Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

23.05.2011
poniedziałek

Piłka we flashu

23 maja 2011, poniedziałek,

Zostań gwiazdą

Nie lubię osobistych wynurzeń w tekstach prasowych czy internetowych (tu wyjątkiem są blogi, medium specyficzne, nastawione na relację subiektywną i emocjonalną), tym bardziej więc sam staram się ich uniknąć. Jednak w wypadku tekstu o kilku – zupełnie subiektywnie wybranych – sportowych grach flashowych, należy się Czytelnikom parę słów wyjaśnienia, już choćby ze względu na sam temat.

Od dobrych kilkunastu miesięcy gry flashowe to jedna z moich głównych rozrywek. „Flashówki” zabierają mało czasu. „I AM PLAYR”, któremu poświęcę tutaj najwięcej miejsca, to tylko godzina dziennie. Także stąd wynika popularność tego rodzaju produkcji – wielu ludzi korzysta z nich w pracy, czego sam jestem przykładem (jako że moją pracą jest pisanie tekstów, traktuję je jako przyjemne przerywniki – często niestety bardzo wciągające – między kolejnymi akapitami). Gry komputerowe to dość okrutny nałóg i „flashówki” są dla mnie pewną jego sublimacją. Zamiast siedzieć do upadłego przy „Football Managerze”, jednym z tytułów z serii „Total War” czy „Civilization” (nie mogę sobie pozwolić na całodzienne zabawy, jak to bywało jeszcze w liceum, a wiem, że gdybym włączył np. nowego „Shoguna” to zniknąłbym na tydzień ze świata żywych), uruchamiam „I AM PLAYR”, którąś z niezliczonych gier typu defense albo „Top Eleven – Be a Football Manager”. Najczęściej zaglądam na Mousebreakera, głównie ze względu na tematykę, bowiem przeważająca ilość produkcji, które można na nim znaleźć, to gry sportowe.

W pewnym wieku – wbrew pozorom dość szybko – budzi się w nas specyficzna forma melancholii: tęsknota za tym, co lubiliśmy w dzieciństwie. „I AM PLAYR”, a szczególnie „Jumper for Goalposts” przypominają mi grę z Atari, która pochłaniała mnie w wieku 8-9 lat.

 „Jumper for Goalposts 3” czyli wspomnienia z Atari.

Niestety, nie pamiętam jej tytułu. Wiem na pewno, że rozgrywka toczyła się w lidze angielskiej i – podobnie jak w „Jumper for Goalposts” – wcielaliśmy się w piłkarza, którego zadaniem jest wykorzystanie szans w meczu. Tych szans nigdy nie było wiele. Na podobnej zasadzie funkcjonuje również „I AM PLAYR”, który może kojarzyć się z trybami „Zostań gwiazdą” i „Become a Legend” w seriach „FIFA” oraz „Pro Evolution Soccer”, tyle że produkcja We R Interactive wymaga zdecydowanie mniej wolnego czasu, a przy tym w moim przekonaniu daje więcej satysfakcji i – mimo dużo mniejszego stopnia skomplikowania – bliżej jej do prawdziwej piłki.

„I AM PLAYR” (w tym momencie prawie 135 tys. użytkowników miesięcznie na Facebooku) to gra wymarzona przeze mnie i być może pozycja, która będzie wyznaczała trendy. Wcielamy się tutaj w piłkarza klubu River Park FC. Najpierw podpisujemy kontrakt i zapoznajemy się z historią zespołu. Czekają nas treningi, mecze i to, co wiąże się z byciem zawodowym piłkarzem, czyli kobiety, imprezy, wielkie rozczarowania albo sukcesy.

Jak widać, raczej rozczarowania. „Cry me a river”.

„I AM PLAYR” stanowi połączenie prostej flashowej gry (treningi i mecze przypominają „Jumper for Goalposts”, tyle że w ładniejszej oprawie graficznej; są też bardziej skomplikowane) z poważną produkcją, do której zaangażowano byłe i obecne gwiazdy piłki nożnej. Wrażenie prawdziwej kariery piłkarskiej (czułem to pierwszy raz, mimo lat gry w „FIFA” i „Pro Evolution Soccer”) właściwie nas nie opuszcza, co zawdzięczamy przede wszystkim świetnemu pomysłowi wplecenia w prostą grę sekwencji filmowych (podobnie jak np. w „Red Alert”). Pojawiają się w nich m.in. obecni reprezentanci Anglii: Theo Walcott z Arsenalu Londyn i Aaron Lennon z Tottenhamu Hotspur. W „Goal Mouth” – czyli studiu telewizyjnym, na wzór tego, które znamy choćby z Canal+ – zasiada m.in. była gwiazda Arsenalu, niegdyś środkowy obrońca reprezentacji Anglii Lee Dixon. Zanim jednak obejrzymy studio (po meczu), odbywamy trening, na którym podnosimy swoje umiejętności, co ma kluczowe znaczenie już podczas meczu. Spotkanie wygląda mniej więcej jak relacja w „Championship Manager 3”, z tym że kilkakrotnie włącza się tryb, w którym możemy zdobyć bramkę. Obserwujemy wtedy boisko – niczym na treningu – jak w grach FPP. „Obserwujemy” to zresztą niezbyt trafne określenie. Mamy kilka sekund, by ograć rywala, ustawić celownik i dokładnie uderzyć. Im wyższe umiejętności, tym łatwiejsze jest strzelanie goli. Przed meczem, w przerwie i po jego zakończeniu trafiamy do szatni, w której szaleje Gaffer (czytelnikom Tolkiena może skojarzyć się z jedną z postaci we „Władcy Pierścieni”, ale w slangowej angielszczyźnie oznacza po prostu „szefa”).

Tak menadżerowie używają telefonów.

Gdyby „I AM PLAYR” (na razie w wersji beta) wyszło jako zwyczajna produkcja na DVD, na pewno bym się skusił i wydał na nią kilkadziesiąt złotych. Jednak We R Interactive do tej pory się na taki krok nie zdecydowało. Wydaje się zresztą, że producenci mają inny pomysł na zarabianie – trudno zresztą przypuszczać, żeby gra wykonana z takim, szczególnie jak na aplikację facebookową, rozmachem, była całkowicie darmowa. Po pierwsze piłkarze piją tutaj Red Bulla (sic! chyba żaden profesjonalista nie mógłby sobie na to pozwolić) i kopią w butach Nike. Po drugie, gra korzysta z popularnego na Facebooku modelu opłat za dodatkowe opcje, o szerzej powiem za chwilę.
 
„I AM PLAYR” posiada wiele wad, o dwóch już wspomniałem (natrętne reklamy, opłaty). Drugi sezon jest zupełnie jak pierwszy. Być może, żeby zmienić klub albo dostać lepszy kontrakt, trzeba awansować do wyższej ligi, jeszcze tego nie wiem. Jedyną zmianą jest to, że dostajemy świetne buty (oczywiście „z łyżwą”), dzięki którym dużo łatwiej się gra. Przejście jednego sezonu to mniej więcej 15 dni grania przez ok. godzinę dziennie, jeśli chce się korzystać z aplikacji za darmo. Wciąż w powijakach są niektóre opcje (m.in. „lifestyle”). Trzeba jednak pamiętać, że obcujemy z wersją beta i, że mimo wspomnianych wad, jest to z pewnością jedna z ciekawszych i najbardziej emocjonujących gier sportowych na rynku, która może stać się najlepszą symulacją piłkarskiego mikrokosmosu obok zakrojonego na nieporównywalnie większą skalę „Football Managera”.

W „Top Eleven – Be a Football Manager” gra już 600 tys. osób dziennie (a ponad 2,5 miliona miesięcznie). Galacticos Football to już powyżej 140 tys. osób. Oczywiście, popularność tych gier w porównaniu z Farmville (powyżej 4 milionów miesięcznie) czy Mafia Wars (17 milionów fanów na Facebooku) nie robi wielkiego wrażenia. Największą wadą „flashówek” dostępnych na Facebooku jest ich pozorna bezpłatność – co przypomina mechanizm „free to play”, o którym pisał niedawno Tomasz Kupiecki w tekście „Darmowe granie„. Oczywiście, można korzystać z nich bezpłatnie i nie wydać ani złotówki, ale jeśli chcemy cieszyć się nimi dłużej (casus „I AM PLAYR”) lub osiągać lepsze wyniki (przypadek „Top Eleven” i, szczęśliwie w mniejszym stopniu, „Galacticos Football 11”), musimy kupować żetony. Ze wspomnianych w tym tekście pozycji jedynie „Jumper for Goalposts” nie jest oparty na schemacie „zapłacisz – będziesz bawił się dłużej i zdobędziesz więcej” (ale też tylko on funkcjonuje w oderwaniu od Facebooka). Zdecydowanie najbardziej irytujący jest „Top Eleven”, skądinąd całkiem niezły menadżer piłkarski. Osiągnięcie dobrych wyników bez kupowania żetonów (a z tego, co zaobserwowałem przez ostatnie 2 miesiące, gracze kupują ich dużo) jest tutaj niemożliwe.

Bez większego ryzyka można powiedzieć, że gry flashowe wkraczają dziś w nową fazę rozwoju i z bezpłatnych przyjemności stają się poważnym źródłem dochodu dla ich producentów (potentatem na rynku jest Zynga). Ta zmiana ma szczęśliwie również stronę pozytywną – twórcy projektują coraz lepsze pozycje, które właściwie już teraz rywalizują o klienta z „normalnymi” grami. Trudno przecenić w tym procesie rolę Facebooka.

Krzysztof Cieślik

Lista gier, o których mowa w tekście, wraz z oceną:

„I AM PLAYR„, wydawca: We R Interactive, dostępna na Facebooku. Dla fanów piłki nożnej pozycja obowiązkowa!

Jumper for Goalposts„, wydawca: Mousebreaker, dostępna na mousebreaker.com. Przyjemna (raczej jednorazowa, choć wracam do niej często) rozrywka na dwie-trzy godziny. Warto!

Galacticos Football 11„, wydawca: Mousebreaker, dostępna na Facebooku. Wciąga i nie wymaga raczej wydatków. Warto!
 
Top Eleven – Be a Football Manager„, wydawca: Nordeus LLC, dostępna na Facebooku. Gra nieźle pomyślana, ale za darmo nie osiągnie się w niej wiele.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php