Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

26.02.2009
czwartek

„Quantum of Solace” – recenzja gry

26 lutego 2009, czwartek,

ILE BONDA W BONDZIE?

Komputerowa wersja „Quantum of Solace” idealnie oddaje ducha nowych Bondów – nie posiada ani męskiego wdzięku Seana Connery’ego, ani elegancji Rogera Moore’a.

Fabuła nowej gry o przygodach agenta 007 to wariacja na temat dwóch ostatnich filmów – „Quantum of Solace” i „Casino Royale”. Scenarzyści swobodnie przeskakują pomiędzy epizodami, wprowadzając chaos trudny do ogarnięcia nawet dla miłośników najsłynniejszego agenta Jej Królewskiej Mości.

Akcja rozpoczyna się od strzelaniny w malowniczej willi nad jeziorem Como, należącej do Mr. White’a – jak wkrótce się okaże, wpływowego przedstawiciela organizacji „Quantum”. Tam możemy zapoznać się z gameplayem „007 Quantum of Solace” – sposobem celowania, bronią automatyczną hojnie  rozdawaną przez projektantów poziomów, systemem „cover fire” i liniowymi trasami przejścia. Szczególnie w tym ostatnim przypadku twórcy gry wykazali się niezwykłą konsekwencją.


Screen z gry Quantum of Solace

Podróż po lokacjach zaprowadzi nas w wiele egzotycznych miejsc – aktywnie zwiedzimy kanały pod włoską Sieną, place i ulice Wenecji, podziemne jezioro i pustynię w Ameryce Południowej, futurystyczny budynek opery w Bregenz z pływającą sceną. Teoretycznie powinno nas to zbliżyć do odkrycia zagadki syndykatu „Quantum” i złowrogiej operacji „Tierra”, ale bez znajomości obu filmów naprawdę trudno się połapać, kto, z kim i dlaczego.

Jednak śledzenie zawiłości fabularnych nie ma w przypadku „Quantum of Solace” wpływu na rozgrywkę, nie podejmujemy tu bowiem żadnych decyzji, mogących popchnąć rozwój akcji w kierunki innym niż ten określony przez programistów. Zarówno pomiędzy levelami, jak i wewnątrz nich poruszamy się jak po szynach, a naszym jedynym zadaniem jest odgadnąć, gdzie też projektanci ukryli punkt przejścia na kolejną planszę. Są one na tyle liniowe, że dla wirtualnego Bonda przeszkodą nie do przebycia jest barierka na wysokości kolan albo wózek weneckiego kwiaciarza. Nie ma obawy, że zdołamy się zgubić nawet w najbardziej rozległych lokacjach – wszystkie drzwi, poza tymi, które mamy otworzyć, pozostaną na głucho zamknięte nawet po kontakcie z ręcznym granatem.


Screen z gry Quantum of Solace

Przeciwnicy o skromnym AI nie są szczególnie groźni – zwykle trzymają się wyznaczonych pozycji i odpowiadają ogniem tylko w zadanych kierunkach, deficyt sztucznej inteligencji kompensując nieograniczoną amunicją i liczebną przewagą.

Jak w innych podobnych grach, dopóki nie osiągniemy określonego punktu na mapie, będą napływać kolejnymi falami. Walkę ułatwiają elementy otoczenia, które możemy zdetonować celnym strzałem – rozmieszczone absurdalnie często butle z gazem, skrzynki wysokiego napięcia czy gaśnice – te ostatnie oślepiają wrogów bądź, zgodnie ze swoim przeznaczeniem, gaszą wzniecone przez nich pożary.


Screen z gry Quantum of Solace

Schematyczność tych powtarzających się strzelanin byłaby nie do zniesienia, gdyby nie fragmenty zmieniające „Quantum of Solace” w prostą „skradankę”, kiedy musimy oszukać kamery, przejść niezauważenie pomiędzy strażnikami i bezgłośnie ich likwidować. Nie są to zadania na miarę pierwszego „Hitmana”, ale pozwalają choć minimalnie wysilić szare komórki.

Innym niezłym, choć również mało wykorzystanym pomysłem jest walka wręcz – jeśli zaskoczymy przeciwnika w bliskim dystansie, możemy powalić go w bezpośrednim starciu, jednak banalnie prosta mechanika tych potyczek (trzeba najechać wskaźnikiem na punkt zaznaczony na ciele oponenta i nacisnąć PPM) sprawia, że nie jest to wielkie wyzwanie.


Screen z gry Quantum of Solace

Pozostałe atrakcje – pojedynki snajperskie, czasówki i zręcznościowe pościgi (pieszo) mogłyby bez wielkiej straty dla tytułu pozostać w notatkach programistów.

007 musi też czasem wykonać proste zadania, które mogłyby urozmaicić rozgrywkę, gdyby tylko twórcy mieli nieco więcej zaufania do inteligencji użytkowników. Jednak otwieranie szyfrowych zamków sprowadza się do synchronicznego naciskania WSAD-u, a zdobywanie dostępu do informatycznych zasobów przeciwnika odbywa się poprzez naciśnięcie klawisza F.

Na marginesie – podobne rozwiązania w grze komputerowej zawsze mnie zadziwiały, bo jeśli gram na PC i zdołałem zainstalować program, to teoretycznie poziom moich umiejętności informatycznych pozwala np. tworzyć, kopiować i kasować katalogi, używać wyszukiwarki czy nawet wpisać komendę z wiersza poleceń – co daje przecież możliwość do stworzenia nieco bardziej skomplikowanych zadań. No chyba, że konwersja z konsoli ma format 1:1.


Screen z gry Quantum of Solace

Obserwując zamknięte i nieaktywne środowisko „Quantum of Solace” trudno uwierzyć, że gra została wyprodukowana z pomocą silnika „Call of Duty 4”. Postaci i obiekty są nieco kanciaste, liście na drzewach i krzewach płaskie, ulice puste, sterylne, bez życia. Szczególnie niemiłym dysonansem są dopracowane tekstury „poprzyklejane” do obiektów, zdarzają się też drobne, ale psujące efekt błędy graficzne.


Screen z gry Quantum of Solace

Nie wiem, czy plusem jest pełna polska lokalizacja gry, która nieco psuje klimat, tym bardziej, że wydawca nie pozostawił nam w tej sprawie wyboru, a dubbingujący Bonda Andrzej Zieliński bardziej niż z agentem 007 kojarzy się z sympatycznym doktorem Pawicą z serialu „Na dobre i na złe”…

Za to nic nie można zarzucić optymalizacji programu – wszystko działa płynnie, zarówno bohater, jak i przeciwnicy poruszają się szybko, animacja nie zwalnia, nawet gdy na naszych oczach w ferii wybuchów rozpada się cała plansza.


Screen z gry Quantum of Solace

Największą wadą „Quantum of Solace” jest bez wątpienia chaotyczny scenariusz, tak niejasny, że doprawdy trudno identyfikować się z bohaterem. Fabularne niekonsekwencje są spowodowane zbyt wiernym naśladownictwem kinowego pierwowzoru, a oba media – film i gry – mimo pewnych podobieństw, posługują się jednak zupełnie innymi metodami narracji. Brak w nowym Bondzie Bonda – gadżetów, pościgów, humoru i nieobecnej już w serii elegancji, ale to już kwestia kierunku, w jakim idą filmy.

Szkoda, że programiści nie stworzyli dzieła oryginalnego wobec kinowego „Quantum of Solace”, ale takie są żelazne prawa licencji. Liniowość i wtórny względem nowoczesnych programów FPS gameplay to już inna sprawa – gry takie jak „Quantum of Solace” produkowano masowo kilka lat temu, i nic poza ekskluzywną licencją nie wyróżnia najnowszego Bonda spośród tysiąca podobnych tytułów.
 

Jan M. Długosz
 

Ocena: 50%

0% 100%

Zalety: Bezbłędna optymalizacja programu, małe wymagania sprzętowe, muzyka i dźwięk

Wady: Niedoskonałości scenariusza, liniowość poziomów, grafika, obowiązkowy dubbing.

Dla rodziców: Quantum of Solace zostało sklasyfikowane jako program dla co najmniej starszych nastolatków (PEGI 16+). Choć interaktywny, jest mniej brutalny od kinowego pierwowzoru.

Minimalne wymagania sprzętowe gry Quantum of Solace: Procesor Intel Pentium 4 2.4 GHz, 512MB pamięci RAM dla Windows XP, 768MB dla Windows Vista, karta grafiki z co najmniej 128 MB pamięci, 8 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym.

Quantum of Solace, gra akcji (FPS), od lat 16 (PEGI 16+), w pełnej polskiej wersji językowej. Producent Activision, dystrybutor: LEM. Cena: 129 zł.
 

Zobacz trailer gry:
 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php