Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

10.12.2007
poniedziałek

Czas wirtualnych fabryk

10 grudnia 2007, poniedziałek,

FABRYKA.COM

„…Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic”. Tyle trzeba było mieć w „Ziemi obiecanej”, by założyć fabrykę. Niewiele więcej potrzeba dziś, w epoce poprzemysłowej, by produkować, co się chce.

Twórcy nowozelandzkiej firmy Ponoko zgodnie z duchem „Ziemi obiecanej” postanowili niemal z niczego zbudować największą fabrykę na świecie. Fabrykę wirtualną, bez ścian i murów, produkującą jednak realne produkty. Z fabryki tej może skorzystać każdy.

Ktoś potrzebuje specjalny mebel o niespotykanych kształtach? Wystarczy otworzyć witrynę internetową Ponoko i pobrać odpowiedni zestaw oprogramowania, które pozwoli nawet niewprawnemu projektantowi przygotować szkic produktu. Potem należy jeszcze wybrać materiał, z jakiego mebel ma być wykonany. Gotowe do montażu części trafią pod drzwi domu za kilkanaście dni.

Twórcy serwisu chcą pod jednym szyldem zgromadzić majsterkowiczów-amatorów i zawodowych projektantów oraz rzemieślników dysponujących takimi urządzeniami, jak wycinarki laserowe i trójwymiarowe drukarki. Internetowa witryna ma służyć jako miejsce spotkań, konsultacji, koordynacji produkcji i pośrednictwa w transakcjach handlowych. Za pośrednictwem serwisu można produkować dla siebie, można zaprojektowany produkt zaoferować innym potencjalnym nabywcom, można też wystawić na sprzedaż sam projekt.

Sposób na fu-fu

Najwybitniejszym promotorem idei personalizacji produkcji jest Neil Gershenfeld, profesor Massachusetts Institute of Technology. Kieruje on tam Center for Bits and Atoms (Centrum Bitów i Atomów), w ramach którego prowadzi kurs „Jak zrobić (niemal) wszystko”. Kurs przyciąga tłumy studentów ze wszystkich kierunków. Laboratorium Gershenfelda wyposażone jest w najnowsze urządzenia, które w normalnym przemyśle wykorzystywane są do tzw. szybkiego prototypowania.

Wycinarki laserowe umożliwiają przygotowanie elementów z dokładnością do tysięcznych części milimetra. Trójwymiarowe drukarki wyczarowują z plastiku dowolne kształty. Odpowiednio przygotowane drukarki atramentowe są w stanie drukować układy elektroniczne. Potrzebna jest jedynie twórcza inwencja i komputer z odpowiednim oprogramowaniem, które pomogą zamienić szalony pomysł w realny produkt.

Centrum Gershenfelda powstało w 2001 r. Trzy lata później amerykański profesor postanowił opuścić luksusową wieżę z kości słoniowej i ruszył z ideą osobistej produkcji w świat. Dotacja w wysokości 13,75 mln dol. pozwoliła przygotować projekt fab labów – eksperymentalnych minifabryczek tworzonych w różnych miejscach świata.

Fab laby, czyli warsztaty wyposażone w podstawowy sprzęt do produkcji wartości kilkudziesięciu tysięcy dolarów (Gershenfeld zapewnia wyposażenie, lokalna społeczność miejsce), powstały w Bostonie, Ghanie, Indiach, RPA, na Kostaryce. Nie zabrakło też fab labu w Norwegii za kręgiem polarnym. Co powstaje w tych fabrykach? W norweskim fab labie jeden z hodowców reniferów zbudował urządzenie ułatwiające odnajdywanie zagubionych zwierząt. Przerobił w tym celu telefon komórkowy, w który wbudował czujnik GPS (system satelitarnego ustalania położenia). Tak spreparowany nadajnik mocowany jest na szyi renifera. Oddalające się od stada zwierzę wysyła esemes z informacją o aktualnym położeniu, kierunku przemieszczania się, a nawet temperaturze powietrza.

W Indiach rolnicy zajmujący się produkcją mleka stworzyli w swoim fab labie urządzenie do szybkiej analizy jakości. Wystarczyła tania kamera internetowa, wyprodukowany i zaprogramowany w fabryczce elektroniczny kontroler, by rolnicy zyskali oręż w walce o lepsze ceny za swoje mleko (wcześniej byli zdani na opinie skupującego surowiec pośrednika). Z kolei rolnicy w Ghanie zbudowali w swoim fab labie urządzenie do przygotowywania fu-fu, codziennej potrawy wymagającej żmudnego ucierania produktów w moździerzu.

Fab laby nie mają konkurować z wielkim przemysłem. Ten ciągle będzie potrzebny, by dostarczać dużych ilości tanich produktów. Kto potrzebuje odtwarzacz DVD, pójdzie do supermarketu, by kupić tanie, wyprodukowane seryjnie urządzenie. Trudno jednak będzie znaleźć w największym nawet supermarkecie urządzenie rozwiązujące specyficzny problem norweskiego górala czy indyjskiego rolnika. Byli oni skazani na siebie i swoją pomysłowość. Jej rezultaty widać doskonale w polskich górach, po których jeżdżą setki odmian pojazdów-samoróbek. Silnik od młockarni umieszczony na pospawanym z metalowych sztab podwoziu lepiej sprawdza się jako traktor w trudnym terenie niż produkowane seryjnie ciągniki Zetora czy Ursusa.

Wszystko przez Internet

Dzięki fab labom ta żywiołowa kreatywność ma szansę wkroczyć w epokę high-tech. Gershenfeld porównuje rozwój spersonalizowanej produkcji do historii komputerów. Przez blisko trzydzieści lat komputery były wielkimi, niezwykle skomplikowanymi i bardzo drogimi urządzeniami, na które mogły sobie pozwolić jedynie banki, wojsko i linie lotnicze.
W 1975 r. pojawił się Altair, pierwszy komputer osobisty, zbyt skomplikowany i jednocześnie zbyt mało użyteczny, by zainteresować szerszą publiczność. Już jednak dwa lata później pojawił się Apple II, niedługo potem pecet i Macintosh. Ruszyła rewolucyjna fala, dzięki której informatyka trafiła pod strzechy.

Dziś za sprawą komputerów osobistych każdy może tworzyć, co chce i kiedy chce, a potem udostępniać swoje dzieła całemu światu za pomocą Internetu. Jeszcze kilka lat temu, by zaistnieć w przestrzeni kultury, potrzebna była pomoc pośredników: wydawców, producentów muzycznych i filmowych, stacji telewizyjnych. Z reguły nie byli oni zainteresowani twórcami niszowymi, tworzącymi bardziej z potrzeby serca niż z chęci zysku lub wielkiej sławy.

Zdaniem Gershenfelda kolejnym etapem rewolucji zapoczątkowanej przez wynalazek komputera osobistego będzie personalizacja produkcji. Dzięki komputerom niemal każdy może być twórcą i projektantem. Wystarczy skorzystać z gotowych narzędzi, jakie oferuje choćby wspomniany serwis Ponoko. Rozwój elektroniki spowodował radykalne obniżenie kosztów maszyn umożliwiających precyzyjną obróbkę materiałów.

Jeszcze kilka lat temu ambitny majsterkowicz mógł polegać tylko na swej pile tnącej z dokładnością do milimetra. Umieszczona w fab labie laserowa wycinarka tnie z taką samą precyzją jak maszyny w najnowocześniejszych wielkich fabrykach. Internet zapewnia dostęp do niezbędnej wiedzy i ułatwia dystrybucję.

Idea w czyn

Gershenfeld nie ma wątpliwości, że personalizacja produkcji będzie miała rewolucyjny wpływ na społeczeństwo. Na świecie mieszka 6 mld potencjalnych innowatorów. Doświadczenia fab labów z całego świata pokazują bowiem, że każdy, niezależnie od poziomu wykształcenia, dysponuje kreatywnym potencjałem. Potencjał ten eksploduje produktywną energią, jeśli tylko zapewnić odpowiednie narzędzia.

Amar Bhidé, profesor zarządzania w amerykańskim Columbia University, od lat opisuje zjawisko przedsiębiorczej konsumpcji (venturesome consumption). W swych publikacjach dowodzi, że źródłem innowacji są nie tylko przedsiębiorstwa i działy badawczo-rozwojowe firm. Konsument decydujący się na zakup nowego nieznanego produktu lub usługi, podejmuje nie mniejsze ryzyko niż producent wprowadzający nową ofertę na rynek. W zamian za gotowość na to ryzyko przedsiębiorczy konsument chce mieć aktywny wpływ na produkt, chce móc go modyfikować i dostosowywać tak, by lepiej zaspokajał potrzeby. W efekcie jego modyfikacje stają się często nieocenionym źródłem innowacji coraz częściej wykorzystywanych przez firmy („Kliencie, pomóż”, POLITYKA 29). Personalizacja produkcji otwiera przed przedsiębiorczym konsumentem zupełnie nowe możliwości.

Jak będziemy z tych możliwości korzystać? Nie sposób przewidzieć, podobnie jak niemal nikt nie przewidział w latach 70. XX w. sukcesu komputerów osobistych (jeszcze w 1977 r. Ken Olsen, założyciel wielkiego koncernu komputerowego DEC, twierdził, że nie widzi powodu, dla którego ktoś chciałby mieć komputer w domu), a potem Internetu. Neil Gershenfeld, podbudowany doświadczeniem swoich fab labów, nie boi się jednak przyszłości i twierdzi, że nieuchronnie zbliżamy się do zatarcia granicy między światem niematerialnych idei i materialnej produkcji. Za sprawą dalszego rozwoju technik komputerowych, elektroniki, inżynierii materiałowej i nanotechnologii przetwarzanie materii stanie się częścią informatyki, zbliżamy się bowiem do chwili opracowania ogólnej teorii produkcji. To ona (i dostępne technologie spersonalizowanego wytwarzania) pozwolą zamienić każdą niemal ideę w materialny rezultat.

Hodowanie kaktusa

Freeman Dyson, mieszkający w Stanach Zjednoczonych fizyk i matematyk, stwierdził w opublikowanym w „The New York Review of Books” eseju „Our Biotech Future”, że nieuchronnie nadchodzi epoka już nie tylko spersonalizowanej produkcji, ale spersonalizowanej biologii.

Biotechnologia, dziś domena wielkich koncernów farmaceutycznych i laboratoriów badawczych uniwersytetów, zostanie udomowiona – ta „udomowiona biotechnologia, gdy już trafi w ręce gospodyń domowych i dzieci, doprowadzi do eksplozji różnorodności nowych żywych stworzeń w miejsce monokultury preferowanej przez wielkie korporacje. Pojawią się nowe linie gatunkowe w miejsce zniszczonych na skutek przemysłowego rolnictwa i kurczenia się lasów. Projektowanie genomów stanie się rzeczą osobistą, nową formą sztuki równie twórczą jak malowanie lub rzeźbienie”.

Dalej Dyson przewiduje, że ulubioną rozrywką dzieci w przyszłości będą gry biotechnologiczne, które zastąpią współczesne gry komputerowe. „Zwycięzcą będzie to dziecko, które wyhoduje najbardziej kolczastego kaktusa lub najfajniejszego dinozaura”. Prawdziwą stawką świata Biologii 2.0 ma nie być jednak zabawa, lecz rozwiązanie kluczowych problemów cywilizacji. Wystarczyłoby wyhodować rośliny o liściach z krzemu, by zwiększyć wielokrotnie wydajność fotosyntezy, to zaś uratowałoby ludzkość przed katastrofą energetyczną.

Wizje mniej i bardziej szalone mieszają się z doniesieniami z laboratoriów. Uczeni z University of California w Los Angeles (UCLA) opublikowali w październiku na łamach prestiżowego czasopisma naukowego „Applied Physics Letters” artykuł przedstawiający metodę nadrukowywania baterii na płaskie powierzchnie. Służy do tego celu specjalny nanoatrament. Nieustannie trwają prace nad innymi formami elektronicznych atramentów, wykorzystywanych już komercyjnie do produkcji elastycznych ekranów.

To właśnie takie rozwiązania udostępnione w fab labach mają wyzwolić nową, twórczą rewolucję. Czy sięgnie ona tak daleko, jak pisze Dyson? Nie wiemy i nie wiedzą tego nawet tak sprawdzeni autorzy jak William Gibson, jeden z najwybitniejszych pisarzy science fiction, twórca gatunku cyberpunk. Niedawno w jednym z wywiadów stwierdził, że o przyszłości nie da się nic nowego powiedzieć, bo przyszłość jest już dziś, tylko że nierówno rozłożona.

Edwin Bendyk

Tekst opublikowany w tygodniku „Polityka” (48/2007) 


CZYTAJ TAKŻE:

Osobiste fabryki. Gershenfeld i inni rzecznicy osobistej produkcji liczą na to, że podobnie jak Web 2.0 wyzwoliło olbrzymią energię twórczą w obszarze kultury i debaty publicznej, tak Fabryka 2.0 wyzwoli podobną innowacyjność w świecie rzeczy.

Osobiste fabryki, c.d. Fascynuje mnie fakt, że Gershenfeld jest profesorem poważnej politechniki, wszak wykłada na MIT. Na tej poważnej uczelni jest zupełnie poważnie traktowany przez władze, jak również przez różne instytucje finansujące badania. Wyobraźcie sobie Państwo, że z podobnymi pomysłami zgłosiłby się do którejś z instytucji naukowych w Polsce, jako listę projektów przedkładając takie pomysły: Interpet Explorer, czyli przeglądarka internetowa dla papug, osobisty pojemnik na krzyk itp. Być może znalazłby miejsce na jakiejś uczelni plastycznej, ale przecież nie w poważnej szkole technicznej.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php