Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

16.09.2013
poniedziałek

Europa Universalis IV – recenzja gry

16 września 2013, poniedziałek,

Bardzo długo zastanawiałem się, jak rozpocząć ten tekst. Wstęp, który teraz czytacie, jest którymś z kolei, prawdopodobnie nawet nie najlepszym. Tym razem jednak postanowiłem, że zacznę niejako od końca, od prostego stwierdzenia – MUSICIE zagrać w tę grę! I dopiero teraz mogę ze spokojnym sumieniem przejść do szerszego jej opisu.

Spotkanie z Europą Universalis IV nie było moim pierwszym podejściem do serii gier Paradox Interactive, ale bez wątpienia było to podejście najbardziej owocne. Doskonale pamiętam jak siedem lub osiem lat temu miałem (nie?)przyjemność krótko obcować z pożyczoną od kolegi Europą Universalis II, która niemal zaraz po uruchomieniu przytłoczyła mnie nawałem informacji, tabelek i wykresów, a do tego nieprawdopodobną wprost złożonością. Potem był przelotny romans z Crusader Kings – grą bliźniaczo podobną do EU, jedynie osadzoną w realiach średniowiecza – który skończył się równie szybko jak się zaczął. Dla gracza takiego jak ja, wychowanego głównie na nieco prostszych strategiach pokroju Cywilizacji czy Settlersów, mechanika obu tych tytułów była wyjątkowo skomplikowana, a sposób podania toporny. Mimo to w głębi duszy wiedziałem, że prędzej lub później, gdy nieco dojrzeję jako gracz, będę chciał do tych tytułów wrócić. Dlatego właśnie, gdy rednacz zaproponował mi recenzję EU4, postanowiłem wykonać kolejne podejście.

Europa Universalis IV zaskakuje już zaraz po odpaleniu. W menu głównym naszym oczom ukazuje się mapa Europy i zaledwie kilka sekund dzieli nas od tego, by wcielić się w rolę jednego z władców historycznych krain z dowolnego okresu od 1444 do 1820 roku (z dokładnością co do dnia!). Nie ma tu żadnych kampanii, ani odgórnie narzuconych celów – EU4 to olbrzymi, historyczny sandbox, w którym sami stawiamy przed sobą wyzwania i dążymy do ich realizacji. Światowa dominacja w handlu? Bardzo proszę. Podbój Nowego Świata? Nie ma problemu. Zjednoczenie plemion indiańskich pod jednym wodzem i odparcie konkwisty? Nikt nam tego nie zabroni. Możliwości jest ogrom, choć istnieją też pewne ograniczenia. Europa Universalis stara się trzymać realiów historycznych, więc przykładowo podbój całej Europy Polską jest raczej niemożliwy (w zasadzie tyczy się to wszystkich nacji), ale utworzenie z nadwiślańskiego kraju wschodniego supermocarstwa i zapobieżenie rozbiorom jest już całkiem prawdopodobne. Wiele zależy od naszych umiejętności zarządzania, znajomości mechanizmów rządzących rozgrywką i szczęścia.

Skoro już mowa o Polsce, nowicjuszom szczerze odradzam wybieranie Rzeczpospolitej już na samym początku zabawy. Sam tak uczyniłem i była to decyzja błędna. Sytuacja naszego królestwa jest w początkowej fazie dość nieciekawa. W porównaniu z agresywnymi sąsiadami, Polska jest słaba, zarówno militarnie, jak i ekonomicznie, a na dodatek zaczynamy w okresie bezkrólewia, co dodatkowo komplikuje sprawę. Zanim więc rzucimy się na głęboką wodę, warto chociażby ukończyć rozbudowany samouczek. Co prawda nie wprowadzi on nas w niuanse zarządzania krajem, ale da podstawy, dzięki którym będziemy mogli dalej uczyć się na własnych błędach. Autorzy zresztą podpowiadają, by rozpocząć grę jednym z trzech królestw – Francją, Kastylią (przyszła Hiszpania) lub Imperium Osmańskim. Rzeczywiście, każde z tych państw oferuje w początkowym okresie znacznie więcej niż Rzeczpospolita i warto jeden z tych wyborów rozważyć.

Na pierwszy rzut oka widać również, że twórcy postanowili poprawić funkcjonalność interfejsu. Oczywiście wciąż musimy analizować tabelki i wykresy, ale znakomita większość informacji jest podana w przystępnej formie w poszczególnych zakładkach okna naszego królestwa. Znalezienie tego, co nas interesuje nie powinno nastręczać większych problemów, a gdy już przywykniemy do poszczególnych zakładek, większość czynności zaczniemy wykonywać intuicyjnie

Rozgrywka w EU4 nie odbiega zbytnio od innych gier tego typu. Naszym zadaniem jest zarządzanie krajem w skali makro (m.in. wojsko, handel, dyplomacja), jak i mikro (nadzorując poszczególne prowincje), trzymając się jednocześnie zasad 4X. To co wyróżnia Europę Universalis na tle pozostałych to stopień złożoności każdej z warstw. Tutaj nie klikamy po prostu przycisku „zawrzyj przymierze handlowe z…”, ale zamiast tego tworzymy łańcuchy przepływu towarów, wysyłamy kupców do strategicznych węzłów handlowych i zabezpieczamy morskie trasy przy pomocy flot, licząc że uda się nam zdobyć przewagę handlową. Podobnie jest z dyplomacją – oprócz standardowych opcji „wypowiedz wojnę” i „zawrzyj pokój” mamy jeszcze kilka innych jak „królewski mariaż”, „wasalizacja”, a nawet „podżeganie do buntu”. To daje nam duży wachlarz możliwości ekspansji – począwszy od militarnej, przez dyplomatyczną, a na religijnej i kulturalnej kończąc. Jednocześnie niemożliwy jest zbyt agresywny rozwój, gdyż możemy stać się celem koalicji innych państw, które zaczną postrzegać nas jako zagrożenie, albo zwyczajnie zaczniemy borykać się z nadmiernym rozciągnięciem naszego państwa i wewnętrznymi konfliktami.

Duży wpływ na rozwój kraju ma osoba władcy. To od niego (oraz od zatrudnionych doradców) zależy, jak wiele będziemy otrzymywać każdego miesiąca punktów administracji, dyplomacji i wojskowości, które inwestujemy w rozwój technologii oraz narodowych idei, albo rozbudowę prowincji. Wartość 1 oznacza kompletną lebiegę w danym temacie, natomiast 6 to prawdziwy geniusz. Na tym polu bardzo wiele zależy od szczęścia, bo postacie króla i prawowitego dziedzica generowane są losowo. Zdarza się, że z królem-idiotą będziemy użerać się nawet kilkadziesiąt lat czasu gry. Jedynym sposobem na pozbycie się takiego nieudacznika jest wysyłanie go do boju na czele armii (i liczenie na to, że akurat zginie), ale z kolei przy śmierci króla musimy liczyć się ze spadkiem stabilności rządów. Spadkobierców tronu nie znamy w zasadzie aż do momentu, kiedy pojawią się oni w okienku naszej dynastii, co utrudnia planowanie. Tuż po premierze EU4 wielu starych wyjadaczy narzekało na forach społeczności Europy Universalis, że jest to rozwiązanie gorsze niż w poprzednich odsłonach serii, ale osobiście uważam to je za bardzo ciekawe. Historia już nie raz pokazywała, że silny władca potrafił w ciągu kilkudziesięciu lat umocnić państwo dzięki mądrym rządom, natomiast słaby wprost przeciwnie i tutaj jest bardzo podobnie.

Dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z serią EU pewnym zaskoczeniem może być sposób prowadzenia działań wojennych. Armie nie są specjalnie różnorodne, bo do naszej dyspozycji oddano jedynie trzy rodzaje oddziałów – piechotę, kawalerię i artylerię. Podczas samych starć liczy się liczebność, zdolności przywódcze generała armii, zaawansowanie technologiczne naszego kraju i odrobina szczęścia. Na wynik samych bitew nie mamy w zasadzie żadnego wpływu. Bardzo przypadło mi do gustu to, że nasze armie przemieszczamy pomiędzy prowincjami, a nie – jak w przypadku nowszych odsłon Total Wara – po otwartej mapie. Dzięki temu mamy wrażenie, jak byśmy stali nad ogromną mapą taktyczną, po której przesuwamy nasze pionki niczym prawdziwy władca. Warto przy tym zauważyć, że komputerowe SI całkiem nieźle radzi sobie z prowadzeniem wojen. Czasami potrafi zaskoczyć niespodziewanym atakiem na nasze tyły, natomiast w obronie skutecznie unika z góry przegranych bitew.

O Europie Universalis IV można by napisać jeszcze bardzo wiele. Ot, chociażby nie wspomniałem o bardzo solidnej oprawie audiowizualnej, o eksploracji i kolonizacji nowych kontynentów, o wpływie religii na grę, o rozbudowanych filtrach mapy i o wielu innych rzeczach. Ale do Europy Universalis trzeba podejść jak do dobrego wina – próbować, odkrywać nowe nuty smakowe i dopiero wtedy przełykać. Gwarantuję, że chociaż czas w grze leci powoli, to ani się obejrzycie, a wieczorna sesja przed monitorem zamieni się w kilkugodzinną nasiadówkę do późnej nocy. Jeśli tylko uda się Wam przetrwać pierwszych 5 godzin przed komputerem, zgłębiając tajniki rozgrywki, to czeka Was zabawa na długie tygodnie.

Andrzej Jakubiec

Polecamy także:

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php