Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

10.04.2013
środa

Path of Exile – pierwsze wrażenia

10 kwietnia 2013, środa,

Jeszcze nie tak dawno temu mało kto słyszał o nowozelandzkim studiu Grind Gear Games. Teraz powoli się to zmienia, a wszystko za sprawą „Path of Exile”, sieciowego action RPG, który mimo skromnego budżetu ma szansę nieźle namieszać na rynku. Choć tytuł nie opuścił jeszcze fazy testów, zdążył już doczekać się tysięcy wiernych fanów, odnajdujących w nim coś, czego nie potrafili odnaleźć w najnowszych produkcjach Runic Games i Blizzarda – klimat starego „Diablo”.

Akcja gry toczy się na kontynencie zwanym Wraeclast. Jest to niegościnna ziemia o mrocznej i pełnej tajemnic przeszłości, obecnie zaś miejsce zsyłki więźniów. Jako jeden z niedawno przybyłych skazańców, nasz bohater nie będzie miał łatwego życia. Nie dość, że wszystko dookoła ma zęby, macki, czułki, jest wielkie, złe i próbuje go zabić, to jeszcze nieliczni napotykani po drodze ludzie, zamiast przywitać jak swego, zlecają mu co chwila różne mniej lub bardziej niebezpieczne zadania. Jak szybko się okazuje, w nowym świecie na szacunek trzeba zapracować mieczem. W praktyce oznacza to oczywiście przemierzanie dziesiątek losowo generowanych lokacji, wśród których nie zabraknie rozległych jaskiń, starożytnych ruin, mokradeł i ciemnych lasów, oraz uśmiercanie zamieszkujących je paskud.

Na pierwszy rzut oka dziełko Grind Gear Games to kolejny niczym nie wyróżniający się hack and slash. Na początku rozgrywki wybieramy jednego z sześciu dostępnych bohaterów, pokrótce poznajemy jego historię i już po chwili lądujemy na plaży pełnej krwiożerczych skorupiaków i nieumarłych. Przedzierając się do najbliższej ludzkiej osady, uczymy się podstaw sterowania, znajdujemy pierwszy ekwipunek, awansujemy na kolejny poziom i kiedy wydaje nam się, że wszystko wiemy, tytuł pokazuje swoje drugie, bardziej interesujące oblicze.

„Path of Exile” to hack and slash w starym stylu. Nie jest może tak szybki i widowiskowy jak „Diablo 3”, nie olśniewa grafiką ani jakością animacji, ale jeśli da mu się szansę, potrafi wciągnąć jak – nomen omen – diabli. Tajemnica sukcesu nowozelandzkiego studia tkwi w zaprojektowanym przez Grind Gear Games nietypowym systemie rozwoju postaci.

Początkowy wybór bohatera jest ważny dla przebiegu rozgrywki, ale nie najważniejszy. Wyznacza on przede wszystkim, które z trzech podstawowych atrybutów doskonalić będziemy w pierwszej kolejności. I tak na przykład Templariusza definiuje siła i inteligencja, Marudera siła, a Rangera zręczność. Jest to o tyle istotne, że podobnie jak w „Diablo 2” dostęp do określonych przedmiotów zależny jest od poziomu danej cechy. Chcemy władać mieczem dwuręcznym? Potrzebujemy więcej siły. Rapierem? Więcej zręczności. Et cetera. Nie byłoby w tym może nic ciekawego ani nowatorskiego, gdyby twórcy nie poszli o krok dalej i nie podporządkowali tej samej zasadzie systemu aktywnych umiejętności.

W „Path of Exile” nie poznajemy kolejnych ataków i zaklęć wraz ze wzrostem doświadczenia. Zamiast tego odnajdujemy je w trakcie gry w formie klejnotów. Jak to działa? Załóżmy, że chcemy, aby nasz bohater ciskał ogniste kule. Co robimy? Szukamy odpowiedniego kamienia, a następnie (jeśli inteligencja postaci na to pozwala) umieszczamy w specjalnym gnieździe w broni lub zbroi. I gotowe. Jeżeli podstawowy efekt nas nie zadowala, nic nie stoi na przeszkodzie, by poszukać klejnotu, który go zmodyfikuje np. zwiększając pole rażenia lub dodając obrażenia od mrozu. Możliwości jest wiele, a szukanie nowych, bardziej zabójczych kombinacji sprawia dużo frajdy.

Równie ciekawie rozwiązano kwestię zdolności pasywnych. Zamiast kilku drzewek przyporządkowanych konkretnym klasom, mamy jedno wspólne, oferujące kilkaset (!) bonusów. Co prawda w zależności od wybranego bohatera zaczynamy w nieco innym miejscu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by trochę poeksperymentować i zapuścić się w rejony teoretycznie dla nas nieprzewidziane.

„Patch of Exile” to produkcja o naprawdę ogromnym potencjale. Nie jest tak szybka i dynamiczna jak „Diablo 3”, ale za to oferuje swobodny rozwój postaci, duże możliwości modyfikowania przedmiotów, tryb PvP, ligi, rankingi, eventy i last but not least – pozbawiony cukierkowości klimat dark fantasy. Do tego ma być w całości dostępna za darmo (z opcjonalnymi mikropłatnościami ograniczającymi się do efektów kosmetycznych). Czy to wystarczy, by zainteresować na dłużej graczy? Na razie wszystko na to wskazuje. Pozostaje więc trzymać kciuki i czekać. Premiera jeszcze w tym roku.

Tomasz Kupiecki

By wziąć udział w otwartej becie „Path of Exile” wystarczy zalogować się na stronie http://www.pathofexile.com i pobrać program.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. Jedyne co mi w PoE przeszkadza to kiepskie uczucie uderzenia bronią (jednak Diablo 3 ma to zrobione o wiele lepiej). Ale to sprawa subiektywna. Poza tym gra jest rewelacyjna. Troszkę mi się przypominają czasy pierwszego Diablo, oraz myślę o tym, czym dziś mogło by być Diablo 3, gdyby z każdą kolejną częścią Blizzard nie odchodził od mrocznego klimatu z jedynki.

  2. No tak, tylko, że przy Diablo 3 pracowało więcej osób z większym doświadczeniem niż przy Path of Exile. PoE jest trochę podobne do D1 ale bez przesady, PoE ma więcej z D2 niż z D1.

  3. Super jest ta gra:) Mój chłopak mi ją ostatnio pokazał, nawet mnie wciągnęło, co się często nie zdarza:P Faktycznie gra przywodzi na myśl kultową już jedynkę.

css.php