Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

23.05.2013
czwartek

Tomb Raider – recenzja gry

23 maja 2013, czwartek,

Najnowszy Tomb Raider nie wprowadza żadnych nowości do gatunku gier akcji, a jedynie kopiuje sprawdzone już wcześniej u konkurencji pomysły. Ale robi to z taką klasą i wyczuciem, że nie sposób oderwać się od monitora.

Młoda, jeszcze niedoświadczona Lara Croft na skutek katastrofy morskiej ląduje na tropikalnej wyspie pełnej tajemniczych jaskiń, śladów prastarej cywilizacji, a także pamiętających jeszcze II wojnę światową umocnień. Skojarzenia z serialem (choć gra też się pojawiła) Lost są tu jak najbardziej wskazane. Zanim na dobre odnajdziemy się w tych nowych realiach i skosztujemy survivalowego klimatu nawiązującego też trochę do I Am Alive (łuk, polowania i te sprawy), pojawiają się rosyjscy bandyci, którzy, jak się okazuje, od lat zamieszkują tę pozornie bezludną wyspę. Kto grał w Far Cry 3 ten poczuje się jak w domu, choć to nie koniec podobieństw do tytułów konkurencji. Z racji tematyki i perspektywy ukazania akcji, a także jej natężenia, nowy Tomb Raider w wielu miejscach przypomina serię Uncharted, okazjonalnie sięgając do innych gier TPP. Z Dead Space zaczerpnięto brutalne sceny śmierci głównej bohaterki, z Gears of War system osłon, z Alana Wake’a uniki, a z Max Payne’a brak wyraźnego podziału na cutsceny i gameplay. Filmiki płynnie przeplatają się z rozgrywką, a od czasu do czasu urozmaicane są sekwencjami QTE. W Tomb Raiderze nie ma właściwie nic nowego, żadnego świeżego pomysłu, który pchnąłby gatunek do przodu. Ale mimo tego zabawa jest po prostu doskonała, bo w jednej grze dostajemy wszystko co najlepsze. Zebrane do kupy i skondensowane, ale też idealnie wyważone i niebywale wciągające.

W Tomb Raiderze początkowo będziemy musieli po cichu zakradać się za plecami przeciwników i z trudem zabijać pierwszych wrogów. Stawiać czoła coraz to większym wyzwaniom, żeby w drugiej części niczym Marcus Fenix z Gears of War odpierać całe hordy napływających wrogów. Stopniowe natężenie akcji dobrze komponuje się z rozwojem głównej bohaterki, która z początku nie radzi sobie, pierwsze zabójstwo prowadzi ją na granicę załamania nerwowego, ale z czasem hartuje się. Jako jedyna z całej grupy ocalałych bierze sprawy w swoje ręce i z czasem zamienia się w maszynę do zabijania. Niezwykle podobało mi się to przejście, pokazanie, jak Lara Croft z niewinnej nastolatki zamieniła się w twardą samicę alfa, którą widzieliśmy już przecież w tylu grach. Twórcy dosyć logicznie to wszystko poukładali, przedstawiając widok biednej i poniewieranej Lary. Dramatyczną scenę walki kończącą się brutalnym headshotem, czy w końcu sugestywne, przypominający film Rambo ujęcie z na wpół zanurzoną w czerwonej od krwi rzece Larą, która zachowuje się już nie jak spłoszona ofiara, a myśliwy. Rozwoju głównej bohaterki nie obserwujemy jednak tylko na filmikach. Z każdą godziną Lara uczy się kolejnych umiejętności i zdobywa nowy sprzęt. O ile na początku właściwie nic nie umie, a jej arsenał ogranicza się do łuku, tak z czasem zdobywa czekan, który służy zarówno do wspinaczki jak i walki, znajduje pistolet, karabin i strzelbę, a potem systematycznie to wszystko ulepsza. W Tomb Raderze sporo jest elementów RPG.

Tomb Raier ma survivalowy klimat, nie jest to jednak wymagająca gra o przetrwaniu w stylu I Am Alive. Tam była jedna strzała, tu są ich setki, nie ma więc nawet sensu wyciągać grotów z zabitych łukiem wrogów. Nie trzeba też się martwić o żadne paski energii czy staminę – twórcy większy nacisk położyli na akcję, tworząc sporo skryptowanych scen i dynamicznych starć. Choć nie można powiedzieć, że Tomb Raider to strzelanina. Developerom bardzo fajnie udało się wyważyć proporcje między strzelaniem, bieganiem i skakaniem. Mimo sporej ilości walk nigdy nie byłem nimi przemęczony. Cięższe starcia urozmaicały zwiedzanie wyspy, a mniejsze potyczki fajnie uzupełniały rozgrywkę. Podobnie czułem się grając w pierwsze części Uncharted i Alana Wake’a.

Jedyny niedosyt pozostawiają zagadki. Po obiecującym początku możemy spodziewać się prawdziwego wyzwania, w praktyce dostajemy jednak zaledwie kilka wymagających łamigłówek, których rozwikłanie nie jest nawet wymagane do ukończenia gry. Twórcy chcąc stworzyć jak najbardziej uniwersalną grę, dla szerokich mas odbiorców, trudniejsze zagadki umieścili po prostu w questach pobocznych. Warto zejść z głównej ścieżki fabularnej, pomyszkować po jaskiniach i odnaleźć tak charakterystyczne dla serii skarby, ale równie dobrze da się skończyć grę bez zaglądania do ani jednej groty. Nie mam nic przeciwko takiej konstrukcji, pod warunkiem, że pobocznych elementów będzie więcej. Zabawa z żywiołami, grawitacją, kilka czasówek stawiających na tempo i precyzję sterowania. Wszystko to przypomniało stare dobre Tomb Raidery i aż szkoda, że nie pokuszono się o więcej tego typu elementów.

Mimo momentami sporych poziomów, Tomb Raidera nie można nazwać sandboksem. Bardzo wiele w nim korytarzy, które dodatkowo zostały posiekane na krótkie etapy. Domyślam się, że konstrukcja świata wynika z ograniczeń sprzętowych PlayStation 3 i Xboksa 360. Nie sposób byłoby zrobić tak wyglądającą grę z większym światem na tak starych konsolach. Stosunkowo niewielki teren działań został więc wynagrodzony niewiarygodnie piękną oprawą. Dżungla stoi na poziomie trzeciego Crysisa i Far Crya, górskie panoramy przywodzą na myśl Uncharted 2, a do pełni szczęścia i stworzenia naprawdę różnorodnego otoczenia brakuje chyba tylko pustyni. Chociaż i tak aż dziwne, że twórcom na zaledwie jednej wyspie udało się opchnąć tyle stref tematycznych i klimatycznych, nie gubiąc po drodze spójności. Temat oprawy zamyka pięknie animowana Lara, która na pecetach ma iście next-genowe włosy. Na konsolach okładają się po prostu dobrze, na mocnych komputerach z kartami AMD zbliżają się natomiast do realizmu. Jedynym zgrzytem jest tu reszta postaci – im już poskąpiono tego typu efektów.

Nowa Lara mówi głosem Camilli Luddington, który idealnie pasuje do zarysowanej sylwetki. Piękny brytyjski akcent, idealna intonacja, przekonywujące krzyki i inne nieartykułowane dźwięki. Tomb Raidera świetnie się słucha, o dziwo także w polskiej wersji językowej. Polski dystrybutor nie tylko przetłumaczył grę, ale też przygotował polską ścieżkę dźwiękową, osadzając w roli Lary Karolinę Gorczycę. Dla znanej głównie z telewizyjnego ekranu aktorki Tomb Raider był pierwszym kontaktem z dubbingiem. Wbrew obawom fanów i na przekór wydawało by się bardziej doświadczonym kolegom po fachu (vide Małaszyński w roli Hitmana), Gorczyca spisała się rewelacyjnie. Brzmi przekonująco, radząc sobie też w niesłychanie trudnych scenach akcji. W popremierowych wywiadach Gorczyca opowiadała, że w studiu nagrań potrafiła uderzyć się z pięści w brzuch, żeby usłyszeć jaki wydaje wtedy odgłos, a potem powtarzać go (już bez rękoczynów) tak, aby wszystko brzmiało jak najrealniej. Szkoda, że innym podkładającym głos aktorom brakuje takiego poświęcenia.

Szesnastogodzinną, singleplayerową przygodę zamyka rzecz obowiązkowa każdej nowej gry – multiplayer. Jest on jednak tak słaby i daleki od podobnego trybu w Uncharted, że szkoda o nim pisać, a tym bardziej grać. Zamiast niego polecam wrócić na wyspę i dzięki opcji zwiedzania (nawet po przejściu gry) odkrytych wcześniej poziomów pozbierać wszystkie przeoczone artefakty, a także dostać się w nieodkryte wcześniej rewiry. Droga do część z nich była zamknięta z racji niewystarczająco rozwiniętego sprzętu lub umiejętności Lary. O innych w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy, bo nie dysponowaliśmy jeszcze szczegółowymi mapami wyspy. W Tomb Raiderze jest więc co robić, choć ja i tak zamierzam przejść go jeszcze raz. Jest to jedna z lepszych gier w swoim gatunku i modelowy przykład tego, jak powinno się tworzyć rebooty wielkich serii.

PS Tomb Raider na PC i PS3 posiada polską i angielską wersję językową. Gra na Xboksa 360 jest tylko po polsku. Albo tylko po angielsku, zależy po którą wersję sięgniemy w sklepie. Na Xboksie w menu gry nie da się już zmienić języka. Nawet dwuwarstwowa płyta DVD ma swoje ograniczenia.

Paweł Olszewski

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 6

Dodaj komentarz »
  1. Doskonały reset serii i świetna gra, bardzo dobrze podsumowana w recenzji. W moim przekonaniu to wczesny kandydat na grę roku.

  2. dziekuje; brzmi ciekawie, moze się skuszę 😉

  3. Po tak rewelacyjnej grze ciężko będzie chyba twórcom stworzyć coś lepszego. Moim zdaniem byłoby to piękne zwieńczenie przygód Lary Croft, kobiety, którą wielu z nas pamięta od czasów wczesnego dzieciństwa.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Gra była według mnie całkiem ok, chociaż było kilka niedoróbek – trochę płytka fabuła, bardzo słaby poziom trudności (ginąłem tylko na początku a to też tylko dlatego, że w QTE nie wiedziałem, który guzik wcisnąć). Jedno zaliczyłbym na pewno na plus – postać Lary. Pięknie wymodelowana z rewelacyjnym głosem (chylę czoła przed aktorką użyczającej jej głosu – mowao angielskiej wersji językowej).

  6. Wcale nie jest taki słaby poziom gry – Lara wymiata.

  7. Lepszej gry nie widzę…

css.php