Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

9.11.2010
wtorek

„Football Manager 2011” – recenzja gry

9 listopada 2010, wtorek,

Screen z gry Football Manager 2011W poszukiwaniu symulacji idealnej

„Football Manager” nie był moją pierwszą grą, ani pierwszą prawdziwą wirtualną miłością, ale chyba już na zawsze pozostanie dla mnie grą najważniejszą. Po 12 latach od pierwszego zetknięcia z serią (wówczas jeszcze znaną jako „Championship Manager”; ci sami programiści, którzy tworzyli wówczas „CM” przeszli później z Eidos do Segi, by pracować na chwałę nowej produkcji) jestem tego niemal pewien.

 Powodów znalazłoby się pewnie wiele. Najważniejszymi z nich są niewątpliwie trudność rozgrywki, niezwykły wręcz realizm w odtworzeniu futbolowego kosmosu i, oczywiście, sama piłka nożna. Jeśli nie ma szans na zostanie nowym Jose Mourinho, Guardiolą czy Alexem Fergusonem, to „Football Manager” pozwala poczuć emocje, jakie się z zarządzaniem klubem wiążą.

Żeby przybliżyć skalę realizmu gry, wystarczy powiedzieć, że były menedżer Celticu Glasgow przed paru laty ponoć kupował zawodników, sprawdzając ich najpierw w Football Managerze. Nie tylko jemu zresztą gra Sports Interactive służyła do wyszukiwania talentów i sprawdzania ustawień. Do korzystania z tej produkcji (wówczas jeszcze był to „Championship Manager”) przyznawał się m.in. Jerzy Engel, były selekcjoner reprezentacji Polski. Trudno się temu zresztą dziwić. Sports Interactive posiada niezwykle rozbudowaną siatkę współpracowników, zdecydowanie większą niż te, którymi mogą poszczycić się nawet najbogatsze kluby. Specjalistom z SI i ich researcherom (których można porównać z prawdziwymi poszukiwaczami talentów, zatrudnianymi w klubach) rzadko zdarzają się wpadki. Jeśli młody zawodnik w „Football Managerze” zapowiada się na piłkarską gwiazdę, to z dużym prawdopodobieństwem można obstawiać, że podbije stadiony świata i zostanie ikoną popkultury (bo taki status posiadają dziś najbardziej znani piłkarze).

Screen z gry Football Manager 2011

Gra angielskich programistów kojarzy mi się nieodłącznie z „Futbolową gorączką” Nicka Hornby’ego, jedną z najciekawszych powieści z piłką nożną w roli głównej. Główny bohater książki angielskiego prozaika kultywował przedziwne zabobony w związku z meczami ulubionych drużyn. Przed jednym ze spotkań, kiedy mieszkał w Cambridge i kibicował tamtejszemu United, zdarzyło się, że jego kolega kupił białe myszki, które niefortunnie wpadły pod samochód. Cambridge United, po serii porażek, nareszcie wygrało. Odtąd białe myszki przed każdym meczem składano w ofierze futbolowemu bóstwu. Niestety, nic to nie pomagało. Fani „Football Managera” mają podobne zwyczaje. Dla przykładu miewałem okresy (i nie jestem tu wyjątkiem), kiedy wydawało mi się, że trzymanie kursora w odpowiednim miejscu ekranu pomaga w wygrywaniu spotkań (a już na pewno nie przeszkadza!).

 

Jako fan serii muszę przyznać, że to jedyna gra, na którą zawsze czekam w napięciu, jakiego nie wywołują we mnie ani nowe edycje „Total War”, ani nawet kolejne części „Cywilizacji”. Niektóre edycje są mniej udane (np. „FM 2009”), ale częściej produkcja Sports Interactive przerasta – lub przynajmniej spełnia – moje oczekiwania. Tak jest także w tym roku. Programiści z SI nie przeprowadzili co prawda żadnej rewolucji, ale poważne zmiany – których w tym roku wyjątkowo dużo – bardzo korzystnie wpływają na rozgrywkę. Najważniejszą z nich jest zmienna reputacja rozgrywek. Oznacza to, że jeśli – dla przykładu – zdecydujemy się na grę w lidze polskiej, to istnieje szansa, że po kilkunastu sezonach będziemy mogli sprowadzać do klubu wielkie gwiazdy. Ekstraklasa, jeśli tylko polskie drużyny zaczną seryjnie odnosić wielkie sukcesy, może zastąpić na finansowym i prestiżowym szczycie angielską Premiership. Oczywiście, ta opcja najbardziej ucieszy tych, którzy lubią długie kariery i są w stanie poświęcić na jedną rozgrywkę co najmniej kilkaset godzin.

Screen z gry Football Manager 2011

Inne ważne nowinki to wprowadzenie kreatora stałych fragmentów gry, agentów piłkarzy oraz usprawnienie interakcji z zawodnikami, menadżerami, dziennikarzami i zarządem klubu. Wreszcie spotkania z wirtualnymi postaciami przypominają prawdziwą rozmowę, choć trzeba przyznać, że konferencje prasowe nadal są dość schematyczne (a pewnie także dyskusje z naszymi podwładnymi po dłuższym czasie staną się nużące, jednak po ok. 100 godzinach wciąż sprawiają przyjemność). Świetnym posunięciem okazało się także wprowadzenie do rozgrywki agentów – negocjujemy od teraz z nimi, a nie z samymi zawodnikami, dzięki czemu łatwiej się targować, ale i zniechęcić do siebie piłkarza. Dużo lepiej wygląda także interfejs, choć trzeba się do niego chwilę przyzwyczajać (nieco irytuje jasna skórka, ale wraz z pierwszym patchem ma ukazać się także ciemna). Teraz menu przypomina bardziej przeglądarkę internetową niż arkusz Excela. Tryb 3D z roku na rok jest poprawiany, ale w porównaniu z „Fifa Manager” (o „Pro Evolution Soccer” nie wspominając), prezentuje się przeciętnie. Według mnie jednak nadal najbardziej funkcjonalny jest widok 2D, dzięki któremu dokładnie widać, który z piłkarzy źle się ustawia, a który wywiązuje się z przydzielonych zadań. Ulepszono również – choć w niewielkim stopniu – trening: możemy poprosić naszych zawodników o trenowanie konkretnego elementu futbolowego rzemiosła (np. skoczności, zwinności czy wykończenia akcji).

Screen z gry Football Manager 2011

Zmianą na plus jest dostosowanie rynku transferowego do aktualnych realiów. Transfery za 30 milionów funtów przeprowadzał będzie jedynie Manchester City lub Real Madryt. Pozostałe kluby obracają w rękach każdego funta. Dzięki temu nie o wszystkich piłkarzy trzeba się bić, łatwiej więc wzmocnić skład za niewielkie pieniądze, łatwiej także utrzymać zawodników w klubie (nareszcie grając w słabszej lidze nie stajemy co roku twarzą w twarz z sytuacją, gdy inne zespoły chcą wykupić połowę naszej drużyny). A gdy dodamy do tego wspomnianą płynną reputację lig, to naprawdę warto było na tegoroczną edycję czekać (i czytać wpisy dyrektora SI, Milesa Jacobsona, na jego blogu przez ostatnich kilka tygodni).

„Football Manager” z roku na rok jest pozycją coraz lepszą. Sports Interactive nie udało się uniknąć błędów, ale programistom należą się przede wszystkim słowa pochwały, szczególnie za to, że dużą uwagę przywiązują do opinii graczy. Tegoroczne zmiany są bowiem tym, na co wielu fanów serii czekało. Można tylko zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby, gdyby nowa wersja ukazywała się raz na dwa-trzy lata, a co roku SI udostępniało uaktualnienie. Z punktu widzenia użytkownika na pewno takie rozwiązanie byłoby dobre. Zamiast paru nowinek (w tym roku jest ich wyjątkowo dużo), otrzymywałby, tyle że rzadziej, produkt bez wad, niewymagający kilku patchy (już dziś bowiem wiadomo, że tegoroczna edycja będzie miała trzy łatki).

Screen z gry Football Manager 2011

To gra dla wszystkich, dla których piłkarski kosmos to coś więcej niż Cristiano Ronaldo, Lionel Messi i inne megagwiazdy. Jeśli pragniecie nie tylko strzelać bramki, jak w seriach „Fifa” i „Pro Evolution Soccer”, ale zarządzać klubem, dbając o każdy jego element od taktyki przez zatrudnianie trenerów na negocjacjach z zarządem w sprawie rozbudowy szkółki młodzieżowej skończywszy, to na pewno „Football Manager 2011” was nie zawiedzie. Nowicjusz będzie musiał poświęcić co najmniej kilkanaście godzin na zapoznanie się z mechanizmami rozgrywki, a zwycięstw nie zagwarantuje nawet kilkuletni staż i gra którymś z najlepszych klubów świata. W piłce nożnej umiejętności czasem nie wystarczą. Przypadek lub słabszy dzień mogą popsuć sezon nawet najlepszym graczom, o czym „Football Manager 2011” przekonuje nas bezlitośnie. Mimo ofensywy serii „Fifa Manager” EA Sports, programiści ze Sports Interactive wciąż pozostają bez konkurencji.

Krzysztof Cieślik

Ocena: 90%

0% 100%

Zalety: Dużo trafionych nowości (płynna reputacja rozgrywek!, także: agenci piłkarscy, kreator stałych fragmentów, poprawki w treningu); trudno się od niej oderwać; niewielki wzrost wymagań sprzętowych; usprawnione interakcje z zarządem klubu, zawodnikami i dziennikarzami.

Wady: Uzależnia; interfejs mniej przejrzysty – choć ładniejszy – niż w poprzedniej edycji; bardzo wysoki poziom trudności; konieczność ściągania patchy.

Dla rodziców PEGI 3+, czyli bez ograniczeń.

Wymagania sprzętowe gry Football Manager 2011: Procesor Pentium IV 1.4 GHz, 512 MB pamięci RAM, karta grafiki z 128 MB, 2 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, Windows XP/Vista/7 

Football Manager 2011, gra sportowa, bez ograniczeń wiekowych (PEGI 3+). Deweloper: Sports Interactive, polski dystrybutor: CD Projekt. Cena wersji PC: 129,90 zł; Xbox 360: 229,99.

Polecamy także:

„FIFA 2010” – recenzja gry

„FIFA Manager 09” – recenzja gry  

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php