Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

12.06.2009
piątek

„Red Alert 3: Uprising” – recenzja gry

12 czerwca 2009, piątek,

TEST UMIEJĘTNOŚCI

Wydane kilka miesięcy temu rozszerzenie do gry „Red Alert 3” nie odbiło się szerszym echem nawet wśród fanów serii. Dlaczego?

„Powstanie”, samodzielny dodatek do „Red Alert 3”, od początku pojawienia się na rynku budził mieszane uczucia. Electronic Arts zadziałał wyjątkowo szybko i już w przeciągu 4-5 miesięcy wyprodukował  pierwsze  rozszerzenie do najnowszego „Red Alerta”. Wielu producentów wydaje dodatki mniej więcej rok po premierze „podstawki” i niekoniecznie są one dobrej jakości (np. fatalny „Company of Heroes: Tales of Valor”). Tu jednak mamy do czynienia z wyjątkiem, przeczącym regule.

Gra zawiera cztery mikrokampanie, każda z nich składa się z trzech misji (za wyjątkiem sowieckiej, liczącej cztery epizody). Linia fabularna zakłada wiktorię Aliantów w wyniku wydarzeń mających miejsce w podstawowej wersji gry.

Screen z gry Red Alert 3 Uprising
Screen z gry Red Alert 3: Uprising

Cesarstwo Wschodzącego Słońca i Związek Radziecki znajdują się pod okupacją i zbierają siły, by wygnać zaborców ze swej ziemi. Historia koncentruje się przede wszystkim na rozdartej wewnętrznie Japonii oraz tajemniczej megakorporacji FutureTech, która odpowiada za przewagę technologiczną Aliantów. Klimat gry zachowano, dodając wiele kinowych cut-scenek klasy „B”. Nie zabrakło też tradycyjnego udziału pięknych pań. Część aktorów pojawiająca się w „Red Alert 3” znikła z planu, na ich miejsce pojawili się inni. Można tu wymienić m.in. legendę wrestlingu Rica Flaira, Malcoma McDowella (nota bene w roli prezydenta Unii Europejskiej), Jamie Chung i Holly Valance. Ciekawym eksperymentem okazała się czwarta kampania, poświęcona żywej superbronii w postaci Yuriko Omegi.

 

Gracz poznaje mroczną historię dziewczyny obdarzonej psionicznymi mocami. Zamknięta w tajnym laboratorium badawczym, musi się uwolnić, by uratować siostrę i zemścić się na swych prześladowcach. Twórcy gry usunęli tu nawet podstawowy interfejs i zastąpili go innym, koncentrującym się wyłącznie na prowadzonej przez nas postaci. Minigierka jest w rzeczywistości hack&slashem, polegającym na dojściu z jednego do drugiego punktu na mapie. Na drodze oczywiście stoją całe armie przeciwników, z którymi trzeba sobie poradzić, korzystając z odblokowywanych po drodze mocy (telekineza, zawładnięcie umysłami, tarcza odbijająca strzały czy pasywne umiejętności zwiększające żywotność, szybkość itd.). Recepta prosta, ale gra się przyjemnie.
Zawiodą się fani  przybierający dużą wagę do linii fabularnej.

Screen z gry Red Alert 3 Uprising
Screen z gry Red Alert 3: Uprising

Historyjki przedstawione w „Powstaniu” są przewidywalne. Co gorsza, program w ogóle nie wspiera całkiem porządnego multiplayera, usunięta została także możliwość  kooperacji w trybie pojedynczego gracza. Choć może to i lepiej, że brakuje gry wieloosobowej, bo nowe jednostki są absurdalnie niezbalansowane i wprowadziłyby tylko niepotrzebny chaos. Przykładowo japońska gigaforteca (wyglądająca jak głowa Unicrona z animowanej wersji „Transformersów”) jest sama w stanie zmieść z powierzchni całą bazę przeciwnika. Gracza dysponującego kilkoma takimi  maszynami nic nie jest w stanie powstrzymać. Innymi jednostkami o przesadzonych możliwościach są radzieccy pustoszyciele (którzy wyglądają jak Big Daddy z „Bioshock” – twórcy gry nawet się z tym nie kryją, dając wyraźne nawiązanie do kultowego FPSa w jednej z misji) czy alianccy kriolegioniści. Oba typy superżołnierzy są w stanie zmasakrować całe armie złożone z piechoty.

Screen z gry Red Alert 3 Uprising
Screen z gry Red Alert 3: Uprising

„Red Alert 3: Powstanie” okazała się za to świetnym poligonem ćwiczeniowym dla miłośników serii. Firma Electronic Arts chyba dostrzegła narzekania graczy, dotyczące bardzo niskiego poziomu trudności w podstawowej wersji gry.  Tym razem nie tylko kampanie są wymagające, ale dodano również świetny tryb „Wyzwania”. Składa się on z ponad 30 misji podzielonych na „główne” i „poboczne”. Już początki nie są łatwe – każda z frakcji posiada tylko  podstawowe jednostki, które następne są odblokowywane w ramach przechodzenia kolejnych scenariuszy. Te różnią się  tak naprawdę tylko mapkami, zasadami i taktyką przeciwnika, gdyż wszystko sprowadza się do zrównania bazy/baz przeciwnika z ziemią. Przykładowo w jednej z misji cała mapa jest usiana różnorakimi pojazdami, które można przejąć, doprowadzając do nich żołnierzy, w innej z kolei wróg koncentruje się na produkcji klonów  Yuriko Omegi, napuszczanych następnie na bazę gracza. Tryb daje wiele godzin zabawy, zwłaszcza że jest jeszcze opcja wyścigu z czasem. Nawet najbardziej doświadczeni gracze mogą mieć wówczas problem z ukończeniem misji.

Screen z gry Red Alert 3 Uprising
Screen z gry Red Alert 3: Uprising

W związku z wygórowanym poziomem trudności, dodatek nie jest skierowany do osób dopiero zaczynających zabawę z grą „Red Alert” a tym bardziej z gatunkiem RTS. Dlaczego zatem „Powstanie” nie stało się zbyt popularne wśród fanów? Wśród przyczyn  można wymienić brak multiplayera, ale prawdziwym powodem jest raczej dostępność produktu i metoda dystrybucji. Gra została wydana w formie DLC (downloadable content). W sklepie można kupić jedynie pudełko z kluczem aktywacyjnym do ściągnięcia programu przez Internet.

Screen z gry Red Alert 3 Uprising
Screen z gry Red Alert 3: Uprising

Niezależnie od tego, czy Electronic Arts wyszła w przyszłość i postawiła na społeczeństwo sieciowe czy po prostu chciała zaoszczędzić trochę pieniędzy na tłoczeniu płyt, rozwiązanie to nie spodobało się wielu graczom. Jest to  paradoks, bo choć są oni zazwyczaj aktywnymi użytkownikami  Internetu, lubią jednak mieć grę „fizycznie”. Zresztą, komu by się chciało ściągać 10 gigabajtowy produkt przez łącza, jakie mają kraje z grupy „rozwijających się” jak Polska? Raczej tylko naprawdę zatwardziałym fanom serii „Red Alert 3”.

Aaron Welman

Ocena: 80%
 

0% 100%

Zalety: tryb wyzwań i minikampanie ? świetny test dla doświadczonych graczy, oprawa audiowizualna, eksperymentalna mikrompania z Yuriko Omegą.

Wady: brak multiplayera, fabuła wyssana z palca, niezbalansowane jednostki, początkujący gracze nie mają czego tu szukać.

Dla rodzicówGra prezentuje prześmiewczy klimat, poziom brutalności został obniżony do absolutnego minimum. Nie ma przeciwskazań, by w grę zagrali młodsi gracze, którzy są obeznani z mechaniką gier Real Time Strategy. Klasyfikacja PEGI (12+).

Wymagania sprzętowe gry Red Alert 3: Uprising: Procesor Pentium 4 2.2 GHz, 1 GB pamięci RAM, karta grafiki z 256 MB, 10 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, Windows XP/Vista.

Red Alert 3: Uprising, gra RTS, od lat 12 (PEGI 12+). Dystrybutor: Electronic Arts. Cena: 79,99 zł.
 

Przeczytaj także recenzje gier:

Company of Heroes: Tales of Valor

Warhammer 40000: Dawn of War 2

Stormrise

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. super zagram w tą gre

css.php