Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

25.09.2013
środa

Diablo III – recenzja konsolowej wersji gry

25 września 2013, środa,

Premiera konsolowego Diablo III wzięła mnie niejako z zaskoczenia. Co prawda wiedziałem, że Blizzard przygotowuje „kanapową” wersję kolejnej odsłony swojej sztandarowej serii, ale miałem niejasne wrażenie, że jej premierę datowano na 2014 rok. Mniejsza jednak o większość, ważne, że gra się ukazała. A ponieważ ostatnimi czasy co-opowych tytułów na PlayStation 3 jest jak na lekarstwo, postanowiłem sięgnąć po to, co jest.

Początek zapowiadał obiecujący powrót do przeszłości, bo trzecim Diabełkiem na samym początku zachłysnąć się dość łatwo. W grę wprowadza nas pięknie animowane intro, po którym możemy wybrać jedną z pięciu klas postaci: barbarzyńcę, szamana, maga, mnicha lub łowcę demonów i już kilka chwil później przemierzać ulice Nowego Tristram, z rozrzewnieniem wspominając chwile spędzone przy pierwszym Diablo. Niewiele myśląc, rzucamy się w wir akcji i okazuje się, że jest naprawdę fajnie. Walki są dynamiczne, pełne barwnych wybuchów, bryzgającej krwi naszych potwornych wrogów i najróżniejszych efektów dźwiękowych. A trzeba przyznać, że od strony audiowizualnej D3 bije na głowę inne tego typu tytuły, które pojawiły się na konsole. Dlatego z dziecięcą radością rzezamy, siekamy, miażdżymy i razimy magią, aż w końcu pojawia się upragniony „level up”. I w tym momencie pojawia się pierwszy zgrzyt. Bo po włączeniu okienka naszej postaci okazuje się, że przy awansie nie mamy wpływu na nic. Statystyki rozdzielane są standardowo, w zależności od klasy postaci, nam pozostaje jedynie przypisanie nowej umiejętności lub jej ulepszenia do przycisku na padzie. Wziąwszy pod uwagę takie rozwiązanie, nie dziwię się, że po premierze wersji PC mnóstwo graczy narzekało na ograniczenie wolności rozwoju. Niektóre umiejętności mocno się wyróżniają na tle pozostałych, co prowadzi do sytuacji, w której większość postaci z danej klasy korzysta z tego samego wachlarza umiejętności.

Oczywiście, na pewno znajdą się tacy, którym nie będzie to przeszkadzać. Wszak w rąbankach najważniejszy jest loot, czyli skarby. Obiegowa opinia na temat PC-towego Diablo III głosiła, że Domy Aukcyjne, w którym gracze mogli nabyć przedmioty (nierzadko bardzo potężne) za prawdziwe (lub wirtualne) pieniądze, zupełnie zepsuła rozgrywkę. Nie da się odmówić temu stwierdzeniu racji, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że w oryginalnej wersji wypadało z potworów bardzo mało przedmiotów i z reguły były to śmieci, niejako skłaniając graczy do zainwestowania żywej gotówki. Sam fakt, że w wersji konsolowej Domów Aukcyjnych nie uświadczymy jest już krokiem w dobrą stronę. Również wrogowie zostawiają po sobie więcej skarbów, także tych legendarnych. Jeśli natomiast chcemy kupić coś naprawdę potężnego, to możemy udać się do kowala, który w zamian za elementy odzyskane ze znalezionych broni, wykuje dla nas coś ekstra.

Wydawałoby się więc, że wszystko poszło ku lepszemu, problem w tym, że nie naprawiono podstawowego problemu, z jakim borykała się wersja PC – przedmioty są zwyczajnie nieciekawe. Nawet jeśli zdarzy się nam znaleźć coś interesującego, to prawdopodobnie będzie to przedmiot bliźniaczo podobny do tego, który już wcześniej zdążyliśmy wykuć sobie u kowala. Cały ten szmelc zbieramy więc głównie z myślą o przerobieniu go na szrot, z którego stworzymy dla siebie coś fajnego. Dodatkowo ze względu na liniowy do bólu system rozwoju postaci, przy zbrojach liczą się najwyżej dwie lub trzy statystyki, niezależnie od klasy. W przypadku broni ważne są jedynie zadawane obrażenia na sekundę. Dochodzi do tego, że wszystkie postaci ganiają praktycznie w tym samym sprzęcie. A i tu nie ma się czym pochwalić, bo wizualki postaci, czyli ich wygląd w różnych zbrojach (element wbrew pozorom dość istotny w hack’n’slasherach), są słabiutkie. Znacznie bardziej przemawiał do mnie wygląd postaci i uzbrojenia z konkurencyjnego Torchlighta 2, nawet pomimo nieco przerysowanego, kreskówkowego zacięcia.

Skoro już mowa o przedmiotach, to warto pochwalić konsolową wersję za wygodny interfejs. Ekwipunek podzielono na kategorie (m.in. nakrycia głowy, napierśniki, spodnie itd.), które wybieramy z menu kołowego. Dzięki temu oszczędzono nam przewijania całych list z nowymi gratami, a dopiero co znalezione przedmioty oznaczono gwiazdką. Problematyczna może okazać się lokalna rozgrywka wieloosobowa, kiedy kolejni gracze zechcą zajrzeć do ekwipunku i sprawdzić, co znaleźli, a to niepotrzebnie stopuje rozgrywkę. Nie jest to jednak nowy problem na konsolach i można przymknąć na to oko. Twórcy całkiem nieźle rozplanowali też elementy głównego ekranu akcji. Każdej postaci przypisano jeden róg i nawet przy czterech graczach ikonki są dość czytelne. Tryb lokalnej kooperacji nie powinien nastręczać większych kłopotów.

Diablo III nie jest grą bez wad. Ba, ma ich wręcz całkiem sporo. Rzecz w tym, że w ostatnim czasie ze świeczką można było szukać choćby przyzwoitego tytułu kooperacyjnego na PlayStation 3. Dlatego jest to tytuł godny polecenia, jeśli ktoś gustuje w tego rodzaju rozgrywce. Oczywiście gracze korzystający z trybu sieciowego także powinni być zadowoleni. Jeśli jednak jesteś samotnym graczem, oczekującym czegoś innego niż wspólna rozwałka wrogów, to warto rozejrzeć się za czymś innym, bo gra w pojedynkę nuży jeszcze szybciej niż kooperacja. Nie chciałbym być czarnowidzem, ale czyżby magia Blizzarda powoli się wypalała?

Andrzej Jakubiec

Polecamy także:

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php