Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

28.10.2009
środa

„Brütal Legend” – recenzja gry

28 października 2009, środa,

SPEŁNIONY SEN FANA METALU

„Brütal Legend” nie jest ani slasherem, ani RTS-em, choć całymi garściami czerpie z obu gatunków. Wymyka się próbom klasyfikacji. Nie jest grą jak każda inna. To przede wszystkim hołd złożony heavy metalowi, dzieło rozkochanego w gatunku fana, który w nieortodoksyjny sposób jednocześnie uczcił i sparodiował swoją ulubioną muzykę i związaną z nią subkulturę. Stworzył surrealistyczny świat żywcem wyjęty z okładek płyt Iron Maiden. Połączył prace Franka Frazetty z wizjami Hieronima Boscha, kreując pełne demonów uniwersum, a następnie kazał graczowi przemierzać bezdroża w ziejącym ogniem hot rodzie. Połączenie tego wszystkiego w zgrabną całość wymagało nie lada wyobraźni. Na szczęście tej Timowi Schaferowi nie brakuje.

Twórca „Brütal Legend” zasłynął dzięki swojej kreatywności i niebanalnemu poczuciu humoru, które zadecydowało o powodzeniu serii „Monkey Island” (Schafer pracował nad dwiema pierwszymi częściami), przezabawnego „Day of the Tentacle” czy zainspirowanego kulturą bikerów „Full Throttle”. Dzięki twórcy można było poprowadzić śledztwo w krainie umarłych w „Grim Fandango” czy też odwiedzić zakamarki ludzkiego umysłu w „Psychonauts”. Szalone pomysły, zapadające w pamięć postacie i bawiące do łez dialogi to znaki rozpoznawcze dzieł Schafera.

Screen z gry Brutal Legend
Screen z gry Brütal Legend

Wystarczy uruchomić „Brütal Legend”, by przekonać się, że twórca nie wyszedł z formy.
Na samym początku wita nas Jack Black, amerykański aktor komediowy, który niejednokrotnie dał się poznać jako miłośnik rocka i klasycznego heavy metalu. Razem z nim udajemy się do sklepu muzycznego, gdzie na zakurzonej półce wśród płyt analogowych wynajduje album, który z nabożną czcią kładzie na stole, ostrzegając, że to, co na nim znajdziemy „nie tylko rozwali nam umysł, ale i duszę”. Winyl okazuje się zaledwie menu głównym gry, a prawdziwy początek jeszcze przed nami.

 

Dopiero po rozpoczęciu rozgrywki poznajemy naszego bohatera, prawdziwą złotą rączkę. Eddie Riggs, techniczny pseudoheavymetalowego zespołu, z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy metal był prawdziwą muzyką, a nie popowymi popłuczynami. Chwilę później dochodzi do wypadku, w wyniku którego „heavymetalowe” gwiazdy zostają zdekapitowane i zmiecione ze sceny przez potężną bestię, a sam bohater ląduje w dziwnym, z pozoru obcym, ale w rzeczywistości bliskim jego sercu świecie. Niebo zasnuwają przedziwne chmury, nad głową krążą smokopodobne stwory, po ziemi przechadzają się zwierzęta o płonących demoniczną czerwienią oczach. Okolicę zdobią monumentalne kamienne twarze, miecze, czaszki i neolityczne kręgi, a na drzewach rosną silniki V8 i fantazyjnie zakręcone rury wydechowe. Eddie nie ma wątpliwości, że znalazł się w raju – czy może raczej piekle – metalowców.

Screen z gry Brutal Legend
Screen z gry Brütal Legend

Świat „Brütal Legend” został dokładnie przemyślany i zaplanowany. Przemierzając go, na każdym kroku napotykamy smaczki dla fanów metalu: nawiązania do płyt, nazw piosenek czy konkretnych wykonawców, a poszczególne terytoria poświęcone są różnym odmianom tego gatunku, począwszy od heavy, poprzez glam, nordycki black, a na gotyckim skończywszy (co ciekawe, nasi oponenci reprezentują goth i glam metal właśnie, czyżbyśmy więc mięli do czynienia z dyskretnym rozliczeniem się twórcy – fana klasycznego heavy metalu – z tymi podgatunkami?). Trudno się dziwić, że samo zwiedzanie tak oryginalnego, zaskakującego i niesamowitego uniwersum może sprawić ogromną przyjemność, szczególnie, że dokonujemy tego w potężnym hot rodzie przy wtórze doskonałej, metalowej, a jakże, muzyki.

A ścieżka dźwiękowa jest godna podziwu. Wszelkie „Rock Bandy” i „Guitar Hero” mogą jej jedynie pozazdrościć – ponad setka utworów znanych wykonawców, prawdziwy przekrój przez metal, począwszy od Black Sabbath, Slayera, Motörhead i King Diamonda, a na Dimmu Borgir i Enslaved skończywszy. Dziwi jedynie fakt, że wśród takiej obfitości wykonawców i gatunków zabrakło miejsca dla Iron Maiden, pomimo tego, że w grze znajdziemy nawiązania do twórczości tej grupy (jak choćby imię głównego bohatera odziedziczone po maskotce zespołu).

Screen z gry Brutal Legend
Screen z gry Brütal Legend

Nie mniej interesująco przedstawia się fabuła, będącą parodią metalowego patosu, mitologii fantasy, a jednocześnie zaskakująco wciągającą, obficie przyprawioną schaferowym poczuciem humoru opowieścią o miłości, bohaterstwie i zdradzie, pełną barwnych, zabawnych postaci. Co więcej, części z nich głosów (a czasem i aparycji) użyczyli znani metalowi muzycy. Tylko w „Brütal Legend” możliwe jest, by nasze wyposażenie ulepszał sam Ozzy Osbourne, a rany leczył Lemmy Killmister z Motörhead. A to nie wszystko. W grze usłyszymy również Roba Halforda (Judas Priest) i Litę Ford (The Runaways). Ponadto w rolę arcy-wroga Eddiego wcielił się Tim Cury, pamiętany z doskonałej kreacji androgynicznego Franka N. Furtera w rockowym musicalu „Rocky Horror Picture Show”. Taka obsada i talent Schafera do pisania dialogów sprawiły, że z niecierpliwością czekamy na każdą kolejną wymianę zdań między bohaterami.

W porównaniu ze wspaniałym światem, ciekawą fabułą i energetyzującą ścieżką dźwiękową, rozgrywka wypada niestety nieco gorzej. Początkowo mamy do czynienia ze slasherem o dość ubogim repertuarze ciosów. Eddie eliminuje przeciwników toporem, pomagając sobie przy tym gitarą o dosłownie zabójczym brzmieniu. W walce pomagają mu solówki, z czego najbardziej efektowne i efektywne zarazem są dwie: jedna sprowadzająca na przeciwników płonący sterowiec (ukłon w stronę Led Zeppelin), a druga topiąca twarze wrogów, momentalnie wyłączając ich z bitwy. Jak na slasher przystało, przyjdzie nam także walczyć z bossami, tych jednak nie będzie wielu. Gdy zdobędziemy samochód, gra nabiera charakteru „GTA” – jeździmy po otwartym świecie, wykonujemy misje główne, poszukujemy poukrywanych przedmiotów (tutaj w formie piosenek czy czekających na uwolnienie kamiennych smoków) oraz zajmujemy się zadaniami pobocznymi, które jednak dość szybko zaczynają się powtarzać. Warto jednak je wykonywać, by zdobyć punkty, za które ulepszymy swój sprzęt i samochód.

Screen z gry Brutal Legend
Screen z gry Brütal Legend

Zapoznając się z opiniami na temat gry, szybko zauważymy, że najwięcej kontrowersji powstało w związku z trzecim elementem rozgrywki, wykorzystującej uproszczone zasady strategii czasu rzeczywistego „wojnie scen”. Na ograniczonym terenie powstają dwie konstrukcje, miejsca koncertów naszych i naszego przeciwnika. Oponenci walczą o fanów, by móc wykorzystać ich energię do tworzenia armii, którą następnie mogą komenderować. Z biegiem czasu zdobywamy możliwość ulepszania sceny, a co za tym idzie, dostęp do bardziej zabójczych jednostek. Do tego momentu wszystko wygląda jak klasyczny RTS, ale diabeł tkwi w szczegółach. Jak się bowiem okazuje, by wygrać, nie wolno traktować tej fazy rozgrywki jak np. „Red Alerta”, o czym na stronie projektu informuje sam Schafer. Należy zmienić sposób myślenia, koncentrując się bardziej na bohaterze niż na armii. Nasze jednostki przede wszystkim muszą odwracać uwagę przeciwnika i dostarczać nam partnerów do wspólnych ataków. To rozwiązanie pozwala nam przejąć kontrolę nad każdym członkiem naszego wojska i uzyskać dzięki temu dostęp do unikalnych ataków, których inaczej nie umiałby wykonać ani sam Eddie, ani jego poruszający się samodzielnie partner. Jeżeli uda nam się zapomnieć o wyniesionym z grania w RTS-y doświadczeniu, problemy z opanowaniem walk scen znikną, jeżeli jednak nam to nie wyjdzie, zniechęci nas chaos pozornie panujący na polu bitwy.

Screen z gry Brutal Legend
Screen z gry Brütal Legend 

Schafer stworzył grę zrobioną przez fana dla fanów. Miłośnicy metalu mogą spędzać godziny na eksploracji świata, szukaniu smaczków i nawiązań do swojej ulubionej muzyki i związanej z nią subkultury. Pozostali otrzymają zabawną, przyjemną rozrywkę osadzoną w fantastycznym, szalonym i przede wszystkim fascynującym świecie. Stracą jednak możliwość dojrzenia tego, co stanowi o sile gry – pasji do metalu, którą przesiąknięty jest każdy, nawet najmniejszy kamyczek świata „Brütal Legend”.

Artur Falkowski

Polecamy także:

Ocena: 85%
 

0% 100%

Zalety: Oryginalna, dopracowana wizja świata; znakomity shaferowski humor; świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa.

Wady: Małe zróżnicowanie i powtarzalność misji pobocznych; opanowanie zasad wojny scen może sprawiać problemy.

Dla rodzicówGra przeznaczona jest dla odbiorców dorosłych (klasyfikacja PEGI 18+). Jest sporo krwi, a dialogi zawierają przekleństwa, choć oba te elementy wyłączyć można na początku rozgrywki.

Brütal Legend, gra na konsole Xbox 360 i PS3, od lat 18 (PEGI 18+), w angielskiej wersji językowej. Producent: Double Fine Productions, dystrybutor: Electronic Arts. Cena:  229,99 zł.

 

Zeno Clash” – recenzja gry

Ghostbusters” – recenzja gry

inFamous” – recenzja gry    

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 4

Dodaj komentarz »
  1. Nie wiem, czy ktoś to obaczy, ale właśnie Brutal Legend (obok Psychonautów i Stacking) pojawiło się na HumbleBundle. Jedna z najfajniejszych gier konsolowych już za 8$ na PC w wysokiej rozdzielczości 🙂
    Zdecydowanie polecam

  2. Ja bym nawet zagrał w wolnej chwili (?), ale rodzaj muzyki zupełnie mi nie odpowiada. W internetach piszą, że grę w Humblu sprzedają bez ścieżki dźwiękowej…
    JMD

  3. To nie tak, sprzedają (i w bundlu i w steamie i gdziekolwiek) z tzw „original soundtrack” (OST) – czyli kilkoma kompozycjami instrumentalnym napisanymi do gry. Ale nie sprzedają (nigdzie i w ogóle) tej tony klasycznych piosenek metalowych, których można posłuchać w grze podczas jazdy samochodem.

  4. oraz – jeśli nie pasuje ci Brutal, to zdecydowanie polecam Stacking. Psychonauci też bardzo fajni, ale akurat tych nie przeszedłem jakoś nigdy do końca.

css.php