Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

24.05.2010
poniedziałek

„Metro 2033” – recenzja gry

24 maja 2010, poniedziałek,

Screen z gry Metr 2033STRASZNE METRO

„Metro 2033” miało być skryptowaną strzelanką stworzoną przez twórców „Stalkera”. Ponieważ samym „Stalkerem” (pierwszym) byłem oczarowany, a oskryptowane strzelanki w stylu „CoD4: Modern Warfare” po prostu lubię, uznałem to za rewelacyjną wiadomość i świetny pomysł na grę.

Przygodę z moskiewskim metrem zacząłem od przeczytania książki. Co prawda autor powieści i jednocześnie współautor gry, Dmitrij Głuchowski, powiedział w jednym z wywiadów, że nie ma znaczenia, co się łyknie najpierw: książkę czy grę – chciałem jednak, aby było „po bożemu”. W zarysie fabuła wygląda tak: po wojnie atomowej kilkadziesiąt tysięcy ludzi schroniło się w metrze niczym w Folloutowym schronie, gdzie żyją sobie porozrzucani po różnych stacjach, niejednokrotnie walcząc ze sobą. Tymczasem na najbardziej wysuniętej na północ stacji pojawia się nowe zagrożenie dla wszystkich ocalałych – mutanci zwani Czarnymi. Główny bohater, Artem, musi udać się po ratunek do centrum metra.

Screen z gry Metro 2033

Czytając książkę próbowałem sobie od razu wyobrażać, jakie sceny albo elementy opowieści nadają się do gry. Faktycznie konstrukcja fabuły nadaje się na grę oskryptowaną, a nie otwarty sandbox: Artem, któremu towarzyszymy cały czas (również w snach), przemierza moskiewskie Metro od punktu A do punktu B niemalże bez przechodzenia dwa razy przez to samo miejsce. Z drugiej strony w powieści Głuchowskiego dość istotną rolę grają przemyślenia, sny i zwidy głównego bohatera oraz jego rozmowy z napotkanymi osobami. Scen akcji, a zwłaszcza strzelanin jest niewiele. Miałem jednak w pamięci demo haniebnego eksperymentu pt. „Dante’s Inferno”, który dowiódł jednego: dosłownie każde literackie dzieło  da się przerobić na zręcznościowy wygrzew. Pytanie, czy da się przy tym zachować cokolwiek  z klimatu i fabuły oryginału?

 

Chłopakom z 4A Games jako tako udało się przynajmniej z fabułą, co zresztą było dla mnie sporym zaskoczeniem. Oczywiście – w przeciwieństwie do książki, w grze chodzi o strzelanie do prawie wszystkiego, co się rusza – ale w końcu są to dwa, zupełnie  różne media i mają odmienne prawa i obowiązki. Historia dość wiernie oddaje książkową fabułę, chociaż ze znacznymi skrótami i spłyconą na przykład o wspomniane przemyślenia i sny głównego bohatera. Mam jednak wrażenie, że akurat te zmiany  wyszły grze na dobre.

Zdradzać za dużo z fabuły oczywiście nie będę, ale chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. W grze jest więcej niż jedno zakończenie, a które z nich zobaczymy, będzie zależy od naszych wcześniejszych akcji. Dość modne podejście ostatnio, problem w tym, że nic w grze nie sugeruje, że mamy jakiś wybór, nie ma opcji dialogowych, nie widać żadnego współczynnika karmy, nie wpływa on też chyba na rozgrywkę (poza zakończeniem). O istnieniu takiego mechanizmu (i o tym, co nim steruje) dowiedziałem się ze zdumieniem dopiero po skończeniu gry i zajrzeniu na Wikię.

Screen z gry Metro 2033

Grać można po angielsku lub rosyjsku, oczywiście z polskimi napisami. Wspominam o tym, bo wydaje mi się, że znacząco wpływa to na odbiór klimatu „Metra”. Być może popełniłem błąd wybierając język rosyjski, bo należę do pokolenia, które naukę tego języka zakończyło po dwóch latach w podstawówce i później może jeszcze na targowisku posługiwało się zwrotem „skolko stoit”. Mając jednak w pamięci klimatyczne spolszczenie „Stalkera”, po cichu liczyłem, że rosyjski w głośnikach pomoże we wczuciu się w atmosferę opowieści. Niestety – podpisana jest tylko część wygłaszanych kwestii (tych najistotniejszych dla fabuły), a i te nieraz są niedokładne i niekonsekwentne. Nawet główne zagrożenie metra, Czarni, są z jakiegoś powodu nazwani „Cieniami” (poza samym końcem, gdzie zostali jednak Czarnymi).  Jednak mimo tego, że bez napisów rozumiałem tylko piąte przez dziesiąte, przypadkowe dialogi mijanych postaci robiły dobre wrażenie. Polecam zwłaszcza wsłuchanie się w żołnierskie teksty oddziału, z którym penetrujemy D6.

Mam poważny problem z oceną klimatu tej gry. Autorom udało się zachować atmosferę beznadziejności i rozpadu cywilizacji, scenerie są dość sugestywne, rozmowy bohaterów niezależnych też. Ale sama atmosfera i klaustrofobiczne wnętrza nie wystarczą, choćby nawet ich dopracowanie graficzne zapierało dech.

Screen z gry Metro 2033

Niestety, zupełnie nie umiałem utożsamić się z bohaterem. Po pierwsze, w grze Artem jest niemową, a to, co udało się z Gordonem Freemanem w serii Half-Life, niekoniecznie musi się udawać zawsze. Tak, wiem, w serii Call of Duty sterowani przez nas bohaterowie też nie wygłaszają kwiecistych tekstów, ale ich przecież nikt o nic nie pyta – a w Metrze 2033 npc-e nawijają bez ustanku. Odczucia immersji nie wzmagało również to, że bohater jest cokolwiek bezcielesny. Niby widok jest z pierwszej perspektywy, ale gdy wchodziłem po drabinie, nie miałem rąk, gdy spoglądałem w dół, zamiast nóg widziałem ścianę za sobą, cienia oczywiście też nie rzucałem. Jakoś psuło mi to odbiór gry. Także z npc-ami i przeciwnikami miałem problem, bo nieraz poruszały się tak sztucznie (zwłaszcza na zakrętach), że aż żal było patrzeć. W grze tak ładnej graficznie tego typu niedoróbki bardzo rzucają się w oczy.

Screen z gry Metro 2033

A gra jest co najmniej ładna. Na zdjęciach. Niestety jest to okupione potężnymi wymaganiami sprzętowymi – GTX275 czasem się dławił na najwyższych ustawieniach DX10 z PhysX i wszystkimi szykanami, ale w końcu na niższych ustawieniach też wygląda dobrze. Nawet, jeśli często oglądałem tylko różne odcienie czerni.

Zupełnie subiektywnie przyznam, co mnie najbardziej uwierało w całym tak zwanym user experience: zaborczość tej gry, gdy chodzi o obsługę klawiatury. Deweloperom udało się przyblokować klawisz Windows (komuż on nigdy w grach krwi nie napsuł), odbyło się to jednak kosztem blokady klawiszy „multimedialnych”. A ja jakoś lubię sobie posterować głośnością z klawiatury, gdy chcę pogłośnić dialogi albo wyciszyć wystrzały i/lub inne efekty specjalne.

Screen z gry Metro 2033

Sama rozgrywka jest bardzo nieskomplikowana – rzadko kiedy jest okazja się zgubić, najczęściej można iść po prostu przed siebie, od savepointu do savepointu. Mechanizm, który sprawdza się doskonale w bezstanowych misjach „Call of Duty” (gdzie niezależnie od okoliczności ZAWSZE zaczynamy taką samą misję z takim samym ekwipunkiem) nie jest fajny w grze, w której musimy liczyć każdy nabój, każdy zużyty filtr do maski gazowej itd. Nie ma wygodnej możliwości zapisania stanu gry tylko po to, aby sprawdzić „co będzie, jeśli”.

Przeciwnicy (na poziomie normalnym) są średnio trudni, przy czym ich AI nie poraża wyrafinowaniem. Gdy już nas dostrzegą, walą bez opamiętania i nie da się już schować przed nimi w mroku (a mrok jest ich największym sprzymierzeńcem, bo dla nas trafić trochę jaśniejsze piksele na czarnym tle bywa trudnym zadaniem). Nie stosują jednak jakichś wyrafinowanych manewrów i łatwo przewidzieć ich zachowania. Przy czym inaczej zachowują się ludzie, a inaczej mutanty: ci pierwsi chowają się za osłonami i zazwyczaj kilka, kilkanaście trafionych strzałów wystarcza, aby delikwenta położyć. Mutanty z kolei atakują „melee” podbiegając, gryząc i (czasem) odbiegając, są za to niesamowicie odporni. Zwłaszcza w Bibliotece napotkamy takich, na których nawet kilka magazynków nie wystarczy. Jest to trochę frustrujące, gdy ganiamy się z jednym wrogiem przez dłuższy czas pakując w niego magazynek za magazynkiem, a efektów nie widać (bo ani nie krwawi ani nie wyglądu czy zachowania nie zmienia).

Screen z gry Metro 2033

Wszystkie te techniczne mankamenty bardzo źle wpływają na odbiór gry, tym bardziej, że nie ma w niej nic, co by kompensowało te braki. Ani ciekawego bohatera, ani zapierającej dech w piersiach fabuły, ani porywającej akcji. W okolicach połowy przyłapałem się na tym, że gram już tylko po to, aby mieć „Metro” ukończone i że tak naprawdę to się z nim męczę.

Nie jestem w stanie polecić gry z czystym sumieniem tym, którzy oczekują od gier czegoś głębszego. Walory estetyczne widać na zdjęciach, ale niestety nie w trakcie rozgrywki, fabuła nie wciąga, główny bohater jest dramatycznie nijaki. I nawet jako zręcznościowa strzelanka „Metro 2033” nie zdaje egzaminu, bo po prostu jest frustrująco i nieciekawie. Nie spełnia oczekiwań.

Jakub Gwóźdź

Ocena: 40%

0% 100%

Zalety: Dość wierna adaptacja książki, ładna grafika.

Wady: Mdły bohater, niewciągająca fabuła, mało satysfakcjonująca część zręcznościowa, techniczne niedoróbki.

Dla rodzicówGra oznaczona symbolem Pegi 16+. PEGI mówi: przemoc, język, narkotyki. Narkotyków tam (poza strzykawkami-apteczkami) nie znalazłem, ale za to jest „straszno”, o czym PEGI nie wspomina.

Wymagania sprzętowe gry Metro 2033: Procesor Core 2 Quad 3 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki GeForce 260 GTX lub lepsza, Windows XP/Vista/7.

Metro 2033, gra FPS, od lat 16 (PEGI 16+). Deweloper: A4 Games, polski dystrybutor: CD Projekt. Cena: około 110 zł.

Polecamy także:

S.T.A.L.K.E.R. – recenzja gry

„Bioshock 2” – recenzja gry

„Battlefield: Bad Company 2” – recenzja gry  

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 9

Dodaj komentarz »
  1. cziornyje? tak nazywaja obecnie w moskwie ludzi narodowosci kaukaskiej;
    czy to troche nie pod „watpliwa publiczke”;
    dziekuje za recenzje, mialem ta gre w reku, ale sie rozmyslilem,
    chyba slusznie…

  2. Hehe… Kubo – odnośnie mechanizmu wyborów od razu skojarzył mi się klasyczny Fallout 2 (gdzie pod koniec gry mieliśmy bardzo ładnie opowiedzianą historię „co się stało potem”, jak w dobrym filmie – super sprawa!)
    Tam też nie wszystko było oczywiste, na przykład pomoc miastu ghuli (Gecko) skutkowało najazdem Kryptopolis a brak pomocy (podobno) już nie.
    Może to nie to samo ale tam bardzo podobało mi się życiowe podejście pt. „nie zawsze jak zrobisz lepiej – będzie lepiej” 😉
    To tyle odnośnie moich wstępnych refleksji na temat tej recenzji… Może chłopaki z A4 wzorowali się na tym samym, choć musiałbym najpierw takie zakończenie ujrzeć 🙂
    http://www.youtube.com/watch?v=DYDGu_F3lbQ – dla przypomnienia – od razu polecam przewinąć do czwartej minuty 🙂
    Pozdrawiam
    Misiek

  3. Nie chciałem w tekście spoilować. W Fallout efekt był uzasadnionym wynikiem akcji podjętych wcześniej. ROT13: J „Zrgeb 2033” gb, pml oęqmvrzl zbtyv bqcnyvć mnxbńpmravr, j xgóelz avr zbeqhwrzl jfmlfgxvpu zhgnagój, mnyrżl zvęqml vaalzv bq grtb, pml jpmrśavrw cbqpmnf jęqeójrx cb fgnpwnpu anfgnjvbalpu cbxbwbjb mnovrenyvśzl yrżąpr gh v ójqmvr anobwr (vanpmrw: pml bxenqnyvśzl vaalpu zvrfmxnńpój zrgen).

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Hymmm… miałem podobne odczucia podczas grania w Metro2033. Podobnie jak w stalkerze, który był grywalny dopiero po zainstalowaniu fanowskich modów, czegos w tej grze brakuje. Zgazdzam się w zupełności z recenzją autora, trafna w 100 %.

  6. Bardzo ciekawa recenzja, która uchroni mnie przed zakupem gry.
    Jeszcze tylko popraw maskę gazową na przeciwgazową i będzie git 🙂
    Pozdrav. Lampart

  7. zalosna recenzja \. i nie dlatego ze moglbym uchodzic dlatego ze moglbym byc fanem tej gry ale dlatego ze mam wrazenie ze chyba pierwszy raz usiadles przy komputereze i zagrales w jakas gre.a to co zagrales to chyba 50% tej gry.oczywiscie jestes ekspertem i gdzie mi do ciebie ale nie zdaje mi sie zeby twoja recenzja jakkolwiek odzwieciedlala postac gry.

  8. A konkretnie??? Bo na razie, to nic z tego komentarza nie wynika.
    JMD

  9. Popieram. Recenzja żałosna. Na dodatek zasugerowała jednego czytelnika do odrzucenia planowanego zakupu. Autor widać za dużo z grami nie ma wspólnego, a już na pewno nie z produkcjami, które nastawione są na nieco inną rozgrywkę niż ta, do której jest przyzwyczajony.

  10. Totalnie tak jak At3 pisze.

css.php