Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

29.04.2009
środa

„Company of Heroes: Tales of Valor” – recenzja gry

29 kwietnia 2009, środa,

STRZAŁ W STOPĘ

Twórcy nowego dodatku do „Company of Heroes” mieli jeden cel – dobrać się do portfeli graczy.

„Tales of Valor” jest drugim rozszerzeniem do tej kultowej już gry taktycznej. Fani od dawna wiedzieli, że kanadyjska firma Relic zaoferuje trzy nowe minikampanie oraz garść ulepszeń rozgrywki wieloosobowej. Chyba jednak mało kto przypuszczał, że efekt końcowy będzie tak skromny. Za skromny.

Tryb pojedynczego gracza prezentuje się ubogo. Każda „kampania” składa się z zaledwie trzech misji, co oznacza, że weterani „CoH” na normalnym poziomie trudności mogą przejść grę w zaledwie 3-4 godziny. Co gorsza – każdy pakiet rozgrywa się na jednej mapie, którą oczywiście gracz  w mig pozna jak własną kieszeń.

Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor
Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor

Scenariusze również nie powalają. Znów na celownik wzięto front zachodni w 1944 roku. Pierwsza, z pewnością najbardziej wyróżniająca się kampania, zakłada objęcie kontroli nad wsławioną pod Lenigradem załogą niemieckiego czołgu PzKpfw VI Tiger (popularnie nazywany Tygrysem). Nazwiska Voss, Shultz, Litzke, Berndt czy Schroif mogą graczowi nic nie mówić, jednak gdy sprawdzi się numer czołgu i połączy fakty przedstawione w scenariuszu z realiami historycznymi, dojdzie się do tego, że w grze przedstawiono historię asa niemieckich wojsk pancernych Michaela Wittmanna. Jedynym wytłumaczeniem zmiany tożsamości nazistowskiego bohatera wojennego mógł być dyktat politycznej poprawności.

Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor
Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor

W scenariuszu „As Tygrysów”, w którym kontrolujemy sławny numer „205”, chodzi o zrobienie rzezi wśród brytyjskich oddziałów, sprawujących kontrolę nad miastem Villers-Bocage. Nasz pancerny drapieżnik jest wyjątkowy z powodu możliwości zdobywania poziomów doświadczenia. Uzyskane punkty umiejętności można przeznaczyć przykładowo na poprawę szybkostrzelności z działa, czy mobilności wieżyczki. Twórcy chwalą się również dodaniem innowacyjnego trybu „direct fire”, pozwalającemu graczowi ręcznie celować w poszczególnych przeciwników. W rzeczywistości Relic bezpardonowo ściągnął pomysł ukraińskiej firmy Best Way, która 1,5 roku temu dodała taką opcję w grze „Men of War”. I to wszystkim jednostkom, a nie tylko jednej, jak to ma miejsce  w „Tales of Valor”.

 

W kolejnej minikampanii gracz staje do walki o groblę i most La Fierre. Pod dowództwem  mamy dwa oddziały amerykańskich spadochroniarzy. Pakiet ten jest o tyle wyjątkowy, że totalnie obnaża główny zarzut wobec serii „Company of Heroes” – niski poziom realizmu. Przykładowo zastosowano już ograny motyw z warunkiem przejścia misji zakładający przetrwanie bohatera/bohaterów danego oddziału. Spełnienie tego „nakazu” jest banalnie proste, gdyż „wybrańców” naprawdę jest ciężko zabić. Cały oddział może być zmasakrowany przez ostrzał z moździerzy, ale bohaterowie będą dalej dzielnie walczyć z zaledwie paroma zadrapaniami na ciele.

Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor
Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor

Ostatni pakiet misji wydaje się być dodany na siłę. Znów dowodzimy Niemcami, tym razem organizując obronę w sławetnej bitwie o Chambois pod Falaise (kalka kampanii „Market Garden” z pierwszego dodatku). Niezrozumiała jest intencja kanadyjskich twórców gry, którzy mogli tę batalię przedstawić z perspektywy połączonych sił swych przodków z Polakami, co z pewnością stanowiłoby większe wyzwanie taktyczne. Cóż, zamiast sterować 1. dywizją pancerną Maczka możemy postrzelać m.in. do spadochroniarzy Sosabowskiego.

Lepiej prezentuje się tryb dla wielu graczy. Dodatek oferuje 9 nowych jednostek (głównie pancernych), które stanowią zamienniki innych modeli. Zatem na miejsce typowego „Tygrysa” może wskoczyć numer „205” Vossa z trybu pojedynczego gracza,  a zamiast brytyjskiego Cromwella  Kangur (ciężki transporter opancerzony piechoty). Wszystkie jednostki mają swoje zalety i wady, co sprawia, że w rozgrywce wieloosobowej pojawia się element niepewności, gdyż ciężej przewidzieć, czym wrogi gracz może nas zaskoczyć. Do tego jeszcze dochodzi garść nowych mapek.

Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor
Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor

Ponadto „Tales of Valor”  dodaje trzy nowe tryby rozgrywki sieciowej. Pierwszy z nich to „Operacja: Skała”, będącym świetną opcją dla wielbicieli kooperacyjnej zabawy. Gracze pod jednym sztandarem organizują obronę miasta by odeprzeć coraz to bardziej zmasowane ataki komputerowego przeciwnika. Pozostałe dwa tryby: „Operacja: Walec pancerny” i „Operacja: Szturm” są dużo bardziej „indywidualne” i w nich gracze stają już po przeciwnych stronach barykady. W pierwszym obejmujemy kontrolę nad jednym czołgiem (tak jak w scenariuszu „As Tygrysów”) wybranym z trzech różnych typów różniących się paletą możliwości. Z kolei w „Operacji: Szturm” sterujemy jednym wybranym żołnierzem (oficerem, sanitariuszem, snajperem itd.), którym trzeba przedrzeć się przez fortyfikacje i oddziały sterowane przez AI.

Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor
Screen z gry Company of Heroes: Tales of Valor

Po „Tales of Valor” można sięgnąć wyłącznie dla zawartości wspomagającej tryb dla wielu graczy, który rzeczywiście pełni najistotniejszą rolę w „Company of Heroes”. Niestety w ostatecznym rozrachunku dodatek jest słaby i niewiele oferuje. W zasadzie powinien zostać wydany w formie rozbudowanego patcha w systemie DLC (downloadable content) za parę euro. Biorąc pod uwagę wygórowaną cenę (89 zł.), gracz może poczuć się po prostu oskubany z pieniędzy przez producenta.

Aaron Welman

Ocena: 55%
 

0% 100%

Zalety: garść rozszerzeń do trybu multiplayer.

Wady: bardzo słaby tryb singleplayer, zbyt wysoka cena, niemal zerowa potrzeba taktycznego myślenia.

Dla rodziców: Gra uzyskała klasyfikację PEGI 18+. Decyzja zupełnie niezrozumiała biorąc pod uwagę fakt, że cała seria pod względem typu i jakości rozgrywki jest kierowana w stronę starszych nastolatków. Nie uświadczy się krwi, szokujących sekwencji filmowych czy ciężkiego języka. Możliwość gry armią III Rzeszy nie jest raczej wytłumaczeniem, gdyż nie występuje żadna propaganda doktryny nazistowskiej.

Wymagania sprzętowe gry Company of Heroes: Tales of Valor: Procesor 3.0 GHZ Pentium AMD Athlon XP lub lepszy obsługujący instrukcje SSE, 1 GB pamięci RAM, 9 GB pamięci HD, karta graficzna 256 MB NVIDIA GeForce 6800 lub lepsza.

Company of Heroes: Tales of Valor – gra RTS; od lat 8 (PEGI 18+); w polskiej wersji językowej; producent Relic; dystrybucja CD Projekt; 2009; cena : 89,90.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. A ja mam takie pytanie odnośnie braku krwi i przemocy – podstawowa wersja zawierała spore ilości krwi a także fruwających kończyn, a jeśli chodzi o język, to też nie było ,,dla dzieci”. Czy naprawdę usunięto to wszystko z tego dodatku?

css.php