To najpewniej ostatni powrót do ciekawostek z ubiegłego roku. Opóźnienie recenzji ma przyczynę. Rzecz rozwija swoją wartość powoli, szanując czas odbiorcy, nie narzucając się. Ostatecznie gra na urządzenia mobilne „80 Days” angielskiego studia Inkle okazuje się intrygującą interpretacją „W osiemdziesiąt dni dookoła świata” Juliusza Verne’a.
Zaczyna się jak literacki pierwowzór – w Londynie drugiej połowy XIX wieku, od ryzykownego zakładu Fileasa Fogga i pogonienia lojalnego służącego Jeana Passepartouta – w którego wciela się gracz – by był nazajutrz gotowy do rajdu na czas wokół globu. Lecz już na pierwszym etapie wyprawy coś jest nie na miejscu. Pociąg zanurza się w kanale La Manche i szoruje po dnie ku wybrzeżu Francji. „80 Days” to spełnienie i poszerzenie wizji z innych utworów Verne’a – steampunkowy świat pełen dziwacznych wynalazków i osobowości.
„80 Days” to nie tylko Kanał Sueski, kolej i parostatki, którymi inspirował się Verne. Glob oplata sieć szlaków komunikacyjnych niedostępnych w XIX-wiecznej rzeczywistości.
Są ogromne kroczące machiny, eksperymentalne statki powietrzne, łodzie podwodne, ale i powolne automobile, stare krypy, ledwie połatane balony. Interakcja polega na zarządzaniu trasą, czasem i pieniędzmi. Po drodze mogą zdarzyć się wypadki, przestoje, kłopoty finansowe.
Powiedzieć o „80 Days”, że to taktyczna gra o podróżowaniu, to powiedzieć tylko cząstkę prawdy. Zresztą wątek ekonomiczny jest tu bardzo uproszczony. To przede wszystkim znakomicie napisana, rozwidlona w dziesiątkach punktów opowieść, w której główną rolę gra nie tyle elegancki interfejs dotykowy mapy, ile interaktywny, zwięzły tekst. Wśród niego gracz spędza najwięcej czasu, większość wydarzeń widząc oczyma wyobraźni.
Podczas lektury co chwila wybiera się spośród kilku opcji, kierując usposobieniem Passepartouta, czasem słowem kształtując otaczającą podróżników rzeczywistość. Poziom literacki to klejnot tej przygody. Jaka szkoda, że takie gry („małe”, mobilne) opieszale i często słabo tłumaczy się na język polski. Polonizacja „80 Days” jest jeszcze niedostępna.
Utwór znakomicie łączy granie dla osiągnięć (rekordy można bić w czasie podróży, liczbie odwiedzonych miast, zgromadzonych funduszach) i doświadczanie swobodnego odkrywania. Przy czym to ten drugi składnik niesie najmilsze zaskoczenia. Realia „80 Days” są obrazem końca dziewiętnastego stulecia w krzywym zwierciadle, parafrazującym współczesność.
Postęp technologiczny ułatwia życie, ale zarazem stawia pytania o sens monopolu gidii inżynierów i budowy mechanicznych armii, które zaspokajają kolonialne zapędy mocarstw. Rozwój cywilizacji, przejawiający się w technice i obyczajach (prowokacyjnie wobec realiów XIX wieku to kobiety są często w „80 Days” władczyniami, dowódczyniami, intrygantkami), kontrastuje z utrzymującym się niewolnictwem i rządami absolutnymi. Polityczny i społeczny tygiel, do którego wrzucono ostatnie 150 lat historii.
Odejście od realiów jest zarówno zaletą, jak i wadą „80 Days”. Bo choć poznawanie zakątków świata autentycznego XIX wieku musiałoby być z technologicznego musu bardziej ograniczone – prawdziwa historia nie raz okazywała się ciekawsza od najwymyślniejszej fantastyki.
Łatwo też wyobrazić sobie bogatszą oprawę audiowizualną – ta jest oszczędna, zaledwie zaznaczająca styl miejsc i postaci. Gra może nie zachwycić od pierwszych chwil. Lecz gdy doceni się siłę budowania własnej opowieści i zaskoczenia, które przynosi zwiedzanie wyimaginowanej wizji globu – rozpoczęcie kolejnych wypraw po zakończeniu pierwszej jest wysoce prawdopodobne.
Ocena: 4/6
Gra dostępna na urządzenia mobilne z systemami iOS, Android oraz na Kindle Fire, przez odpowiednie sklepy sieciowe. Język angielski. Czas pojedynczej rozgrywki 1-4 h. Gra odpowiednia dla dzieci w każdym wieku – większość treści zrozumiała będzie dla starszych.
Czytaj także:
