Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

23.09.2009
środa

Dirt jest dziki, Dirt jest… dobry

23 września 2009, środa,

Koniec świata, panie, koniec świata. Dirt się pauperyzuje, Need For Speed mierzy ku wyżynom sztuki ścigania na ekranie. A przecież drzewiej bywało tak, że jak człowiek grał w collina, to czuł się trochę tak, jakby w miejscu ustronnym czytał Mickiewicza czy Herberta. Niby była to tylko ściganka, ale szlachetna, uwznioślona przez nietuzinkową oprawę graficzną i błogosławieństwo samego McRae. Z kolei już po kilku minutach gry w plastikowe NFS’y na całym ciele zaczynały występować bolesne wyrzuty sumienia, związane z poczuciem zmarnowanego czasu. Ulgę przynosiła tylko lektura Tatarkiewicza.

Wrażenia, które nadspodziewanie solidny NFS: Shift wycisnął na recenzencie, spisze ów niedługo w uporządkowanej formie. Tymczasem kilka słów o drugiej części DiRT’a.

1. Wygląda przepięknie. Wysoka hopka nad pierwszą częścią.

2. Jeździ jak złoto. Jest coś trudnego do uchwycenia w modelu sterowania całej serii collinów, jakieś poczucie dzikiej dynamiki, której nie udało się ukraść lub sklonować konkurencji Codemasterów, i co, szczęśliwie, przechodzi z odcinka na odcinek serii.

3. Na skrzyżowaniu ul. Wierność Realiom i Al. Czystej Zabawy skręca w tę drugą. Dobrze? Ani dobrze, ani źle. Koniec złudzeń – DiRT 2 to nie prawdziwe zawody, to jest jazda figurowa na gumie, choć należy zauważyć, że realistyczny model zniszczeń zasługuje na medal im. Demonicznego Mechanika.

Szczegóły wkrótce.

Karol Jałochowski

Przeczytaj także:

Colin McRae: DiRT

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php