząc wszystkie dodatki, z jedenastu programów. Z dużą częścią z nich możemy się zapoznać dzięki „The Orange Box”, zestawowi wydanemu niedawno przez Valve Software. W pomarańczowym pudełku znajdziemy aż cztery z nich.
Screen z gry
Akcja pierwszego – „Half-Life 2” – dzieje się (najprawdopodobniej) w dwadzieścia lat po wydarzeniach opowiedzianych w „Half-Life”. Cała planeta została podbita przez agresywną rasę obcych, którzy wykorzystali do ataku portal, przypadkowo otwarty w laboratorium Black Mesa. Po błyskawicznej „wojnie siedmiogodzinnej” obcy rozpoczęli bezwzględną eksploatację Ziemi, której skutkiem jest wszechobecne skażenie, katastrofalne obniżenie poziomu mórz i obecność pozaziemskich, groźnych dla ludzi form życia. „Kombinat” zarządza Ziemią z pomocą oddanych mu kolaborantów, takich jak zarządca Ziemi dr Wallace Breen, i poddanych modyfikacjom ludzkich żołnierzy.
Miejscem gry jest City17 (leżące, jak wynika ze szczątkowych danych, gdzieś we wschodniej Europie), nad którym wznosi się gigantyczna cytadela „Kombinatu”. Ponieważ „Half-Life 2” jest grą z 2004 roku, nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy, jeśli napiszę, że odwiedziny dr. Freemana nie zakończą się dobrze dla cytadeli i jej rezydentów. Historia opowiedziana w „Half-Life 2” jest kontynuowana w dwóch następnych epizodach, również znajdujących się w pomarańczowym pudełku.
W arsenale, jakim posługuje się dr Freeman, oprócz pistoletu, pistoletu maszynowego i rewolweru Magnum, znajduje się również „karabin grawitacyjny” – niezwykle użyteczne narzędzie, służące nie tylko do walki, ale również do niszczenia i przenoszenia różnych aktywnych elementów środowiska gry. Ta właściwość „karabinu grawitacyjnego” bardzo się przydaje przy rozwiązywaniu licznych zagadek logicznych i, nazwijmy je tak, „fizycznych”, z którymi przyjdzie się zmierzyć graczom.
Screen z gry
Fizyka w „Half-Life 2” nie jest aż tak skomplikowana, jak sugerowałby tytuł programu, jednak urozmaica dość liniową rozgrywkę i mocno odróżnia „Half-Life” od innych programów FPS. Rozgrywkę urozmaicają sensownie wkomponowane elementy zręcznościowe – „przelot” poduszkowcem po kanałach otaczających City17 i jazda terenowych buggie.
Grafika pierwszej części zdążyła się już nieco zestarzeć, za to rozszerzenia – epizody pierwszy (2006) i drugi (październik 2007) wyglądają bardzo dobrze. Co ważniejsze, we wszystkich częściach projektantom Valve Software udało się wykreować niezwykle sugestywny, bogaty w szczegóły i okrutny świat, którego zwiedzanie może co wrażliwszych graczy przyprawiać o dreszcze. Data premiery znajdującego się produkcji epizodu trzeciego, który ma zamknąć cały cykl, nie jest jeszcze znana.
Kolejna gra z „Orange Box” to, również umiejscowiony w świecie „Half-Life”, „Portal” – najbardziej niezwykły FPS, z jakim miałem przyjemność się zetknąć.
Screen z gry
Bohaterką „Portalu” jest Chell, młoda kobieta uwięziona w podziemnym, opuszczonym i zarządzanym przez sadystyczny komputer GLaDOS (zabawna nazwa, swoją drogą) laboratorium, podana serii bardzo niebezpiecznych testów.
Jej zadanie polega na pokonywaniu kolejnych, coraz bardziej skomplikowanych poziomów z pomocą urządzenia do otwierania portali, przez które Chell może przechodzić i przerzucać różne obiekty.
Po zakończeniu ostatniego testu Chell stoczy dramatyczną walkę z GLaDOS o swoje uwolnienie, wykorzystując jedyną dostępną broń – właśnie urządzenie do otwierania portali.
Screen z gry
W całej grze nie spotkamy ani jednego żywego przeciwnika, mimo to emocji i okazji do przećwiczenia szarych komórek w „Portalu” z pewnością nie zabraknie, tym bardziej, że program zawiera edytor poziomów.
Wreszcie ostatni składnik „pomarańczowego pudełka” – „Team Fortress 2”. To wieloosobowa strzelanina z „zupełnie innej bajki”. „Team Fortress”, który pojawił się w 1996 roku był amatorski modem do „Quake”. Tak udanym, że jego twórcy założyli firmę Team Fortress Software, wykupioną później przez Valve.
W „Team Fortress 2” mamy do dyspozycji sześć map (na każdej może przebywać do 32 graczy), dwa zespoły i aż dziewięć klas, różniących się nie tylko uzbrojeniem, zdolnościami i wyglądem, ale też … akcentem.
Screen z gry
Na przykład snajper, dumnie paradujący w australijskim kapeluszu, posługuje się akcentem z antypodów, a uzbrojony w miniguna „Heavy” mówi z akcentem, który można nabyć jedynie na kursach językowych organizowanych w okolicach Leningradu.
Zawodnicy mogą porozumiewać się ze sobą z pomocą protokołu VOIP. No i to, co najbardziej rzuca się w oczy, czyli zabawna, kreskówkowa grafika (co za miła odmiana po kanałach City17), jakiej jeszcze w żadnej multipletowej strzelaninie nie było. Gra jest nieprawdopodobnie szybka i dynamiczna, ozdobiona znakomitą muzyką pasującą jak ulał do przyjętej konwencji.
Screen z gry
Cały „The Orange Box” jest świetną propozycją nie tylko dla fanów świata „Half-Life”.
Trudno powiedzieć, która z gier z zestawu jest najlepsza, bowiem wszystkie trzymają bardzo wysoki poziom – każdy tytuł z „pomarańczowego pudełka” jest programem z „najwyższej półki”.
Zobacz trailer „The Orange Box”:
Trzeba dodać tylko jedną rzecz – do uruchomienia gier z „The Orange Box” konieczna jest instalacja aplikacji STEAM i rejestracja przez Internet. Dzięki STEAM mamy co prawda automatyczny dostęp do wszystkich aktualizacji, sklepu internetowego z bogatą ofertą Valve i wielu innych deweloperów oraz pewność, że nikt nie będzie oszukiwał nas w rozgrywkach sieciowych, ale wszystkie te dobrodziejstwa są jednak przymusowe.
Jan M. Długosz
Ocena: 5,7/6
Zalety: „Half-Life 2”, „Half-Life 2 Episode One”, „Half-Life 2 Episode Two”, „Portal”, „Team Fortress 2”.
Wady: Obowiązkowa rejestracja STEAM
Dla rodziców: „The Orange Box” jest przeznaczony dla graczy co najmniej szesnastoletnich (PEGI 16+).
Wymagania sprzętowe: Procesor 1,7 GHz, 512 MB pamięci RAM, karta graficzna z 128 MB RAM, 20 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, szerokopasmowy dostęp do Internetu.
The Orange Box, zestaw gier FPS, od lat 16, cena:139,99. Dystrybutor: EA Polska
5 lutego o godz. 10:52 13801
Szkoda, że zdradzono w tekście zakończenie Portalu, takich rzeczy się nie robi:)
No i Counter Strike na początku był amatorskim modem do HL, dopiero po jego sukcesie Valve wypuściło bardziej „oficjalne” wersje.
6 lutego o godz. 15:16 13841
Pan kmh zdobył specjalną nagrodę Technopolis w kategori „Najszybszy wpis pod recenzją” – wynik: 6 minut po opublikowaniu wpisu! Gratulacje. I – przepraszam za zdradę 😉 JMD
6 lutego o godz. 17:30 13845
Dziękuje, dziękuje, błogosławieństwa kanałów rss 🙂
1 marca o godz. 14:53 48234
jak to jest z tym orange box? czy teraz wyszedl jakis remake czy cos? bo sie nadzialem w sieci na nowe opisy tej gry. wie ktos moze?