Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

26.11.2008
środa

„Command & Conquer Red Alert 3” – recenzja gry

26 listopada 2008, środa,

KPINA Z IMPERIALIZMU

Wielbiciele serii „Red Alert” prawdopodobnie zawiedli się na jej kolejnej odsłonie. Jednak osoby, które  podejdą do niej z dystansem, czeka  sporo zabawy.

„Red Alert” kojarzy się z wymagającą strategią w klimatach wojennego political  nie tylko fiction, ale i science, a to na skutek wprowadzenia do scenariusza gry  podróży w czwartym wymiarze. Dzięki czasoprzestrzennemu hasaniu i  wyeliminowaniu  Adolfa Hitlera udało się co prawda (w świecie Red Alert) uniknąć wybuchu II wojny światowej, ale zmiany te otworzyły furtkę Sowietom do inwazji na Europę. Zmagania między obiema frakcjami były kontynuowane również w drugiej części serii, kiedy to pokonany Komintern po śmierci Stalina bezskutecznie próbował rozpętać na nowo komunistyczną rewolucję.

Historia opowiedziana w  trzeciej odsłonie „Red Alert” zaczyna się  w momencie, gdy Związek Radziecki znajduje się na skraju upadku. Zdesperowany przywódca (w tej roli znany aktor Tim Curry) korzysta z ostatniego asa w rękawie, czyli – uwaga – świeżo opracowanego wehikułu czasu.

Celem Sowietów jest Albert Einstein, genialny naukowiec odpowiedzialny za militarną przewagę aliantów nad komunistami. Po powrocie do przyszłości sytuacja „czerwonych” wydaje się być znakomita. Europa, poza Wielką Brytanią, została przyłączona do obozu demokracji ludowej. Niestety, na osłabieniu aliantów (co polegało m.in. na odebraniu im broni atomowej) skorzystał inny, trzeci gracz –  Cesarstwo Wschodzącego Słońca.


Screen z gry Red Alert 3

W najnowszej części „Red Alert”  mamy do dyspozycji trzy kampanie po 9 misji. Każdą z nich da się przejść średnio w pół godziny, co w efekcie daje  13-14 godzin zabawy. Pomiędzy misjami pojawiają się świetnie zrealizowane kilkuminutowe filmowe wstawki. Briefingi, videocamy w czasie rozgrywki z poleceniami służbowymi – cała kinowa otoczka gry  to prawdziwy  majstersztyk.

Rozgarnięty gracz bez trudu zauważy, że „Red Alert 3” to wojna na „wesoło” i ewidentna kpina z imperializmu wszelkiej barwy. Każda z frakcji jest przedstawiona stereotypowo. Sztabowcy i przywódcy przy byle okazji wypowiadają charakterystyczne dla nich frazesy w tak patetyczny sposób, że aktorom najwyraźniej trudno jest chwilami zachować poważną mimikę twarzy.


Screen z gry Red Alert 3

A to klasyczne u Sowietów wzywanie do walki towarzyszy za Matkę Rosję i zbawienie świata rewolucją proletariacką, a to  wzniosłe słowa cesarza Japonii (notabene obsługiwanego przez seksowną, mocno wydekoltowaną Azjatkę) o honorze, poświęceniu, przodkach, barbarzyńcach spoza Nipponu i oczywiście kodeksie Bushido; czy wreszcie tekst-perełka prezydenta Stanów Zjednoczonych jednoznacznie pokazujący klimat frakcji alianckiej: „It’s time to get those commies back to their mommies”.

Niejednokrotnie pojawiają  się również motywy dotykające teorii spiskowych, w których mówi się choćby o tworzeniu Nowego Porządku Świata. Tym samym można odnieść wrażenie, że cała gra jest jednym wielkim żartem.

Skoro już wspomniałem o seksownych kobietach, to  Red Alert jest nimi przepełniony. Grając w którąkolwiek z kampanii będziemy mieć adiutanta w postaci atrakcyjnej pani z dużymi… kwalifikacjami, rzecz jasna. Na marginesie – umundurowanie komunistek jest godne uwagi. Kobiety typu femme fatale pojawiają się jako jednostki specjalne. Tam, gdzie zawiedzie wszystko, do akcji wkracza – w zależności od tego, którą frakcją kierujemy – Tania, Natasza lub Yuriko Omega. Taka Pani jest w stanie zmieść z powierzchni ziemi całe oddziały wroga bez widocznego uszczerbku na zdrowiu i urodzie.


Screen z gry Red Alert 3

Skoro o wojskowości mowa – śmierć Einsteina spowodowała, że światowy wyścig zbrojeń obrał zupełnie inny kierunek. Paradoksalnie skutkiem jest pojawienie się futurystycznej technologii (zwłaszcza u Japończyków). Futurystycznej nie tylko  pod względem wyglądu, ale i zastosowania.

Do walki wkroczą zatem  mechy stylizowane na cyber-samurajów, czy kroczyciele, których wygląd bardzo przypomina Dreadnoughty z „Warhammer 40.000: Dawn of War”. Warto również wspomnieć o tajnych broniach i specjalnych możliwościach poszczególnych frakcji. Przykładowo alianci znacząco rozwinęli swoją technologię opartą na zamrażaniu, komuniści potrafią ściągać z orbity satelitę i zrzucić ją (!) na oddziały przeciwnika, wreszcie – u Japończyków występują  eskadry kamikaze i rozwinięte badania nad psioniką.


Screen z gry Red Alert 3

Niestety, sama rozgrywka jest wtórna i  w porównaniu z innymi licznymi grami strategicznymi nie znajdziemy tu jakichś nowości. Mamy zatem klasycznego RTS-a, w którym z reguły rozbudowujemy na mapie bazę, zbieramy kredyty z pobliskiej kopalni, by następnie przeznaczyć je na tworzenie armii (na szczęście frakcje różnią się stylem rozwoju).

Wtórność nie oznacza jednak, że „Red Alert” nudzi. Przeciwnie, zabawy jest sporo, głównie ze względu na wysoką dynamikę.  Ciągle się coś dzieje na polu bitwy, a tym samym bardzo częste autozapisywanie rozgrywki jest rozsądnym posunięciem. Jedyna w zasadzie nowość  to wprowadzenie trybu kooperacji. Otóż w każdej misji ma zwyczaj pomagać komputer, jednakże w jego rolę może wcielić się inny gracz, z którym da się przejść całą kampanię. Mimo wszystko sztuczna inteligencja w zupełności wystarcza.


Screen z gry Red Alert 3

Co więcej, nawet komputer nie jest zbytnio potrzebny do pomocy. Wszystko to, niestety, z powodu absurdalnie niskiego poziomu trudności gry,co wynika między innymi z kiepskiej SI przeciwnika. Nie potrafi on wyciągać logicznych wniosków po wysłanym zwiadzie. W momencie, gdy przykładowo jego śmigłowce zostaną zestrzelone przez sprzęt przeciwlotniczy, i tak uparcie będzie  stosować swoją błędną „taktykę”. „Red Alert 3” jest, niestety, zwyczajną klikanką i chwilami bardzo zręcznościową, co wymusza brak aktywnej pauzy. Czasem trudno oprzeć  się wrażeniu, że przechodzimy kolejne misje tylko dla filmowych wstawek.


Screen z gry Red Alert 3

Grafika stoi naprawdę na wysokim poziomie, mimo że gra została stworzona na dość podstarzałym silniku „Command & Conquer: Generals” (co też, szczęśliwie,  ma odzwierciedlenie w niskich wymaganiach sprzętowych).  „Red Alert 3” został zrealizowany  w cukierkowych barwach, co podkreśla jego niezbyt poważny charakter.

Nie można oprzeć się wrażeniu, że w bitwach zamiast czołgów, potężnych mechów i dywizjonów bombowców uczestniczą zabawki oraz żołnierzyki. Na koniec trzeba jednak dodać, że menu główne gry to absolutne arcydzieło. Proste, choć zrobione ze smakiem,  w połączeniu z marszem sowieckim (na zmianę z dekadencką, zachodnią rockową nutą ) tworzy robi rzeczywiście ujmujące wrażenie.


Screen z gry Red Alert 3

„Red Alert 3” jest grą wzbudzającą ambiwalentne odczucia. Z jednej strony mamy tu   oprawę dźwiękową, muzyczną i wizualną (włącznie z filmami) zrealizowaną na najwyższym poziomie, z drugiej bardzo przeciętną pod kątem strategicznym rozgrywkę zbyt łatwą dla większości fanów gatunku. Czy przyjemną?

Zabawy jest dużo, ale wytrawni stratedzy oczekujący prawdziwych wyzwań będą zawiedzeni. Widać, że twórcy gry chcieli zerwać ze starym kanonem serii i odświeżyć w nowym stylu. Czy się udało? Pod względem klimatu  – jak najbardziej. Pod kątem rozgrywki – pomimo drobnych modyfikacji, pozostaje ona wtórna i z tego powodu nie ma co liczyć na uzyskanie tytułu najlepszego RTS-a roku. A szkoda.
 

Aaron Welman
 

Ocena: 4/6
 

Zalety: Prześmiewczy klimat, świetnie zrealizowane filmiki, muzyka, grafika, niskie wymagania sprzętowe
Wady: Bardzo niski poziom trudności, niektóre jednostki są źle zblansowane, wtórna „klikanka”
 

Dla rodziców: Ograniczenie wiekowe wyznaczone przez PEGI jest nieporozumieniem. Przede wszystkim przez cukierkowatą grafikę wymazana została wszelka brutalność, z jaką wiąże się wojna. W grze również nie występuje jakiekolwiek mocne słownictwo. Rozgrywka jest tak prosta, że i siedmiolatkowie nie mieliby z nią większych problemów. Co zatem mogło tak poruszyć PEGI? Obecność kilku atrakcyjnych nieco wydekoltowanych  pań? Możliwe po prostu, że „młodsza” młodzież nie zrozumie sugestywnych żartów przewijających się przez grę.
 

Rozsądne wymagania sprzętowe gry Command & Conquer Red Alert 3: Pentium 4 2.2 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 6800 lub lepsza), 6 GB HDD, Windows XP/Vista.
 
 

Red Alert 3, gra RTS, w polskiej wersji językowej, od lat 16 (PEGI 16+). Cena: 139,90 zł. Dystrybutor: Electronic Arts.
 
 

Zobacz trailer gry:

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. Innymi słowy – czekamy na Starcrafta II…

  2. Uwielbiam takie gierki. Jest to na mac’a ?
    Pozdrawiam
    Krzysztof

css.php